niedziela, 29 czerwca 2014

Porzeczkoagrest i inne rośliny


które mimo wielokrotnych przeprowadzek, a co za tym idzie zakładaniem kolejnych ogrodów idą za mną. Niektóre pamiętam z rodzinnego domu, który otaczał ogród z licznymi drzewami i krzewami – głównie porzeczek.  Nie było wtedy mody na obsadzanie ogrodów iglakami. Rosły natomiast kaliny, jaśminy i bzy. W większości jednak ogród zajmowały rośliny pożyteczne, czyli drzewka owocowe, krzewy owocowe i warzywa. Niektóre jak na przykład porzeczki przynosiły nawet pewien dochód, gdyż część sprzedawało się w skupie. Babcia z porzeczek robiła bardzo dobry kisiel, a moja niania nie piła herbaty tylko wodę z sokiem z czarnej porzeczki, dziadek natomiast wykorzystywał porzeczki na domowe wino. Nie wszyscy lubią czarną porzeczkę, mimo jej cennych właściwości , przez jej charakterystyczny zapach. Ale jest porzeczkoagrest, który nie ma tego charakterystycznego dla czarnej porzeczki zapachu. Owoce są duże jak agres, a krzaki bujne i niekłujące. I nie mogę zrozumieć dlaczego ten krzew jest tak mało popularny. Pierwszy raz zetknęłam się z porzeczkoagrestem w moim drugim ogrodzie, właściwie to ogródku, bo było to 300 m2 działki na Ogródkach pracowniczych w Milanówku. (Truskawki w Milanówku – znacie? Śpiewała Hanna Banaszak, ale także Agnieszka Kotulanka i dużo bardziej mi się ta wersja podoba. Nie wiedziałam nawet, że tak ładnie kiedyś śpiewała). A wracając do ogródków działkowych o imieniu Malwa to tam właśnie odchwaszczając zapuszczoną przez lata działkę odkryłam porzeczkoagrest. I od tamtej pory w każdym kolejnym ogrodzie musi być. Kiedy wiozłam łubiankę tych dorodnych owoców wysłużoną kolejką wąskotorową do domu w Warszawie parę osób chciało je ode mnie  kupić licytując się nawet ceną. Inni podziwiali pytając co to za owoc. Oczywiście dowiozłam je bezpiecznie do domu i zrobiłam, to co zawsze robiłam z porzeczek czyli galaretkę. W kolejnych ogrodach miałam wersje pienne, których nie lubię. Niestety innych nie mogłam dostać. Teraz też mam pienną, ale wyhodowałam sobie sama wersje krzaczastą. Krzaki mają 3 rok i już sporo owoców i duże przyrosty.  Myślę, że od przyszłego roku nie będę już musiała kupować czarnej porzeczki na ulubioną galaretkę. 




Co jeszcze muszę mieć w ogrodzie. Agrest. Mam 3 krzaki, malutkie, zakupione zeszłej jesieni,  niestety pienne, ale za to odmiana bezkolcowa. Też spróbuję sobie wyhodować wersję krzaczastą. Na jesieni planuje jeszcze kupić wiśnię North Star. Najlepsza jaką znam. Drzewka mają zgrabną koronę, nie trzeba ich przycinać i dają smaczne, duże, ciemne owoce.  W tym roku posadziłam 2 sadzonki pigwowca (na nalewkę i sok) ale na plony trzeba będzie jeszcze poczekać.  Nie mam jeszcze w ogrodzie bzu i jaśminu, ani kaliny z kwiatami jak kule i jeszcze wielu innych kwiatów, które dobrze mi się kojarzą. W końcu ogród to miejsce, w którym trzeba się dobrze czuć i wzrok mają przyciągać rośliny, które lubimy. Nie będzie w nim łubinu, mieczyków, pelargonii i aksamitki (chyba że biała :)) ale na pewno miejsca nie zabraknie dla róż, peoni, irysów, liliowców, lilii, złocieni i koniecznie maciejki pachnącej wieczorami. Co drugi rok zakwita mi dziewanna. Sama się wysiewa, a że jest dwuletnia w jednym roku pojawiają się rozetki w następnym wyrasta gruba łodyga obsypana żółtym kwieciem. W tym roku właśnie rozpoczęła kwitnienie.


Pochwalę się jeszcze ukończoną ścieżką...

A kto ma ochotę niech posłucha Agnieszki Kotulanki i Truskawek w Milanówku.


" ... Truskawki w Milanówku na talerzykach Rosenthala, przysiadły od hołoty z dala, wśród śmietankowej mgły..."

A swoją drogą bardzo mile wspominam kilkuletnie posiadanie działeczki z mini domkiem, sobotnio-niedzielne wyjazdy, z początku kolejką, potem maluchem. Różni ludzie, w różnym wieku, różne zawody spotykają się przy wspólnej pasji, uprawiania skrawka ziemi.
Miłego wieczoru.






czwartek, 19 czerwca 2014

Ogrodowe fascynacje


Palmy?
Dawno nie zamieszczałam zdjęć z ogrodu, który coraz bardziej się rozrasta co mnie bardzo cieszy. Lubię ogrodowy busz aczkolwiek kontrolowany :). To oczywiście nie palmy tylko nasz sumak :).
Tak kwitł w tym roku szczodrzeniec

Róża, która zagubiła swoja szlachetność i jest teraz takim ogrodowym mezaliansem. Najpierw zakwita bujnie  pospolita różowa, potem szlachetna czerwona.


W tym roku ogród wzbogacił się o stolik i foteliki w stylu rustykalnym, które bardzo pasują mi do ogrodu. Sama w pocie czoła je skręcałam i potem malowałam. Są z odzysku i większość szczebelków była dorabiana, ale konstrukcja metalowa jest solidna. W planie mam jeszcze uszycie poduszeczek i nowe pokrycie na parasol ogrodowy, który też jest zabytkowy. Znalazłam go na strychu rodzinnego domu i towarzyszy mi już w trzecim ogrodzie.

W tym sezonie postanowiłam zrobić generalny porządek ze ścieżką, ułożoną prowizorycznie, na chwilę i jak to z prowizorkami bywa przetrwała kilka lat. Przez ten czas w wielu miejscach się pozapadała, a także pozarastała trawą i zielskiem. A tak prezentuje się po ponownym ułożeniu na włókninie. Jeszcze pozostała końcówka. Przestrzeń pomiędzy domem, a ścieżką wyłożona kamieniami. Pomiędzy kamieniami donice z kwiatami. Kotom się podoba.


w trakcie przekładania 
i prawie skończona




Róża w kształcie stożka, bez formowania, 


Oliwnik i sumak to oprócz starej jabłoni jedyne większe drzewka w ogrodzie, dające już trochę cienia i tworzące przytulne zacisze.

W rozmowie z mężem wspomniałam, że szukam takiej lampki ogrodowej na świeczkę. Mówisz, masz. Za parę dni przyszła pocztą :). Mnie oczywiście zszedłby cały sezon na poszukiwaniu, a w końcu stwierdziłabym, że na zimę to mi nie potrzebna. Mój mąż działa szybko i zdecydowanie :).



Róże i maki dominują w tym roku


Miłego nadchodzącego weekendu.