piątek, 2 listopada 2012

Kacper i Bartek


To nasze dwa koty. Zupełnie różne i pod względem wyglądu i charakteru.  Bartek  (szary) jest bardziej dziki i mniej komunikatywny. Kacper  (łaciaty) jest towarzyski , wszędobylski i ciekawski. Zapach parzonej kawy obudzi go z najgłębszego snu. Wskakuje na krzesło obok mnie, łapka na stół i czeka. Dostaje wtedy kawałek wafelka (śmietankowy bez czekolady), lubi też drożdżowe ciasto, ostatnio dostaje pałeczki z Lidla, które uwielbia (takie specjalne dla kotów).  Kacprowi można dać jakiś smakowity kąsek z ręki, Bartkowi nie bo od razu pazury są w akcji. Jak kroję jakieś mięso Kacper staje mi na nodze, to chyba jakaś kocia dominacja, nie wiem, albo informacja „ jestem tu, stoję i czekam, chyba mi coś dasz”. Kacpra można zostawić w domu samego na dłużej, na 99 % nic nie zmaluje. Bartek na 99% zostawi brzydką niespodziankę.  Ponieważ nie mamy przy domu żadnych otwartych pomieszczeń gospodarczych, typu szopa, gdzie w razie deszczu czy zimna koty mogłyby się chować w czasie naszej nieobecności (chowają się często w szopie sąsiada) przywieźliśmy budę po naszym piesku, która stała ostatnio u rodziców męża. Buda jest porządnie zrobiona, przez mojego teścia, ze styropianem pomiędzy dwoma warstwami desek. Ustawiliśmy ją  jakieś 80 cm nad ziemią, na belkach, pozostałych jeszcze do pocięcia. W środku została wyłożona kocykami na których koty wcześniej spały w domu. Oczywiście wszyscy mówili, że do takiej budy kot na pewno nie wejdzie. Pierwszy budę zaakceptował Bartek. Po jakimś czasie zauważyłam, że i Kacper się do niej przekonał. Ale nigdy nie były razem. Nawet w domu z reguły śpią z daleka od siebie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy ostatnio wracając po paru godzinach nieobecności, było wtedy dosyć zimno najpierw Bartek, a za nim Kacper wyskoczyły z budy jak tylko usłyszały, że otwieram drzwi. Patrzyłam, czy nie ma 3 kota, od  sąsiadów, ale na razie nie. Koty są mądre, jak zimno, razem cieplej. Nawet wzajemne animozje idą w zapomnienie.

Towarzyski i wszędobylski Kacperek


Coś tu chyba Pani nabroiłem

 Patrzcie jakie mam pazury

Bartek

Każdy na swoim miejscu


No i jeszcze jedno Kacperek, nie ma ogonka, ma tylko mały kikucik. Kiedyś nie było go parę dni. Przyszedł ze strasznie zmasakrowanym ogonkiem. Nic się nie dało zrobić i weterynarz musiał mu go usunąć. Od tej pory nie znika i trzyma się blisko domu. Oba nasze kotki są wykastrowane, nie mam więc na sumieniu potopionych małych kotków do których narodzin mogłyby się przyczynić, ale to na wsi rzecz bardzo rzadka, jak i to żeby się kotem w ogóle przejmować. Koty są wielkim indywidualistami, ale to nieprawda, że przywiązują się do miejsca, przywiązują się do człowieka i kochają go po swojemu, po kociemu. Jak się obrażą,  bo na coś im akurat nie pozwalamy, siadają odwrócone do nas tyłem. Szybko im to jednak przechodzi. A mruczenie zadowolonego kota, mruczenie jest bezcenne.

Kocia budka :)


Posiadacze i Miłośnicy kotów łączcie się :)



piątek, 19 października 2012

Dla zapominalskich


Zdarzało Wam się zapomnieć o czyichś imieninach albo urodzinach? Mnie w tym roku udało się nawet zapomnieć o rocznicy własnego ślubu. Z roku na rok przybywa nam takich dat do zapamiętania. Czyjś ślub, nowy członek w rodzinie i jego data urodzin i imienin. Także smutne wydarzenia o rocznicy, których należałoby pamiętać. Przepisywanie ze starego  kalendarzyka do nowego zajmuje sporo czasu. Można mieć taki przypominacz w kalendarzu w komputerze, ale w momencie, kiedy coś podzieje się z komputerem pozostajemy z niczym. Kiedyś obiło mi się o uszy, że można dostać taki kalendarz bezterminowy, gdzie nie ma nazw dni tygodnia ani roku są tylko miesiące i kolejne dni. Nie udało mi się jednak nic takiego znaleźć. Za to kiedyś w szmateksie  udało mi się kupić za cały 1 zł kalendarz nowiutki ale sprzed paru lat, a konkretnie z 2009 r. Bardzo ładnie wydany z pięknymi kwiatami na każdej kartce.  Miejsca przy każdym dniu jest wystarczająco dużo aby umieścić zapiski. Przy urodzinach piszę sobie też rok i od razu wiem które to urodziny. Tak samo z rocznicami.  Jak ktoś lubi scrapbooking  może sobie taki bezterminowy kalendarz wykonać sam. Może to być też pomysł na prezent.  Dzisiaj uzupełniłam kalendarz  dopisując w dniu kiedy braliśmy ślub rok, a zamykając kalendarz stwierdziłam, z miłym zaskoczeniem, że to…  ten sam rok co na okładce kalendarza. No cóż teraz powinnam zapamiętać przynajmniej rok i dzień bo taki sam jak moje imieniny.  Co do miesiąca będzie problem bo myli mi się wrzesień z październikiem. Potrzebne będzie jakieś skojarzenie. Bo ja głównie na zasadzie skojarzeń zapamiętuję. Numeru własnej komórki nie znam do tej pory, kody, które muszę pamiętać, bo nic bym w sklepie na kartę nie kupiła, pamiętam na sadzie skojarzeń. Na przykład nie zapamiętam 21 tylko, że nie jest po kolei rosnąco ale akurat odwrotnie , 36 to 3 i 2 x 3. Tak już mam.
Co do kalendarza sprawdza się super, od jakiegoś już czasu nie spóźniłam się nigdzie z życzeniami. Jest tylko jeden mały, malutki problem , nie można zapomnieć  do niego zajrzeć :).

Pozdrowienia dla Wszystkich zapominalskich  



wtorek, 9 października 2012

Wzruszająca serenada i wzruszający głos

Nana Mouskouri śpiewa La Paloma

http://www.youtube.com/watch?v=42lg0kkCU74&feature=related

Paloma  to po hiszpańsku  gołąb :), a w tym wypadku chyba raczej imię lub określenie dziewczyny, tym bardziej, że wersja piosenki jest portugalska, a po portugalsku gołąb  to pombo :) Trochę to zagmatwane ale głos Nany Mouskouri jest cudowny.

http://www.youtube.com/watch?v=b4mmj4hOG28

Drugie wykonanie Semino Rossi :)

Mnie podobają się oba wykonania.


A to tłumaczenie piosenki, lepiej się słucha jak wiadomo o co chodzi. Tłumaczenie pochodzi ze strony http://www.tekstowo.pl/


 La paloma

Już noc, dookoła błyszczy tysiącem gwiazd,
W tę noc serenadę miłosną Tobie gram.
Czy wiesz, że dla Ciebie
Księżyc tak cudnie lśni.
A ja w okno Twoje zaglądam razem z nim.
Noc dla kochanków jest najwspanialszym darem,
Noc Księżycowa otacza swoim czarem.
Lecz zanim minie noc,
Zanim Księżyc zgaśnie.
Chcę blisko Ciebie być,
Kiedy wszystko zaśnie.
Spójrz Palomo, to ja
Czekam tutaj na Ciebie.
W taką noc jak ta
Zdarzyć się może 
To wszystko czego chcesz.

Już noc otula Cię srebrzystą kołdrą snów.
A ja pocałunkiem chcę Ciebie budzić znów.
Czy wiesz ukochana, kiedy wstanie dzień?
Czy wiesz, że o świcie zobaczysz właśnie mnie.

Noc....

Spójrz Palomo to ja
Gwiazdy świecą na niebie
Dam Ci jedną z nich, tę najpiękniejszą,
Bo skradłaś serce me.
Bo skradłaś serce me.
 

Miłego dnia :)

czwartek, 4 października 2012

Muzycznie i imbirowo na jesienne wieczory


Chciałam się podzielić z Wami swoim ostatnim muzycznym odkryciem. Odkrytym,  jak to zwykle bywa :), zupełnie przypadkowo. Czytając ostatnio książki Mariusza Szczygła o Czechach (Zróbmy sobie raj i Gottland) sprawdzałam coś w internecie na temat Karela Gotta. Nigdy za tym panem  nie przepadałam jako piosenkarzem, a po przeczytaniu książek (głównie Gottland) również za człowiekiem, ale chciałam się upewnić czy po latach gust mi się nie zmienił jeśli chodzi o śpiewanie. W swojej niechęci się utwierdziłam  znajdując na You Tube kilka jego utworów. Był też jeden utwór, który wykonywał razem z  Semino Rossi. I to jest właśnie moje odkrycie. Semino Rossi pięknie śpiewa po niemiecku, hiszpańsku i włosku. Nie znam niemieckiego, ale wydaje mi się, że dzięki swojemu latynowskiemu pochodzeniu (Argentyna) jego niemiecki nie jest taki twardy. Zresztą zapraszam do posłuchania i oglądania. :)

Nostalgicznie
Guitarras de Nostalgia

Sierra Madre del Sur

Operowo
Va pensiero-Die Sehnsucht wird Siegen


 Rozrywkowo
Bailamos

Szlagierowo i tanecznie
Rot sind die Rosen/ Son Tomas bellas


Das Tor zum Himmel ist die Liebe


I wiele wiele innych :)

Przy słuchaniu w jesienne wieczory polecam herbatkę imbirową dobrą na wszystko, a na pewno na przeziębienia i łamanie w kościach.

Imbir można dostać w naszych sklepach bez większego problemu. Ważne, żeby nie był wyschnięty. Mój imbir nawet puścił kiełek, ale uprawianie go w doniczce raczej nie przeniesie dużych korzyści, chociaż z ciekawości można spróbować.

Przepis na herbatkę.
Łyżeczkę startego imbiru zalewamy gorącą, ale nie wrzącą wodą, dodajemy stołową łyżkę miodu i wyciskamy sok z ¼ cytryny. I pijemy. Z początku piecze w usta, ale pieczenie szybko mija.

Imbiru możemy zetrzeć więcej i przechowywać w słoiczku w lodówce przez parę dni.

Ciepłych nastrojowych jesiennych wieczorów życzy Anula

czwartek, 20 września 2012

Wierszyk z dzieciństwa i potęga Internetu


Mała Ania, jak każde małe dziecko, lubiła wierszyki. Czytała je dla niej mama, czytał tata i babcie i ciocie czytały też. Od częstego słuchania niektóre umiała na pamięć i pamięta do dziś. Ale był jeden wierszyk, który dziadek mówił jej z pamięci. Wierszyk z czasem zapomniała. Do dorosłej już Anny  powracał on jednak co jakiś czas jednym zapamiętanym fragmentem i nie dawał spokoju. Pamiętała sens wierszyka, ale nie mogła sobie przypomnieć całości. Nie znała też autora. Niestety nie miała też już kogo zapytać . Pewnego dnia usiadła przed komputerem i zaczęła męczyć google wpisując zapamiętany fragment, ale nic nie znalazła. Na jakiś czas dała spokój, ale kiedyś coś ją natchnęło i wpisała w Google  zapamiętany fragment poprzedzając go i kończąc trzema kropeczkami. Jakież było jej zaskoczenie i radość, kiedy w pierwszej linijce zobaczyła większy kawałek tekstu, a klikając w link jej oczom ukazał się cały wiersz. Okazało się, że wiersz był autorstwa Stanisława Jachowicza , którego inne wierszyki dobrze pamiętała np. Pan kotek był chory czy Andzia. A odzyskany wierszyk to

Pszczoła i gołąbek.

 Wpadła w strumyk pszczółka mała,
 Skrzyde
łkami trzepotała,
 Ju
ż w nich siłę utraciła,
 O! w jakim
że strachu była;
 Go
łąbeczek śnieżno-pióry,
 Na ratunek bli
źnich skory,
 Spuszcza listek... pszczó
łka rada,
 Na zielon
ą łódkę siada,
 Skrzydła siłę odzyskały,
 I ulecia
ł owad mały.
Nikt o swem nieszcz
ęściu nie wie.
Jako
ś wkrótce gołąbek siadł sobie na drzewie,
 Spokojny! szcz
ęśliwy!
 A
ż tu myśliwy
Wymierza strzelb
ę, chcąc go zgładzić z świata.
 Pszczó
łka przylata,
Utnie go
żądłem w rękę, strzał ptaszynę mija;
Ocalona, swobodnie w powietrze si
ę wzbija.
Tak zawsze dobroczynno
ść wdzięcznością się płaci,
Nie
śmy pomoc w nieszczęściu dla naszych współbraci.

pogrubioną czcionką zapamiętany fragment. I tak Google sprawiły, że dorosła już Anna na chwilę stała się znów małą Anią wsłuchującą się w głos dziadka mówiącego ten wiersz.
Serdeczności dla Wszystkich
Anula (Ania)

wtorek, 31 lipca 2012

Jeżówki, kleomy, żurawki i zupa z cukini



Jednym słowem ogrodowo znów będzie :).  Chociaż to lato nie sprzyja kwiatom. Upały powodują szybsze ich przekwitanie , a gwałtowne deszcze je niszczą zwłaszcza delikatne róże. Na szczęście są kwiaty, którym taka pogoda nie przeszkadza. Rozwinęły się słoneczniki ozdobne. Są niskie, jakieś 30 -50 cm, oprócz jednego który ma powyżej 2 m! No i miał być mix, a są dwa rodzaje, za to naprawdę pięknie zdobią ogród.

Jeżówka to dla mnie taka baletnica ogrodowa, biała urocza i skromna z płatkami opadającymi na dół


I różowa, mniej skromna, zadzierająca różową spódniczkę do góry


Uwielbiam białe (mogą być kremowe)  kwiaty w ogrodzie i jak tylko pojawiają się takie odmiany staram się je kupić.
Juka już przekwitła, ale wyglądała imponująco


Pysznogłówka, jeszcze pyszni się swoimi kwiatami

Kleomy kolczaste to też kwiaty, które lubię, większość sama się wysiała.

"Diamentowa" Żurawka, po deszczu 

I tęcza, a nawet dwie

Nutka na pięciolinii

Jeśli chodzi o konsumpcyjną część ogrodu to w tym sezonie jestem mile zaskoczona. Poza truskawkami, których pora dojrzewania zbiegła się, jak w większości lat, z porą deszczową, wszystko inne, odpukać, rośnie wspaniale. Borówki w tym roku są słodziutkie i jest ich dużo, zaczynają pojawiać się pierwsze malinki. Jedna z kupionych w zeszłym roku czerwonych, okazała się żółta, ale to nawet lepiej i szkoda, że tylko jedna. Lubię takie różne ciekawostki w ogrodzie.  Co roku sadzę cukinie albo kabaczka. Co roku sadzę ich mniej, a i tak okazuje się za dużo. W tym roku mam cukinie żółtą i zieloną i oczywiście w nadmiarze.

 W zasadzie wykorzystywałam ją tylko do lecza. Na słodko cukinii nie lubię, ale znalazłam przepisy na roladki z cukinii http://www.kwestiasmaku.com/blog-kulinarny/roladki-z-cukinii-z-serem-i-suszonymi-pomidorami/ wyglądają zachęcająco  i na zupę. Na zupę jest dużo różnych przepisów więc linków nie daję. Moja jest jeszcze trochę inna, a że mi smakowała więc podaję przepis.


Zupa krem z cukinii
Potrzebne nam będzie na 4 porcje:
-jedna cukinia tak do 1 kg
- 2 średnie ziemniaki
- 1 marchewka
- nieduży kawałek selera (ja miałam mrożony)
- 2 gałązki natki z selera
- 1 duża cebula
- 1 ząbek czosnku
- 1 serek topiony (ja miałam akurat z szynką)
- 1 łyżka oliwy
- pieprz, sól, jakieś własne ulubione przyprawy, ja dodałam jeszcze troszkę maggi
Cukinię (po obraniu i usunięciu pestek), ziemniaki, marchewkę, selera kroimy w kostkę i razem z natka selera wrzucamy na osoloną wodę (około 1 litr).  Gotujemy, aż warzywa będą miękkie. Na oliwie podsmażamy drobno pokrojoną cebule i czosnek na złoty kolor. Dodajemy do warzywnego wywaru i miksujemy dodając serek topiony. Po zmiksowaniu doprowadzamy do zagotowania i dodajemy przyprawy wg uznania. Do zupy można dać grzanki z patelni, można też np. prażone migdały, albo tarty żółty ser. Ja dałam tylko pietruszkę i chlebek tostowy.  
Smacznego!












wtorek, 10 lipca 2012

R&R


Zapraszam do mojego blogu o rękodziele i recyklingu

Pozdrawiam
Anula



piątek, 29 czerwca 2012

Fotorelacja ogrodowa

Kwitnący Żeleźniak


Ponieważ w chacie remontowy zastój,  natomiast ogród powoli zaczyna nabierać charakteru, parę słów i fotek o nim. Ogród to twór żywy, więc na pewno zawsze będzie się w nim coś zmieniało, i samo z siebie i z moim udziałem.  Każdy z moich ogrodów  (ten jest już 5) był zupełnie inny, ale do każdego staram się ściągnąć rośliny, które lubię, jednocześnie w dużej mierze wykorzystać to co zastałam.  W obecnym ogrodzie, oprócz kwiatów i kilku drzewek owocowych z których została jedna jabłonka, tylko ze względu na dający cień, bo jabłka są niedobre, nie zastałam nic więcej. No oczywiście były jeszcze chwasty.Można więc powiedzieć, że zaczynałam praktycznie od zera. Mój pomysł na obecny ogród to taki w stylu vintage. Jest taki nurt w modzie to czemu nie w ogrodzie.  Z roślinami i kwiatami, których kiedyś w wiejskich ogródkach było dużo, a teraz wypierają je kolorowe żwirki i posadzone w nich iglaczki. Nie lubię tego typu ogrodów, ładnie wyglądają przed supermarketem. Dla mnie kolorowe żwirki do tego kolorowa kostka ułożona we wzorki to takie ogrodowe koszmarki nowobogackich. Mój ogród to przede wszystkim  dobrze utrzymany i koszony przynajmniej raz w tygodniu trawnik. Piękny trawnik to podstawa. Na nim najlepiej prezentują się grupy kwiatów, szczególnie róże,  krzewy i drzewka. Nawet warzywniak połączony z trawnikiem wygląda inaczej. Zresztą u mnie nie ma  ścisłego podziału,  warzywa i zioła rosną często między kwiatami . Nieodłącznym elementem każdego mojego ogrodu  są naturalne kamienie (głównie piaskowiec) tworzące skarpy, murki i obwódki rabatek, albo wręcz całe rabatki. Pod kamienie daje wtedy włókninę. Małe detale bez których mój ogród byłby pozbawiony akcentu to donice z kwiatami, ziołami a czasem i warzywami (pomidorki liliputki np.) Niektóre kwiaty jak np. maciejka, bratki na rabatkach z czasem stają się brzydkie. Jeszcze szkoda ich wyrzucić, a nie wyglądają już atrakcyjnie. Donice zawsze można gdzieś ukryć i zapachem maciejki cieszyć się do ostatniego kwiatka.  Poprzednio pokazywałam pąki żeleźniaka. Tu już w pełnej krasie jego piętrowe kwiaty.


Ogród świeżutko po koszeniu, w donicy pomidorki


Juka będzie kwitła, pożółkła trawa, to miejsce po wyciętych już makach, z czasem zarośnie na zielono, a wiosną znów pojawią się maki


Dziewanna też zabiera się do kwitnienia, bardzo jestem jej ciekawa, to właśnie jeden z zapomnianych kwiatów. Posiałam też malwy, mam nadzieję, że zakwitną w przyszłym roku


Zanim opublikowałam ten post , zakwitła :)

Ogród o zmierzchu, czerwieni się róża rumba i w oddali maki, które wyrosły na kompoście, za tym usypanym wałem obsadzonym na górze czerwonymi berberysami i cyprysikami groszkowymi jest ukryty kompost. Srebrzyste drzewko to oliwnik, pięknie pachnie w czasie kwitnienia

I z drugiej strony. Ziemia wybrana spod domu pod dodatkowe pomieszczenie została  wykorzystana do utworzenia skarp i mini pagórków. Za jednym jest kompost, pod innym ukrywa się szambo.

Warzywka (jedno z czterech miejsc w których rosną) pomidorki,fasolka, selery, ogórki, cukinia oraz bób, którego na wsi już prawie nikt sadzi. A ja go bardzo lubię i zwykle mrożę. Zamrożony wkłada się do zimnej wody i wtedy idealnie schodzi skórka. Taki się gotuje .Podany z duszonymi kurkami to bardzo wykwintne danie. Można też gotować z marchewką, zamiast groszku, albo dodawać do warzyw z wody z masełkiem  i oczywiście może być  sam. 

Niestety po ostatnich deszczach kwiaty nie wyglądają już tak ładnie, tu jeszcze przed deszczem, ale i przed skoszeniem trawy
Róże




i kwiatek - Kacper :)



Owad - niegroźny :)

Dostałam go kiedyś od sąsiada, niestety śp. Który wiedząc że lubię starocie przynosił mi takie różne znaleziska.Ma odstraszać prawdziwe szkodniki :)Tak w ogóle to jest to popielniczka. Dosyć spora popielniczka.

Samo zdrowie na śniadanko
Ciemny chlebek (tym razem zakupiony) serek domowej roboty i zielenina z ogrodu (szczypiorek, rzodkiewka, rukola, czosnek) z odrobina oliwy. Pychotka! Szczególnie na upały.


Z ogrodniczym pozdrowieniem
Anula



wtorek, 5 czerwca 2012

Cieszmy się z małych rzeczy


Dwie dobre wiadomości! Jak na  moje ostatnie narzekanie to dużo. Co prawda nie  zmienia to mojego stanowiska, że  w sprawach zasadniczych i ważnych nie dzieje się dobrze w naszym kraju, i pewnie ponarzekam jeszcze nie raz, ale jak śpiewa Sylwia Grzeszczak cieszmy się z małych rzeczy.
  
W naszej wsi nie ma punktu pocztowego. Zlikwidowano. Jest coś na zasadzie agencji pocztowej, ale za granicę listu poleconego wysyłać nie można, nie można też odbierać listów poleconych , jeśli akurat  listonosz nas nie zastał. Trzeba udać się do Dukli (około12 km),  autobus jeździ raz w tygodniu (!) nie każdy ma, albo jeździ samochodem. Na szczęście pracownicy placówki pocztowej w Dukli są sympatyczni i jak się zadzwoni to następnego dnia listonosz przesyłkę przyniesie.  Do sklepu gdzie znajduje się agencja mam kawałek i to pod górkę, a z usług poczty korzystam dość często. Właśnie padał deszcz, a ja miałam do wysłania przesyłkę. Czekałam też na przesyłkę z igiełkami do filcowania. No i listonosz przyniósł mi przesyłkę. Tak z głupia frant powiedziałam. „ Szkoda, że Pan też nie odbiera wysyłek poleconych, taka pogoda iść się nie chce” . Jak to nie odbieram? Zapytał pan Listonosz. Odbieram. Zwykłe i polecone, wartościowe też, mogę sprzedać kartki  i udzielić pożyczki. Za pożyczkę dziękuję, odpowiedziałam, jak minął szok i upewniłam się że się nie przesłyszałam, i że to nie prima aprilis, ale to że będę mogła wysyłać listy po prostu z domu to super. I dlaczego wcześniej o tym nie wiedziałam? W ogóle to uważam, że skoro poczta polikwidowała liczne swoje placówki na wsiach to powinny jeździć takie pocztowe busy, gdzie można by było nadać paczkę, list, kupić kartkę, kopertę  jakieś artykuły papiernicze. Przecież w niektórych wsiach nie ma nawet kiosku z gazetami. Przydałyby się też takie amerykańskie skrzynki z wajchą, która jak podniesiona do góry do sygnalizuje, że jest coś do odebrania. Na razie jak mam przesyłkę muszę listonosza wypatrywać. A w zasadzie to nawet nie, bo mam bezpośredni telefon i jak mam przesyłkę  to dzwonię.  Wczoraj Listonosz  odebrał przesyłkę, a dzisiaj otrzymałam potwierdzenie, a także informacje, że jakbym potrzebowała koperty  to też wystarczy zadzwonić. No po prostu szok, a może to w naszej wsi jest tylko taki Listonosz.  

Uwielbiam croissanty. Takie świeżutkie, pachnące masłem, leciutkie, chrupiące, rozpływające się w ustach. Mogłabym ich zjeść nie wiem ile i oddam za nie wszystkie inne słodycze no może z wyjątkiem tiramisu i ptasiego mleczka. Takie jak lubię, w okolicy są nie do kupienia. Upiec jeszcze nie próbowałam, ale  chyba spróbuję.  Parę tygodni temu byliśmy w Berlinie i najadłam się ich do syta. Ostatnio wchodząc do Lidla poczułam znajomy zapach. Były chrupiące, pachnące, jeszcze gorące, pieczone na miejscu. Wcześniej ich nie było, bo do Lidla zachodzę zawsze jak jestem w Krośnie.  Mała rzecz a cieszy.  Szkoda że nie ma w Krośnie jakiejś małej kawiarenki, gdzie można wypić na kawę i zjeść świeżutkiego croissanta. A może jest tylko ja o tym nie wiem.

No i to są te dwie rzeczy, które  mnie ostatnio bardzo ucieszyły.

Ostatnio jestem sama w domu, remont na razie zatrzymany, mężowi przedłużył się pobyt w Berlinie. Córki go potrzebują. Rozstania są dobre, ale na chwilę. My w zasadzie nie rozstawaliśmy się przez ponad 10 lat, czyli odkąd się poznaliśmy. To najdłuższe nasze rozstanie. Zastanawiam się, kiedy ja też spakuję się  i wyjadę. Na razie czas wypełnia mi ogród, czytanie i jakieś szycie i inne drobne robótki. Przeczytałam ostatnio książkę Janusza L. Wiśniewskiego i Małgorzaty Domagalik  „188 dni i nocy”. Nie da jej się przeczytać w jeden wieczór. Nią trzeba się delektować, przeżywać, analizować. To nie powieść, gdzie akcja toczy się wartko i czytasz bo nie możesz doczekać się końca. Tą książkę czyta się tak  jakby chciało się czytać ją w nieskończoność, codziennie nowy rozdział.  Zresztą ja bardzo nie lubię jak książka, jeśli jest dobra, się kończy. Zawsze mam wtedy jakiś niedosyt. Tak było również w tym przypadku. Ale jest jakby kontynuacja w książce "Między wierszami". Nie mogę też zrozumieć dlaczego nie przeczytałam do tej pory „ Samotności w sieci” chociaż jest w naszej biblioteczce od przeszło 10 lat.  I są w niej dedykacje jakie oboje z mężem sobie zapisaliśmy.  Bo też poznaliśmy się w sieci i też byliśmy samotni. Nie wiem dlaczego nie przeczytałam jej 10 lat temu, ale czytam teraz i jestem zafascynowana i zaskoczona jak wiele rzeczy jest mi znajomych, a najbardziej żółta  koperta tyle że na Odigo. Mój obecny mąż też był w Niemczech, tyle że w Berlinie, a ja w Warszawie. „Samotność w sieci” jest więc mi podwójnie bliska.

Na koniec trochę fotek z ogrodu, biało, biało-czerwono i żółto. Niestety po ostatnich deszczach nie wyglądają już tak pięknie. Pogoda nie sprzyja też królowej ogrodów - róży. Pierwsze już nieśmiało rozwijają pąki.  Najlepiej rośnie oczywiście zielsko.






Ten kwiatek poniżej to cała historia. Nazywa się Żeleźniak. Parę lat temu udzielałam się na forum ogrodniczym. Uczestnicy forum często wysyłali sobie jakieś ciekawe rośliny. Ja też paru osobom wysłałam jakieś kwiaty i nasiona. Sama również otrzymałam m.in. właśnie tego żeleźniaka. Maleńka sadzonka przyszła w bąbelkowej kopercie Pocztą Polską i nic jej się nie stało! Widocznie nie na darmo tak właśnie się nazywa. Posadziłam ją w ogrodzie. Przyjęła się i rozrosła, a kiedy się wyprowadzałam na jakiś czas do bloków wykopałam  sadzonkę i dałam na przechowanie i rozmnożenie do koleżanki. I od zeszłego roku mam ją znów, w swoim nowym ogrodzie. W zeszłym roku sadziłam ją kwitnącą. W tym roku zakwitnie już u mnie. Na razie są pąki. Kwitnie na żółto.

http://kwiaty-ogrody.pl/?p=529 tu można przeczytać o tej roślinie. Podobno jest też miododajna i występuje w kolorze różowym. Widziałam też już nasiona firmy Legutko. 


I tak zupełnie na koniec, nowy kawałek ogródka warzywnego. Przedtem leżało tu drzewo, które zostało już poskładane w jedno miejsce, a obok góra ziemi wybrana z chaty jak robiliśmy podłogi. Ogródek wygląda bardzo dziewiczo. Po prostu zielsko nie zdążyło się tu jeszcze zadomowić.


Serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę więcej ciepła i słońca :)