poniedziałek, 19 września 2011

Nasza Chata pod Wiatrakami XXV

Witam serdecznie Wszystkich co jeszcze mnie pamiętają , a także nowo przybyłych gości, którzy zawitali w progi chaty. Letni czas, a do tego remont nie sprzyjał częstym wpisom na blogu, stąd mój obecny wpis był, sama już nawet nie wiem ile razy zmieniany, aktualizowany i przeredagowywany, nim udało mu się ujrzeć światło „internetowe”. Nie będę opisywać kolejnych zmian naszych koncepcji bo za tym, to my już sami, nie nadążamy . Skupię się na tym co już zrobione. I choć może się komuś wydać, że w stosunku do okresu czasu wielkość prac nie jest porażająca to jednak należy wziąć pod uwagę, że nie samą pracą człowiek żyje, niektórzy to nawet zupełnie odwrotnie, i należy trochę relaksu, choćby poczytanie czy zwyczajne nic nierobienie. Tak więc po kolejnych zrywach, gdzie na przykład w jeden dzień wymieniliśmy (sami z M) dwa okna co łączyło się również z wyjęciem starych, posprzątaniem, łącznie z umyciem okien i powieszeniem firanek, kolejny dzień upływał nam na lenistwie, zresztą ustawowo, bo zwykle była to niedziela. M może pracować tylko w sobotę, czasami tylko w inne dni, to też znacznie wydłuża tempo prac, które robimy sami.



A tak chronologicznie to - pierwsza wylewka w pomieszczeniu przyszłej kuchni i holu już za nami. Zawisły nowe belki, które będą podstawą nowego sufitu. Po usunięciu ścianki pomiędzy przedpokojem, a kuchnią oraz ścianki za którą była już wyremontowana część chaty uzyskaliśmy największe pomieszczenie w chacie liczące około 20 m2 i mające kształt litery L. I tak już ma pozostać. Będzie tu kuchnia razem z holem z którego będą też prowadziły schody na górę i na dół. Otwarta przestrzeń i centralne miejsce w domu skąd drogi prowadzą do wszystkich pomieszczeń i gdzie wszystkie się spotykają. Serce domu. Żadnych wiatrołapów, gdzie ciężko się obrócić, trudno też powiedzieć żeby chroniły od wiatru. Obecnie produkowane drzwi są na tyle szczelne, że wiatru nie przepuszczają, a wpadające do środka świeże powietrze przy wchodzeniu do domu, nawet w mroźne dni na pewno nie zaszkodzi. Parę lat temu, kiedy zastanawialiśmy się nad budową niewielkiego domu, a o kupieniu drewnianego do remontu nawet nie myśleliśmy, przeglądałam dziesiątki planów domów i nie znalazłam ani jednego, który nie posiadałby pomieszczenia zwanego popularnie wiatrołapem, ani jednego, który naprawdę by mi się podobał. Architekci z reguły zakładają, że w domu jest część dzienna (salon i kuchnia najczęściej połączone ze sobą) oraz część nocna (sypialnie i łazienki), zwykle też jest pomieszczenie gospodarcze w którym obowiązkowo umieszcza się pralkę i piec CO. Nie znalazłam żadnego ciekawego projektu, który wykraczałby poza ten schemat oczywiście jeśli chodzi o nieduże domy w granicach 100/ 120 m2 . Innowacji najwięcej jest w wyglądzie zewnętrznym. Dom, który posiadaliśmy poprzednio, wybudowany został w oparciu o plan niemieckiej firmy i wchodziło się bezpośrednio do dużego holu i nigdy nie odczuwaliśmy z tego tytułu żadnego dyskomfortu, wręcz odwrotnie. Nawet jak przychodziło jednocześnie kilka osób nie było problemu ze zdjęciem ubrań, postawieniem walizki itp. Wydaje mi się, że wiele stereotypów zakorzeniło się tak głęboko w naszej podświadomości, że trudno ich się pozbyć. Dom murowany zwykle kojarzy się z solidniejszym i trwalszym, chociaż tak naprawdę nie wiem czy nie więcej ostało się starych budowli drewnianych niż murowanych. Dobrze zakonserwowane drewno, nasza chata została z zewnątrz zabezpieczona ropą, jest w stanie przetrwać kilkaset lat. Poza tym drewniany dom jest bardziej przyjazny dla mieszkańców. Łatwo go ogrzać w zimie, a w lecie przy dobrej izolacji jest w nim przyjemny chłód. Patrząc na wielkie drewniane bale, sposób ich łączenia, ogromne ilości dokładnie utkanego mchu z którym przez lata nic się nie podziało ma się wielki szacunek i podziw dla jej budowniczych – cieśli. Nic takiego nie odczuwa się patrząc na dom murowany.


Wracając do prac, które zostały wykonane, to wymieniliśmy wszystkie pozostałe do wymiany okna, pozostało jedno, ale tam przewidziane są drzwi na taras, pozyskane głazy spod rozebranej kuchni wykorzystaliśmy do wykończenia skarpy, dosadzone zostały iglaczki. Wstawianie okien pokazało jak zdrowe są belki


Przecięcie belki wzdłuż wymagało nie lada wysiłku.

Niestety w jednej cześci budynku kilka belek jest do wymiany. Zdecydowaliśmy się na zmianę planów i wyremontowanie najpierw tego pokoju, gdyż remontowanie go gdy kuchnia i hol byłyby wykończone znacznie utrudniłyby w nim prace. Tak więc miało miejsce kolejne przemieszczanie się z meblami i urządzanie pokoju i kuchni w pozyskanej dużej przestrzeni kuchnio-holu. W miejscu przyszłej kuchni jest obecnie przeniesiony pokój, który zyskał bardzo stylowe ściany z bali, w miejscu przyszłego holu pomieściłam się z kuchnią. Holu na ten czas brak J.Mimo to wszystko jest w miarę funkcjonalne bo udało mi się zrobić przetwory w ilości dotychczas niespotykanej, a nawet suszone pomidory w zalewie z oleju.

Chata z nowymi oknami uważam, że prezentuje znacznie lepiej

I druga strona






W miejscu jeszcze nie do końca zlikwidowanego gruzowiska będzie taras, posadzone krzewy i kwiaty za parę lat stworzą tu przytulny zakątek.

W ogrodzie chociaż susza, pięknie kwitną kremowe aksamitki (jedyne, które lubię), kanny i jaskrawe kwiaty gailardi.


Plony ogórków przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Choć już wrzesień i w większości ogrodów po ogórkach już nie ma śladu, moje z grządki powędrowały na ogrodzenie i ukryte w gęstwinie chwastów sąsiedniego nieużytkowanego ogrodu osiągnęły rozmiary kabaczków.



Te trzeba by zerwać razem z ogrodzeniem
Grządka po ogórkach już pusta, ale kilka pędów wytrwale pnie się po czym może i kwitnie. W przyszłym roku będą rosły jako pienne, skoro tak lubią no i mniej miejsca zajmą.
Nie wiem jak to będzie z tą zimą bo w ogrodzie sąsiadów ponownie zakwitła kalina, u mnie pąki wypuściła juka!, a do kwitnie zabiera się też wysiany w tym roku goździk brodaty, obok też zbierająca się do kwitnienia chryzantema. Początek lata łączy się z końcem poprzez kwiatowy most.
I tym optymistycznym akcentem, żeby lato trwało jak najdłużej, a po nim przyszła Złota Bieszczadzka Jesień kończę zapraszając na kolejne spotkanie z Naszą Chatą pod Wiatrakami.