sobota, 1 lipca 2023

Polska wieś dymem stoi




Ten temat miałam już dawno poruszyć na swoim blogu, ale brakowało mi zdjęć na potwierdzenie. Chociaż na pewno każdy, kto przejeżdżał przez nasz kochany kraj niejednokrotnie widział pełzające smugi dymu. Też lubię ogniska. Kiełbaska z patyka, pieczone ziemniaki stare harcerskie czasy. Ale w Polsce się dymi. Smugi dymu rozciągają się głównie nad wsiami. Palą się trawy, nie do końca suche, zadymiając całą okolice. Z jednej strony wiatraki, fotovoltajki na co 3 domu, solary. Chcemy być ekologiczni ale chyba nie dorośliśmy. A kto podróżował więcej może zwrócił uwagę, że np. w Niemczech takich obrazków nie ma. Daję za przykład Niemcy bo przemierzyłam autokarem setki kilometrów i nie zauważyłam ani jednej ścielącej się chmury dymu. Zaraz po przekroczeniu granicy co chwilę gdzieś tam widać było dymy. Niemcy są oszczędni więc nie puszczają z dymem tego co da się przerobić. Widziałam jak usuwane krzewy rosnące przy drodze rozdrabniano, usypywano z tego wał, który następnie obsypywano ziemią i sadzono na nim nowe rośliny.

Wszystkie inne odpady są kompostowane. Kompostowni w Niemczech jest bardzo dużo, a kompost wykorzystywany jest potem na terenach zielonych, a także sprzedawany. Wypalanie traw jest w Polsce zabronione, są za to kary, ale i tak trawy płoną.

Mieszkam na wsi kilkanaście lat i nie zapaliłam ani jednego ogniska. Po pierwsze nie mam nic do spalenia, po drugie tak naprawdę nie mam miejsca na ognisko. Wszystko jest kompostowane. Oddzielnie zielsko, skoszona trawa, odpady z kuchni, oddzielnie pocięte gałęzie, które muszą się dłużej kompostować. Jak trafi się jakiś grubszy konar to po pocięciu i wyschnięciu trafia do kominka. No tak w kominku palę, to moje jedyne ognisko, ale tylko porządnie wyschnięte drewno i nie za często bo ogrzewanie mam gazowe.

Jestem przeczulona na sprawy ekologii i coś mi się w środku dzieje jak widzę bezsensowne zachowanie ludzi. Może w szkołach na wsi powinno się poprzez dzieci uświadamiać lokalną społeczność, może jakieś prelekcje dla rodziców. Czy ktoś by na nie przyszedł to druga sprawa. Walczymy z plastikami, może powinniśmy powalczyć z zadymianiem i zatruwaniem powietrza, które raz nam zostało dane i jest to samo od początków Ziemi tylko poprzez nasze zachowanie coraz trudniej się nim oddycha.

Dzisiaj rano, jak co dzień, wyszłam do ogrodu na poranną kawkę i jeszcze szybciej wróciłam do domu, sprawdzając czy pozamykane mam okna.

 



A to parę dni temu jak byłam na spacerze.



To skutek wypalania traw niedaleko ode mnie, jakiś rok temu. 

 



 Życzę wszystkim spokojnego weekendu i czystego powietrza.

piątek, 30 czerwca 2023

Ogrodowo

 

Jak obiecałam na wstępie napiszę o żeleźniaku. To roślina pochodząca z rejonów Turcji i Syrii zwana też szałwią turecką. Jest to bylina, zresztą jak sama nazwa wskazuje bardzo odporna. Kwitnie od połowy czerwca do połowy lipca. Piętrowe okółkowo zebrane kwiaty wyglądają bardzo ciekawie. Po opadnięciu płatków, też wyglądają ciekawie,  nadają się do suchych bukietów. Jest to roślina dość ekspansywna. Najlepiej nadaje się do dużych ogrodów. A jak ta roślina trafiła do mnie? Otóż kilkanaście lat temu miałam konto na forum ogrodniczym i tam u kogoś wypatrzyłam tą roślinę. Zresztą  nie tylko ja. Forumowicze często przesyłali sobie nasiona, ale w tym wypadku otrzymałam małą sadzonkę w liście poleconym. Była w jakiejś torebce foliowej, owinięta mokrą lignina czy watą, już nie pamiętam, w każdym razie podróż przetrwała. Jak nazwa wskazuje jest to roślina żelazna. I tak zawitała w moim ogrodzie. Potem jak się przeprowadzałam dałam sadzonkę koleżance na przechowanie, a kiedy już znalazłam dla  niej miejsce w nowym ogrodzie wróciła do mnie. Teraz rośnie w trzech miejscach. Jedno jest przy samej ulicy, wręcz na wjeździe i wiele osób często się jej przygląda. Oczywiście chętnym rozdaję sadzonki bo i tak muszę ograniczać jej ekspansywność.

Prawie trzy lata temu, po powrocie z mojego ostatniego (jak dotąd) i najdłuższego bo trwającego w sumie 7 m-cy pobytu w Niemczech postanowiłam zająć się domem i ogrodem. W ogrodzie wszystko się porozrastało i wymagało generalnego cięcia żeby nie zrobiła się dżungla. Tak więc pierwszy rok to były generalne porządki i w domu i w ogrodzie,  drugi trochę sobie odpuściłam bo miałam ciekawe wyjazdy, a trzeci czyli obecny postawiłam na ogród.

Zakupiłam sobie takie mini szklarenki, siostra mówi na nie torbeczki. Najpierw kupiłam jedną, stwierdziłam że jest ok i dokupiłam druga. W jednej są ogórki, w drugiej sałaty, rukola, koperek.Wszystko oprócz ogórków jest w skrzynkach. Pierwszy plon koperku zebrałam i zamroziłam. Rośnie już kolejne pokolenie sałat i rukoli, małe ogóreczki są już zawiązane.


 

Dodatkowo sałaty mam w takim plastikowym pojemniku. Za szklarenką pnie się fasolka podobno bardzo dobra, mam ja pierwszy raz, dostałam nasiona od sąsiadki. Poza szklarenkami mam jeszcze dynię hokkaido, parę pomidorków, selery, pory, szczypiorek, natkę pietruszki i z warzyw to tyle. A owoce to porzeczki, porzeczkoagrest, borówka amerykańska, poziomki, jeżyna, agrest. Przymrozki sprawiły, że derenia nie będzie w ogóle, a pigwy jest bardzo mało.

Taką osłonę bambusowa zastosowałam, bo nie mogłam patrzeć na bajzel za siatką, który zafundowała mi sąsiadka. Ja byłam nauczona, ze od strony sąsiada trzeba mieć porządek tu gdzie mieszkam ta zasada nie obowiązuje. Dlatego przysłoniłam choć trochę niekontrolowany busz, który jest za siatką matą bambusowa, która dała też tło dla moich kwiatków.




Pozdrawiam serdecznie wszystkich ogródkowo zakręconych :)



środa, 21 czerwca 2023

Od czegoś trzeba zacząć


Nie da rady zamieścić wszystkiego o czym chciałoby się napisać w jednym poście, po tak długiej przerwie, Od czegoś jednak trzeba zacząć, zacznę więc od remontu. W końcu po tylu latach (około 9) mieszkania w prowizorce w jakiej wykonane było serce chaty bo i kuchnia i jadalnia i przedpokój w jednym, zdecydowałam się na remont. Prowizorką było praktycznie wszystko, ściany, sufit, podłoga,  elektryka.  Fachowiec, który przeprowadzał remont dziwił się, że tak długo funkcjonowała mi elektryka na przedłużaczach. Ale może najlepiej zobrazują to zdjęcia: Na suficie częściowo folia, która przykrywała wełnę mineralną, z kolei tam gdzie był deski nie było żadnej izolacji od strychu. Płyty gipsowe były położone tylko częściowo w niektórych miejscach były widoczne belki. Pomieszczenie jest w kształcie litery L i ma około 25 m kw. Brak izolacji na ścianach i suficie sprawiał wiadomo gorąco w upały i zimno gdy nadeszły większe mrozy lub wiatr.





Trafiłam na super fachowca, który wiele rzeczy mi doradził  tak że efekt końcowy przerósł moje oczekiwania. Remont.





 

Trafiłam na super fachowca, który zrobił wszystko, a nawet jeszcze więcej, bo pomyślał o takich rzeczach, których ja wcześniej nawet nie brałam pod uwagę jak np: właz na strych z opuszczaną drabinką. Nie jest to bynajmniej koniec remontu, ale na fachowca, który zrobiłby wszystko czekałabym parę miesięcy więc zdecydowałam się na remont częściowy. Czeka mnie jeszcze zrobienie drugiej wylewki na podłodze, która zakryje biegnące rury ogrzewania podłogowego do jednego z pomieszczeń, położenie paneli i płytek. A na razie po remoncie wygląda tak,







Pierwsze dni po remoncie wychodziłam rano z sypialni i przecierałam oczy ze zdumienia. Czy ja na pewno jestem u siebie?

Remont to nic przyjemnego, każdy to wie, ale kiedy jest już po to wielka frajda. Nawet sprzątanie sprawia przyjemność, Przynajmniej ja tak mam. 

Serdecznie pozdrawiam Wszystkich, którzy kiedyś tu zaglądali i nie zapomnieli jak również nowych sympatyków mojego bloga.

A na koniec jeden z moich ulubionych kwiatków o którym wkrótce napiszę więcej. To żeleźniak.