piątek, 28 listopada 2008

Skrzydlate bractwo




Dwa dni temu na rosnącą przed oknem jarzębinę zleciała się spora gromada ptaków. Pobuszowały w gałęziach, napełniły brzuszki czerwonymi owocami i poleciały. Niestety było pochmurnie i zdjęcia nie wyszły zbyt dobrze. A może mimo to ktoś wie jakie to ptaki ?
Anula

środa, 26 listopada 2008

Chlebek na zakwasie





Czytając ostatnio różne blogi i strony o pieczeniu chleba w domu zauważyłam, że większość początkujących zaczyna od pieczenia chleba na drożdżach. Ja zaczęłam od pieczywa na zakwasie i stwierdzam że jego wyprodukowanie wcale nie jest takie trudne. Trzeba mu tylko zapewnić ciepło, zamieszać, dosypać mąki, dolać wody i tak przez parę dni. Oczywiście to tak w wielkim skrócie, a jak ktoś chce dokładnie to tu jest link do opisu zakwasu, który ostatnio robiłam http://piekarniatatter.blogspot.com/2008/02/zakwas-zytni.html. Nie piekłam jeszcze na nim chleba, ale widać, po rośnięciu, że moc ma rewelacyjną. Na razie piekę na swoim pierwszym wyprodukowanym zakwasie i chlebki wychodzą przepyszne. Metod wykonania zakwasu jest sporo, ważny jest końcowy efekt – żeby chlebki nam ładnie rosły. Mój ma ładny zapach, taki troszkę cytrusowy. Użyłam maki żytniej 2000.
Nie wyobrażam już sobie śniadanka bez domowego chlebka z białym serkiem, takim twardym krojonym, który na szczęście jeszcze można u nas dostać.
Chlebek na zakwasie który najczęściej piekę pochodzi stąd
http://pracowniawypiekow.blogspot.com/2008/04/mj-ulubiony-chleb.html,
a ja go wykonuję w następujący sposób: wieczorem robię zaczyn, przykrywam ściereczką i zaczyn sobie rośnie do godziny 18 dnia następnego (bo tak mniej więcej wracam z pracy) Dodaję pozostałe składniki, mieszam drewnianą łyżką i pozostawiam do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny, po czym przekładam do keksowej foremki (robie często z połowy składników wtedy jest 1 foremka jak zgodnie z przepisem to 2 foremki) i wkładam do piekarnika z zapaloną żarówką na dalsze 1-1,5 godziny. Trzeba poczekać aż ciasto wyraźnie zwiększy swoją objętość, nawet jakby to miało trwać dłużej. Następnie wyjmuję delikatnie formy, nagrzewam piekarnik do 220 stC, wkładam formy z powrotem i piekę 45 – 50 min, po 15 minutach zmniejszając temperaturę do 210 stC. Po wyjęciu studzę na ruszcie z piekarnika. Na rano mam świeżutki chlebek do śniadania. :-)
Anula

piątek, 14 listopada 2008

Gra w "Chińczyka"


Pamiętam jak w dzieciństwie (zresztą trochę później też) będąc u swojej Babci grałam w chińczyka. Gra była bardzo zacięta bo… na pieniądze. Moja Babcia i jej sąsiadki zwykle wieczorem zasiadały do gry. Na środku planszy każda kładła po 10, 20 lub 50 gr. 1 zł to w tych czasach była pełna rozpusta. Kto wygrał zbierał pulę. Jak przyjeżdżałam chętnie dołączałam się do gry. Plansza do gry była tak wytarta, że ledwo było widać pola do gry. Sprawiłam dużą radość Babci i jej sąsiadkom, kiedy któregoś razu przywiozłam nową planszę. Z tamtych czasów zachowały się pionki i kostka. Nie tandetne plastikowe, które możemy obecnie kupić w sklepie. Ładne, drewniane, niepowtarzalne. Każdy pionek innego kształtu.


Anula

Mieszkanie w bloku czy własny dom?



Tej kwestii nie można rozstrzygnąć jednoznacznie, a jedynie biorąc po uwagę konkretną sytuację. W naszym przypadku tych za sprzedaniem domu i zamieszkaniem w bloku było więcej. W sytuacji kiedy oboje pracujemy (razem prowadzimy firmę), lubimy swoja pracę i większość czasu w niej spędzamy utrzymywanie domu w którym było się gościem straciło sens. Inne przesłanki były takie:
- dzieci z nami nie mieszkają
- dom (300m2) był dla dwojga osób sporo za duży i kiedyś i tak trzeba by było coś postanowić
- nie lubię pisać o pieniądzach, ale dom był też skarbonką bez dna.
Jak już ostatecznie zdecydowaliśmy sięna sprzedanie domu różni bardziej i mniej życzliwi znajomi i rodzina przekonywali nas o wyższości mieszkania w domku nad mieszkaniem w bloku, argumenty były takie.
- nie będziecie mieli gdzie zrobić grilla (odpada, nigdy grilla nie robiliśmy nawet jak mieliśmy ogród, bo nie lubimy)
- nie będziecie mieli gdzie garażować samochodu (mieliśmy garaż, ale samochód i tak stał cały czas na zewnątrz)
- pod blokiem często nie ma gdzie zaparkować (nie sprawdziło się bo jest)
- warzywa z ogródka ( odpada bo w ogrodzie miałam głównie kwiaty, do jedzenia tylko borówke i poziomki
- nie szkoda wam pięknego ogrodu ? Szkoda na pewno szkoda, ale to nie mogło przesądzić o zmianie decyzji.
- w domu jest dużo więcej miejsca (no właśnie za dużo)
- nie będzie miejsca na warsztat ( a po co warsztat żeby majsterkować coś dla domu, a jak domu nie ma to i majsterkowanie zwykle odpada) przynajmniej w naszym przypadku tak było
Jeszcze ktoś mówił o biegających po klatce dzieciach i zapachach gotowania dochodzących z innych mieszkań. Też się nie sprawdziło. Dzieci prawie w ogóle nie słychać (może mieszkaja z rodzicami w domkach) A zapachy no bez przesady, jak na razie były raczej przyjemne.
Argument z dziećmi (że to wygoda) nas nie dotyczy dzieci mamy dorosłe, domu ze względu na wnuki raczej trzymać nie będziemy. Po paru miesiącach mieszkania w bloku niedogodności okazały się być zupełnie gdzie indzie,j z tym że w większości dotycza tego konkretnego mieszkania, a nie ogólnie mieszkania w bloku.

Problem był inny, co wziąć co zostawić, bo wiadomo na sześćdziesięciu paru metrach wszystkiego zmieścić się nie da, ale to oddzielny temat.
Anula

niedziela, 9 listopada 2008

Pierwsze wypieki

25 października tego roku zaczęła się moja przygoda z pieczeniem chleba. Właściwie to trochę wcześniej bo najpierw wyprodukowałam zakwas na którym upiekłam pierwszy chleb. Mimo że popełniłam przy nim parę błędów m.in. pomyliłam proporcje produktów wyszedł nadspodziewanie dobrze i wszyscy się nim zajadali. Potem upiekłam kolejne, każdy o innej recepturze, ale każdy na zakwasie bez drożdży lub z ich niewielkim dodatkiem, z maki żytniej, pszennej lub mieszanej. Na razie nie udało mi się zdobyć maki razowej lub orkiszowej. Zachęcam wszystkich do spróbowania, a jak spróbujecie to ciężko będzie powrócić do sklepowego pieczywa . Ja byłam zupełnym dyletantem w tej sprawie i mi się udało. Piekłam w elektrycznym piekarniku, w keksówce nie posiadając żadnych akcesorii typowych do pieczenia chleba jak np. specjalny garnek rzymski. Do studzenia chleba wykorzystywałam ruszt z piekarnika. Przepis na pierwszy chleb pochodził z blogu http://www.pracowniawypiekow.blogspot.com/ , a nazywał się „Mój ulubiony chleb” (oczywiście autorki bloga). Korzystałam też z opisów i doświadczeń autorki tej strony http://chleb.republika.pl/wyposaz.html . A oto moje chlebki.

Wcale niezła "piekarka" Anula ;-)