sobota, 20 grudnia 2008

Swięta i prezenty



Święta coraz bliżej, w sklepach czyha na nas coraz więcej pokus. Ozdoby choinkowe, dekoracje. Biegamy za prezentami. Nie zawsze mamy czas w tym przedświątecznym chaosie na zastanowienie się nad tym czy obdarowany będzie zadowolony z prezentu, czy sprawimy mu przyjemność, czy tylko spełnimy świąteczny obowiązek.
Ja podarunki gromadzę już parę miesięcy wcześniej, a jeśli nie uda mi się wymyśleć jakiegoś prezentu który sprawi przyjemność piekę ciastka lub wykonuję coś własnoręcznie. Teraz mogę mieć jeszcze jeden oryginalny prezent upieczony przez siebie chleb.
Od koleżanki na święta dostałam orzechy. Część wyłuskanych, cześć zmielonych. I to był najmilszy prezent. Mogłam się zabrać za pieczenie ciasteczek orzechowych. Dostałam też gałązki iglaków do zrobienia świątecznego stroiku. I to też sprawiło mi ogromną przyjemność, szczególnie teraz, kiedy nie mam ogrodu, który w iglaczki wszelkiego rodzaju był bogaty. Może to nie są drogie prezenty w sensie materialnym, ale na pewno drogie sercu.
Jestem przeciwna kupowaniu czegokolwiek na siłę. Podarowany prezent świadczy zawsze o tym jak traktujemy obdarowywaną osobę. Gwarantuję, że drobiazg od serca sprawi więcej radości niż drogi nietrafiony prezent. Nietrafione prezenty zalegają potem w naszych szufladach, albo wędrują dalej i może się nawet zdarzyć, że trafią do darczyńcy.
Przemyślanych przedświątecznych zakupów życzy

Anula

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Chlebek mleczny na zakwasie







Chlebek wykonany wg przepisu znajdującego się po tym linkiem

http://mojewypieki.blox.pl/2008/10/Chleb-mleczny-na-zakwasie.html

Bardzo dobry, delikatny w smaku, chociaż ja raczej preferuje chleby z przewagą mąki żytniej, to dla urozmaicenia piekę czasami pszenne pieczywo.
Ostatnio moim ulubionym chlebkiem jest jednak chleb pieczony wg tego przepisu
http://whiteplate.blogspot.com/2008/04/rustykalny-chleb-z-czosnkiem.html , chociaż trochę przeze mnie zmodyfikowany - zamiast mąki pszennej razowej dodaje żytnią razową 2000. Piekłam go już parę razy i jest naprawdę pyszny. Ostatnio dodałam garść słonecznika.
Od ponad miesiąca w całym mieszkaniu przynajmniej dwa razy na tydzień pachnie chlebem. Ciągle czytam nowe receptury i dostosowuję je do swoich możliwości (głównie jeśli chodzi o czas i produkty nie wszystkie rodzaje mąk i dodatków mogę kupić w swojej okolicy). Zwykle na początek piekę mały chlebek z połowy składników, na próbę czy wyjdzie. Jak korzystam z przepisów zamieszczonych na blogach staram się przeczytać komentarze. Jeśli wiele osób pisze, że upiekło i się udał, to piekę jak piszą, że maja problemy wole, przynajmniej na razie, nie ryzykować. Nauczyłam się przez ten nie tak długi czas, że przy pieczeniu chleba pośpiech jest najmniejnie wskazany. Jeśli w opisie mamy napisane , że chleb ma rosnąć 5 godzin, a nam przez ten czas nie urósł , pozostawmy go na dłużej. Jeden chleb, który mi nie wyszedł, to właśnie dlatego, że ściśle trzymałam się określonego w przepisie czasu, a nie patrzyłam na wygląd ciasta. Kolejny upieczony chleb to kolejne zdobyte doświadczenie. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi wytrwałości i domowy chleb będzie zawsze gościł na moim stole i tego samego życzę wszystkim początkującym domowym piekarzom ;-)
Anula

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Moja ulubiona szarlotka


Nie piekę zbyt dużo ciast, ale mam parę ulubionych przepisów, którym jestem wierna od lat.
Jednym z nich jest przepis na szarlotkę. Domownicy się nią zachwycają i nie zdarzyło się żeby nie wyszła.

Co potrzebne:


½ kg maki
2 duże lub 3 małe jajka
kostka margaryny lub masmixu
1 łyżka śmietany
½ szklanki cukru
łyżeczka proszku do pieczenia
Ok. 1 kg jabłek


Jak zrobić:


Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i posiekać nożem z zimną margaryną, dodać cukier dobrze wymieszany z żółtkami i śmietana, szybko zagnieść ciasto i włożyć do zamrażalnika na ½ godziny .
Następnie podzielić ciasto na 1/3 i 2/3 . Większą część kroję nożem w plastry układam na blasze i palcami ugniatam żeby pokryło 2/3 dużej blachy, chyba że blacha mała to na całą. Potem kładę jabłka (jak mam to takie z własnej spiżarni ze słoika (starte, przesypane cukrem i zagotowane w słoiku) ale można świeże jabłka zetrzeć na tarce przesypać cukrem (według uznania, można dodać cynamon, wanilie, rodzynki ), trochę odcisnąć sok i położyć na ciasto. Najlepsze jabłka to Szara Reneta lub Antonówka. Na jabłka daję ubitą na sztywno pianę z cukrem i na pianę resztę ciasta startego na grubej tarce. Czasami do drugiej cześci ciasta dodaje kakao. Łyżeczke kakao w proszku wyrabiam z ciastem, wtedy wierzch ciasta jest ciemniejszy, ale trzeba to zrobić przed schłodzeniem ciasta. Wkładam do nagrzanego do 180 stC piekarnika i piekę około 40 min.
Można jeść gorącą z dodatkiem bitej śmietany !
Smacznego!

Anula



piątek, 28 listopada 2008

Skrzydlate bractwo




Dwa dni temu na rosnącą przed oknem jarzębinę zleciała się spora gromada ptaków. Pobuszowały w gałęziach, napełniły brzuszki czerwonymi owocami i poleciały. Niestety było pochmurnie i zdjęcia nie wyszły zbyt dobrze. A może mimo to ktoś wie jakie to ptaki ?
Anula

środa, 26 listopada 2008

Chlebek na zakwasie





Czytając ostatnio różne blogi i strony o pieczeniu chleba w domu zauważyłam, że większość początkujących zaczyna od pieczenia chleba na drożdżach. Ja zaczęłam od pieczywa na zakwasie i stwierdzam że jego wyprodukowanie wcale nie jest takie trudne. Trzeba mu tylko zapewnić ciepło, zamieszać, dosypać mąki, dolać wody i tak przez parę dni. Oczywiście to tak w wielkim skrócie, a jak ktoś chce dokładnie to tu jest link do opisu zakwasu, który ostatnio robiłam http://piekarniatatter.blogspot.com/2008/02/zakwas-zytni.html. Nie piekłam jeszcze na nim chleba, ale widać, po rośnięciu, że moc ma rewelacyjną. Na razie piekę na swoim pierwszym wyprodukowanym zakwasie i chlebki wychodzą przepyszne. Metod wykonania zakwasu jest sporo, ważny jest końcowy efekt – żeby chlebki nam ładnie rosły. Mój ma ładny zapach, taki troszkę cytrusowy. Użyłam maki żytniej 2000.
Nie wyobrażam już sobie śniadanka bez domowego chlebka z białym serkiem, takim twardym krojonym, który na szczęście jeszcze można u nas dostać.
Chlebek na zakwasie który najczęściej piekę pochodzi stąd
http://pracowniawypiekow.blogspot.com/2008/04/mj-ulubiony-chleb.html,
a ja go wykonuję w następujący sposób: wieczorem robię zaczyn, przykrywam ściereczką i zaczyn sobie rośnie do godziny 18 dnia następnego (bo tak mniej więcej wracam z pracy) Dodaję pozostałe składniki, mieszam drewnianą łyżką i pozostawiam do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny, po czym przekładam do keksowej foremki (robie często z połowy składników wtedy jest 1 foremka jak zgodnie z przepisem to 2 foremki) i wkładam do piekarnika z zapaloną żarówką na dalsze 1-1,5 godziny. Trzeba poczekać aż ciasto wyraźnie zwiększy swoją objętość, nawet jakby to miało trwać dłużej. Następnie wyjmuję delikatnie formy, nagrzewam piekarnik do 220 stC, wkładam formy z powrotem i piekę 45 – 50 min, po 15 minutach zmniejszając temperaturę do 210 stC. Po wyjęciu studzę na ruszcie z piekarnika. Na rano mam świeżutki chlebek do śniadania. :-)
Anula

piątek, 14 listopada 2008

Gra w "Chińczyka"


Pamiętam jak w dzieciństwie (zresztą trochę później też) będąc u swojej Babci grałam w chińczyka. Gra była bardzo zacięta bo… na pieniądze. Moja Babcia i jej sąsiadki zwykle wieczorem zasiadały do gry. Na środku planszy każda kładła po 10, 20 lub 50 gr. 1 zł to w tych czasach była pełna rozpusta. Kto wygrał zbierał pulę. Jak przyjeżdżałam chętnie dołączałam się do gry. Plansza do gry była tak wytarta, że ledwo było widać pola do gry. Sprawiłam dużą radość Babci i jej sąsiadkom, kiedy któregoś razu przywiozłam nową planszę. Z tamtych czasów zachowały się pionki i kostka. Nie tandetne plastikowe, które możemy obecnie kupić w sklepie. Ładne, drewniane, niepowtarzalne. Każdy pionek innego kształtu.


Anula

Mieszkanie w bloku czy własny dom?



Tej kwestii nie można rozstrzygnąć jednoznacznie, a jedynie biorąc po uwagę konkretną sytuację. W naszym przypadku tych za sprzedaniem domu i zamieszkaniem w bloku było więcej. W sytuacji kiedy oboje pracujemy (razem prowadzimy firmę), lubimy swoja pracę i większość czasu w niej spędzamy utrzymywanie domu w którym było się gościem straciło sens. Inne przesłanki były takie:
- dzieci z nami nie mieszkają
- dom (300m2) był dla dwojga osób sporo za duży i kiedyś i tak trzeba by było coś postanowić
- nie lubię pisać o pieniądzach, ale dom był też skarbonką bez dna.
Jak już ostatecznie zdecydowaliśmy sięna sprzedanie domu różni bardziej i mniej życzliwi znajomi i rodzina przekonywali nas o wyższości mieszkania w domku nad mieszkaniem w bloku, argumenty były takie.
- nie będziecie mieli gdzie zrobić grilla (odpada, nigdy grilla nie robiliśmy nawet jak mieliśmy ogród, bo nie lubimy)
- nie będziecie mieli gdzie garażować samochodu (mieliśmy garaż, ale samochód i tak stał cały czas na zewnątrz)
- pod blokiem często nie ma gdzie zaparkować (nie sprawdziło się bo jest)
- warzywa z ogródka ( odpada bo w ogrodzie miałam głównie kwiaty, do jedzenia tylko borówke i poziomki
- nie szkoda wam pięknego ogrodu ? Szkoda na pewno szkoda, ale to nie mogło przesądzić o zmianie decyzji.
- w domu jest dużo więcej miejsca (no właśnie za dużo)
- nie będzie miejsca na warsztat ( a po co warsztat żeby majsterkować coś dla domu, a jak domu nie ma to i majsterkowanie zwykle odpada) przynajmniej w naszym przypadku tak było
Jeszcze ktoś mówił o biegających po klatce dzieciach i zapachach gotowania dochodzących z innych mieszkań. Też się nie sprawdziło. Dzieci prawie w ogóle nie słychać (może mieszkaja z rodzicami w domkach) A zapachy no bez przesady, jak na razie były raczej przyjemne.
Argument z dziećmi (że to wygoda) nas nie dotyczy dzieci mamy dorosłe, domu ze względu na wnuki raczej trzymać nie będziemy. Po paru miesiącach mieszkania w bloku niedogodności okazały się być zupełnie gdzie indzie,j z tym że w większości dotycza tego konkretnego mieszkania, a nie ogólnie mieszkania w bloku.

Problem był inny, co wziąć co zostawić, bo wiadomo na sześćdziesięciu paru metrach wszystkiego zmieścić się nie da, ale to oddzielny temat.
Anula

niedziela, 9 listopada 2008

Pierwsze wypieki

25 października tego roku zaczęła się moja przygoda z pieczeniem chleba. Właściwie to trochę wcześniej bo najpierw wyprodukowałam zakwas na którym upiekłam pierwszy chleb. Mimo że popełniłam przy nim parę błędów m.in. pomyliłam proporcje produktów wyszedł nadspodziewanie dobrze i wszyscy się nim zajadali. Potem upiekłam kolejne, każdy o innej recepturze, ale każdy na zakwasie bez drożdży lub z ich niewielkim dodatkiem, z maki żytniej, pszennej lub mieszanej. Na razie nie udało mi się zdobyć maki razowej lub orkiszowej. Zachęcam wszystkich do spróbowania, a jak spróbujecie to ciężko będzie powrócić do sklepowego pieczywa . Ja byłam zupełnym dyletantem w tej sprawie i mi się udało. Piekłam w elektrycznym piekarniku, w keksówce nie posiadając żadnych akcesorii typowych do pieczenia chleba jak np. specjalny garnek rzymski. Do studzenia chleba wykorzystywałam ruszt z piekarnika. Przepis na pierwszy chleb pochodził z blogu http://www.pracowniawypiekow.blogspot.com/ , a nazywał się „Mój ulubiony chleb” (oczywiście autorki bloga). Korzystałam też z opisów i doświadczeń autorki tej strony http://chleb.republika.pl/wyposaz.html . A oto moje chlebki.

Wcale niezła "piekarka" Anula ;-)

czwartek, 23 października 2008

Tam nasz dom gdzie jesteśmy





Kwiaty w wazonie (wazon pamiątka po babci), obraz na ścianie (prezent na urodziny), rodzinne fotografie, bibeloty ze swoimi historiami,kolekcja filiżanek i dzbanków, jednym słowem rzeczy nam szczególnie bliskie, które ciągniemy za sobą jak ogon. Z nimi pod żadnym pozorem nie możemy się rozstać, w ich otoczeniu czujemy się jak u siebie, w domu, gdziekolwiek by on nie był. Dla mnie dom bez pamiątek, bez tego ducha przeszłości to pusty dom, dom bez duszy. Takie refleksje naszły mnie teraz w momencie kolejnej zmiany miejsca zamieszkania. A zaczynając od początku, najpierw był dom w którym się urodziłam (11 lat), potem mieszkanie w blokach z rodzicami i siostrą (15 lat) pierwsze moje małe mieszkanko (3 lata) i następne już z moją rodziną (16 lat), małe mieszkanko w innym kraju (1/2 roku), duży dom w zupełnie innym zakątku kraju (6 lat) i w między czasie jeszcze jeden nieduży dom, który miał być tym ostatnim, ale z różnych względów nie został i obecnie mieszkanie w bloku ( na razie w wynajętym mieszkaniu). W planie poszukiwanie małego domku z ogródkiem, gdzieś na wsi, a może jednak mieszkanie w jakimś niewielkim osiedlu. Nie przywiązuje się aż tak bardzo do miejsca, jednak zawsze szkoda zostawiać jakby cząstkę siebie. Z drugiej strony każde nowe miejsce to nowe doświadczenia i nowe wyzwanie. I znów stoję przed takim wyzwaniem.




Anula

Zamiast wstępu


Dlaczego Wachlarz? Na pewno pod wpływem książki „ Kwiat śniegu i sekretny wachlarz” Lisy See, której bohaterki najważniejsze wydarzenia zapisywały na poszczególnych częściach wachlarza, ale też dlatego, że będę poruszała różne tematy. Nie będzie to więc blog tematyczny. Będą zapiski i refleksje na temat rzeczy ważnych, mniej ważnych i tych najważniejszych. Takie życiowe spostrzeżenia , którymi chciałabym się podzielić z osobami, które zechcą odwiedzić mojego bloga.

Anula