piątek, 30 maja 2014

Znów w Szwarcwaldzie i dłuuuga wiosna

W tym roku wiosnę miałam znacznie przedłużoną za sprawą wyjazdu do Niemiec. Kiedy wyjeżdżałam z Polski 10 kwietnia wiosna była u nas jeszcze w powijakach, w Szwarcwaldzie już w pełnym rozkwicie. Powitały mnie kwitnące w pełni bzy, magnolie, glicynie, kwitnące sady owocowe, wzgórza pokryte już zielonymi winoroślami, zaczynały kwitnąć kasztany. Przed powrotem do Polski jadłam już truskawki z pobliskich pól. Kiedy wróciłam do Polski po 2 tygodniach jabłoń w moim ogrodzie dopiero zbierała się do kwitnienia. Jeszcze kwitły żonkile. Bzy i magnolie dopiero otwierały pąki. A tak wygląda samoobsługowa sprzedaż  truskawek.


Jest cena, kasetka, gdzie wrzuca się pieniądze, torebka do zapakowania pojemnika z odważoną porcją truskawek. Truskawki osłonięte przed kurzem. Podobnie  sprzedaje się na plantacjach kwiaty.

Kiedy jedzie się przez Szwarcwald i serpentynami pnie się w górę, gdzie po jednej stronie jest przepaść, a po drugiej strome zbocze góry i wydaje się, że przed nami może być tylko szczyt nagle pojawia się bajkowe miasteczko z wąskimi uliczkami i kolorowymi domkami koniecznie z okiennicami.




Kwitnąca glicynia na jednym z wiejskich domów. Glicynie, bluszcze i inne pnącza to bardzo częsta ozdoba niemieckich domów, głównie starych domów. W nowo budowanych osiedlach panuje tak jak u nas moda na kamienie, czasami do przesady, ale domy znacznie mniejsze od naszych. Jeśli są duże zwykle mieszka w nich wielopokoleniowa rodzina, albo część domu jest wynajęta.


Miasteczka i wioski, o czym już chyba pisałam w poprzedniej relacji z pobytu w tym pięknym regionie, mają bardzo zwartą zabudowę. Zdjęcia kiepskiej jakości, ale pokazujące malownicze położenie wśród gór.





Trochę z innej beczki - chów świnek na wolnym wybiegu

Pola z charakterystycznymi kopcami, w których uprawiane są szparagi.

Hektary okryte włókniną pod którą rosną warzywa, w końcu Badenia-Wirtembergia to tereny rolniczo-sadownicze.

Pracujący na polach to głownie Polacy, Ukraińcy i Rumuni.

Ciekawe rzeźby przy studni w jednym z miasteczek



Ciekawostka znaleziona na Freiburskim bruku.



„Tutaj mieszkał Chaskel Frank urodzony w 1883, zamordowany w Oświęcimiu”.

Parę zdjęć z Bazylei. Szwajcarskiego miasta, które od Freiburga oddalone jest dosłownie o rzut beretem. Pojechaliśmy tam w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych, więc ruch był niewielki. Bazylea to miasto na styku trzech państw Francji, Niemiec i Szwajcarii. Znajduje się tam międzynarodowy port lotniczy Bazylea-Miluza-Fryburg , który jest położony na terytorium Francji.
Nie mieliśmy jakiegoś specjalnego planu zwiedzania, ale trafiliśmy prosto na zabytkową starówkę. No może niezupełnie prosto. Droga zaprowadziła nas do podziemnego parkingu. Stamtąd powędrowaliśmy na pieszo. Po starówce  nie można poruszać się samochodem, za to z dokładnością szwajcarskich zegarków poruszają się po niej tramwaje. Bazylea to miasto tramwajów podobno można nimi dojechać w każde miejsce.
Starówka to przede wszystkim monumentalny bogato zdobiony Ratusz pochodzący z XV wieku.


Okolice ratusza
 Jak Szwajcaria to oczywiście banki
 Sklepy zamknięte, ale można pooglądać ekskluzywne wystawy znanych marek.


Sądząc po porozstawianych wszędzie rowerach Bazylea to miasto także rowerów.
 

 Sklep z czekoladami, na które miałam ochotę był niestety zamknięty

A może kapelusz?

Niewielki ruch w świąteczne południe. W otwartych, o tej porze jeszcze nielicznych kawiarniach, siedzący i popijający leniwie piwo pierwsi goście.


Zdziwiło mnie stosunkowo mało zieleni i zupełny brak kwietników, które zastępowały palmy w donicach. Może taka moda. Oczywiście mowa tu o samej Starówce.

Podstawowa rzecz, która odróżnia miasta niemieckie czy szwajcarskie od większości miast polskich to brak pośpiechu. Życie tu płynie znacznie wolniej, a ludzie co widać na każdym kroku, są mniej zestresowani. I nie chodzi o to, że to bogate społeczeństwa, ale, że mają inne życiowe priorytety. Nie należy do priorytetu  posiadanie własnego domu czy mieszkania, co u nas jest prawie obowiązkiem i życiowym celem, ale na pewno należy do priorytetu wyjazd na urlop czy relaks w weekend. A Niemcy mają się gdzie relaksować pomijając aquaparki, lunaparki i inne tego typu atrakcje jest bardzo dużo tras rowerowych, miejsc gdzie można pojeździć konno, czy po prostu wybrać się na piknik. Jak zbliża się weekend większość żyje wyjazdem. 
Po powrocie do Polski zawsze dręczy mnie pytanie dlaczego u nas jest tyle nieużytków, dlaczego nie ma małych kompostowni, dlaczego wypala się trawy i spala gałęzie, które po zmieleniu stanowiłyby ściółkę lub były dodatkiem do kompostu, dlaczego sąsiad nie liczy się z sąsiadem i panuje ogólne "wolnoć Tomku w swoim domku". Pytań jest wiele. Odpowiedź jedna - bo się nie opłaca. Tam się opłaca. W każdej miejscowości jest miejsce gdzie wywozi się większe gabarytowo odpady z ogrodu głównie obcięte gałęzie i skoszoną trawę, niepotrzebne rzeczy z domu, tektury, złom itp. I nikomu nie przeszkadza, że musi to sam zawieść. Plastiki, opakowania i odpady komunalne są tak jak u nas odbierane spod domów. Niemcy są po prostu zdyscyplinowani i przestrzegają pisanych i zwyczajowych zasad współżycia co na pewno ułatwia im życie. Dla większości Niemców Państwo to ich Dom, Ojczyzna, Heimat potem jest własne podwórko. U nas najpierw jest własne podwórko potem długo, długo nic, a na końcu Ojczyzna.  Polskie państwo traktuje swoich obywateli podobnie, potrzeby obywateli dostrzegane są jedynie w czasie kampanii wyborczych i zapominane tuż po zamknięciu lokali wyborczych. Nie dogonimy Europy za kilka lat jak obiecują niektórzy politycy, bo mentalnie znajdujemy się daleko za Kaukazem. Musimy śpieszyć się zmianą naszego stosunku do drugiego człowieka, słowo „Ja” trzeba zastąpić słowem „My”, bo nie przetrwamy jako kraj, jako Polska, szczególnie teraz gdy nad Europą wisi kolejne widmo wojennej zawieruchy. Pamiętajmy, wolności nikt nam nie dał, musieliśmy wywalczyć ją sobie sami, ale wtedy zrobiliśmy to Razem, a teraz? Ilu Polaków na stu zechce oddać „cokolwiek” za Ojczyznę, nie mówię o życiu bo jeszcze takiej potrzeby nie ma, jeszcze nie………
No i tak jakoś smutno mi się zakończyło...
Miłego weekendu