poniedziałek, 23 listopada 2009

Nasza Chata pod Wiatrakami (9)



W sobotę, prace nad skarpą znacznie przyspieszyły, a to za sprawą silnej grupy, którą zorganizował sąsiad.W sumie pracowały 3 osoby plus nas dwoje i efekt od razu jest widoczny. Zniknęły zwały ziemi, skarpa powędrowała w górę, a mnie udało się nawet skosić trawnik. Zresztą co tu dużo opisywać wystarczy popatrzeć na zdjęcia!

Nareszcie widać zarys pomieszczenia gospodarczego

Większość ziemi jest już na skarpie


Do końca murka zostało niewiele



Skarpa od drugiej strony


-*-

Kiedy już szykowaliśmy się do odjazdu, usłyszałam miałczenie…. Dotychczas koty przechodziły przez naszą działkę, jeden nawet czasami leżał sobie w słońcu na progu boiska, ale gdy tylko podchodziło się bliżej uciekały. No wiec gdy usłyszałam to miałczenie to się zdziwiłam. Patrzę, a koło studni chodzi takie śliczne czarno-białe maleństwo i miałczy. Myślę sobie dam mu mleka bo akurat miałam świeżutkie od krówki. Ale jak wróciłam z mlekiem, po kotku śladu nie było. Chwile zajęliśmy się sprzątaniem narzędzi, aż tu znów słyszę miałczenie. Tym razem kotek był z drugiej strony siatki i z całych sił próbował przedostać się na naszą stronę. W końcu mu się udało. Przybiegł zadowolony jakby znał nas nie od dziś. Dostał mleczko. Wypił. Potem wszędzie za nami chodził. Dostał jeszcze mleka z krakersami, bo akurat nic innego nie miałam. Bałam się co będzie jak będziemy chcieli wyjeżdżać, ale kotek pokręcił się jeszcze trochę i tak jak się pojawił tak gdzieś znikł. Myślę, że to kotek od sąsiadów, dwa domy od nas, bo mają bardzo podobnie wyglądającego dużego kota, pewnie to mama tego malutkiego. Może jeszcze kiedy przyjdzie! Na wszelki wypadek zaopatrzyłam się w suchą karmę.
Przyszedł kotek wypił mleczko .......
Pozdrawiam serdecznie zaciekawionych moim blogiem
Anula

piątek, 20 listopada 2009

Nasza Chata pod Wiatrakami (8)


Na początku miesiąca aura nas nie rozpieszczała. Słońca było jak na lekarstwo. Szaro, mokro to i entuzjazmu do prac, które nam jeszcze zostały, nie było. Bo jak tu układać skarpę w błocie i strugach deszczu. Ostatnio jednak zaświeciło słońce i przez parę dni nadgoniliśmy znacznie prace nad skarpą. Wygląda na to, że wszystka zbędna ziemia się w nią zmieści. Budując skarpę wrzuciliśmy w nią znaczne ilości gruzu pozostałego po rozbiórkach, resztki słomy ze strychu, a także płyty pilśniowe, którymi wyłożone było jedno pomieszczenie. Na górze skarpy, mniej więcej na tej wysokości jak kończy się czarna folia tzw. kubełkowa, przewidziany jest nieduży tarasik, na który będą prowadziły drzwi z sypialni. Mniej więcej w tym miejscu są teraz drzwi od boiska. Dalej wzdłuż domu będzie chodniczek. Poniżej różne iglaczki. No cóż ja mam dar widzenia tego czego jeszcze nie ma, wiec to widzę. Widzę już nawet zwieszające się ze skarpy róże, bo róż chcę mieć w ogrodzie najwięcej.


Poniżej zdjęcie całej wymurowanej ściany i fotki z kolejnych etapów powstawania skarpy.





Skarpa jest już usypana wyżej, niestety było już ciemno i nie udało mi się pstryknąć fotki.
-*-



Ponieważ, chwilowo nic więcej w chacie się nie dzieje, chciałam napisać o ludzkiej życzliwości z jaką spotykamy się tu na każdym kroku i bezinteresowną sąsiedzka pomocą. Przykładów można by mnożyć. Parę dni temu usiłowaliśmy zdjąć, albo rozbić pokrywę ze starego od lat nieużywanego szamba, które wypadło akurat w środku skarpy. Sąsiad zza płotu widząc nasze zmagania przyszedł z młodym silnym człowiekiem, który w 5 minut rozbił płytę i było po kłopocie. W miejscu gdzie kiedyś mieszkaliśmy, takiej dzielnicy nowobogackich pod Krosnem, każdy z zza firanki patrzyłby na nasze zmagania, uda się albo nie uda, nikt by nie pomógł. Samochód z pustakami ugrzązł na mostku, za chwile był ciągnik i po problemie. Potrzeba nam było zaorać kawałek działki wydzierżawionej obok nie było sprawy. Dostałam też jabłek na przetwory i orzechy. Oczywiście najmujemy ludzi do pracy bo sami byśmy wszystkiemu nie dali rady, ale dużo jest takich miłych gestów spontanicznej sąsiedzkiej pomocy. Bardzo miłą rzeczą z jaką się tu spotkałam to pozdrawianie przez wszystkich, a zwłaszcza dzieci zwykłym Dzień Dobry. Przecież jak się tu pojawiliśmy to nikogo nie znaliśmy, a od pierwszego dnia, każdy kto przechodził ulicą nas pozdrawiał! Potem niektórzy przystawali, zagadywali i wyczuwało się życzliwość czasami zdziwienie ale nigdy wrogość czy antypatię. My również staramy się odnaleźć w nowej społeczności i tam gdzie to możliwe służyć pomocą czy radą, zdziwieni, że relacje te tak różnią się od dotąd spotykanych, oczywiście na PLUS.


Anula :-)

piątek, 13 listopada 2009

Minął ROK odkąd upiekłam pierwszy chleb



Przez ten czas bardzo rozszerzył się mój asortyment piekarniczy. Wypróbowałam całe mnóstwo przepisów, a na moim stole prawie zawsze gości chleb razowy, bułeczki lub jakiś chleb mieszany.
Chlebem nr 1 jest chleb razowy pszenno-żytni. Oryginalny przepis został zaczerpnięty z forum cin-cin, ale moje kompozycje często od niego odbiegają. Piekę zwykle dwie keksówki. Jedną po podzieleniu na 3 części mrożę. Ten chleb nie traci nic na mrożeniu, a przepis jest bardzo prosty, ale trzeba mieć zakwas.

Chleb razowy pszenno-żytni

Wieczorem: mieszamy ½ szklankę zakwasu z 1 szklanka wody, dodajemy po jednej szklance mąki razowej pszennej i żytniej. Zostawiamy na 12-16 godzin.
Następnego dnia. Oczywiście zaczyn musi ładnie urosnąć.
Dodajemy
1 i ½ szklanke wody (ja czasem mieszam pół na pół z maślanką, albo jogurtem, czasem też z serwatką)
1 łyżkę soli,
1 łyżeczkę miodu,
1 łyżkę oleju (daje olej ryżowy) i
4 szklanki mąki w większości razowej ( i tu następuje moja kombinacja czasami daje po 2 szklanki razowej pszennej i razowej żytniej (2000), czasami zamiast 1 szklanki razowej żytniej daje szklankę żytniej (500), lub zamiast 1 szklanki pszennej razowej, orkiszową razową. Natomiast zawsze staram się żeby była przewaga mąk razowych.
Po dokładnym , nie za długim, wymieszaniu ciasto ma rosnąć aż podwoi swoja ilość. Różnie to trwa w zależności od temperatury pomieszczenia 3-5 godzin, po wyrośnięciu, przekładam do 2 keksówek i dalej pozwalam rosnąć do brzegów foremek. Chleb w piekarniku już nie urośnie za wiele. Nagrzewamy piekarnik do 220 st. C wkładamy delikatnie chlebki, po 10 minutach zmniejszamy temperaturę do 200 st. C i pieczemy jeszcze 35 minut. Ja zwykle po włożeniu chleba ustawiam na pieczenie od dołu, po pół godzinie nastawiam na góra-dół, bez termo obiegu.
Zwykle posypuję chlebek czarnuszką, kminkiem i sezamem. Dno foremek smaruje olejem i posypuje drobnymi otrębami.
Chlebek jest ciemny lekko wilgotny, taki prawdziwy razowiec jakiego w sklepie się nie znajdzie. Pychotka.
-*-

Ostatnio moje wyposażenie piekarnicze wzbogaciło się o maszynę do wypieku chleba Moulinex XXL. Sama bym jej nie kupiła, bo z tego co się naczytałam do razowców i chlebów na zakwasie się ona raczej nie nadaje, zresztą sprawdziłam i rzeczywiście zmarnowałam słoik zakwasu, a chleby były do wyrzucenia, niestety. Okazała się jednak bardzo przydatna do wyrabiania chlebów jasnych, bułek, pizzy itp. Wykorzystałam ją też do zrobienia jabłkowej marmoladki doskonałej do naleśników. Trzeba było tylko trochę pokombinować z programami, najpierw trochę podgrzewałam jabłka, dolewając niewielka ilość wody wody i wlaczając program tylko do pieczenia tak gdzieś na 15 min. Potem po kolejnych 15 minutach wlączałam program na konfitury, który najpierw mieszając rozdrabnia jabłka, a potem podgrzewa, z tym, że po pół godzinie wyłączałam, odczekałam kolejne 15 min i wlaczałam ponownie już na cały program. Cukier dosypywałam w końcowej fazie.
Rewelacyjnie wychodzi w maszynie chlebek pszenny z ziemniakami, taki delikatny, jak to mąż koleżanki powiedział taka „syta bułeczka” i tak zostało.

Delikatny chlebek - „SYTA BUŁECZKA”
z dodatkiem pure ziemniaczanego - z maszyny




Składniki:
430 g maki pszennej
220 ml mleka
Drożdże Instant saszetka 7g odpowiada 25 g świeżych, a tu potrzeba 20g wiec trzeba ich dać troszke mniej (ze świeżych chlebek mi nie wyszedł urósł a potem opadł lepiej sprawdzaja się instant)
1 łyżka oleju
1 jajko (troszeczke zostawic do posmarowania chlebka)
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
3 łyżki pure ziemniaczanego zalane wrzątkiem tak aby powstała dość gęsta masa, najlepiej wody dolewać stopniowo. Moga być oczywiście ugotowane i rozgniecione ziemniaki - jeden duży ziemniak. Można dodać dodatkowo łyżkę mąki kukurydzianej.

Wykonanie: Najpierw wlewamy mleko, olej, potem wsypujemy makę, sól, cukier, drożdże, jajko i ziemniaki. Program u mnie Nr 1. około 3 godziny i wyjmujemy taki chlebek. Jeszcze jedna uwaga, po ostatnim wymieszaniu ciasta wyjmuję mieszadła, po prostu reką je wyciągam i wygładzam powierzchnie chleba, smaruje jajkiem wymieszanym z mlekiem i posypuję czarnuszką, sezamem itp. Żeby upieczony chlebek ładnie wyszedł, po wyjęciu foremki z maszyny trzeba pokrecić mieszadłami od spodu, zwykle do bolców które są na stałe w foremce przywiera chleb. Po tym zabiegu chleb ładnie wychodzi, a od spodu są tylko niewielkie dwie dziurki.
Wspaniały do sera, dżemu czy miodu.

Pozdrawiam z Domowej Piekarni
Anula

środa, 4 listopada 2009

Nasza Chata pod Wiatrakami (7)

Witam


po dłuższej przerwie i pragnę uspokoić Wszystkich oglądających nasz blog i obserwujących remont chaty, że mur solidny, nawet bardzo solidny już STOI, jest fotka, jedynie Główny Budowniczy nie zgodził sie zostać ujawniony, w związku z czym prezentuje fragment ściany ;-). Niska podmurówka to przygotowanie pod pomieszczenie gospodarcze, w miejscu gdzie stoi pionowy bal będzie wejście do piwnicy. Całą ścianę postaram się pokazać w weekend. Może będzie też zarys skarpy.



Serdecznie Wszystkich pozdrawiam





Anula