sobota, 14 lutego 2009

Mieszkanie, wynajęte czy własne?

Ten temat powrócił po naszym przyjeździe z Niemiec, gdzie bardzo popularne jest wynajmowanie mieszkań. Zajmują się tym specjalnie do tego powołane instytucje . Zresztą tak jest w wielu krajach. W mieszkaniach zwykle znajduje się podstawowe wyposażenie kuchenne, resztę urządzamy sobie sami. Wynajęcie mieszkania o powierzchni 100m2 w centrum Berlina, w średnim standardzie, po przeliczeniu wynosi 2000 zł . Mieszkania na obrzeżach miasta, czy w mniejszych miejscowościach są sporo tańsze. Mieszkanie nie jest traktowane jako majątek , a po prostu jako mieszkanie. Nikt kogo nie stać nie kupuje mieszkania na własność , które potem miałby spłacać przez kilkanaście, albo kilkadziesiąt lat. Wynajęte mieszkanie łatwiej zmienić, kiedy pojawi się taka potrzeba z przyczyn życiowych czy zawodowych. A pieniądze które trzeba by wydać na zakup można spożytkować w inny sposób. Oczywiście zwykle wpłaca się kaucje, ale wynosi ona zwykle 3 czynsze.

U nas jesteśmy skazani na wynajem mieszkania, podpisując umowę z bezpośrednim właścicielem zwykle na rok lub dwa i po tym terminie możemy znaleźć sie w punkcie zero, czyli znów szukać mieszkania, jeśli właściciel będzie miał co do niego inne plany. Ceny mieszkań do wynajmu też są u nas zawrotne, w Warszawie o podobnym metrażu 3500 -4500 zł, a nawet 7000 zł. W większości są to apartamenty, umeblowane, skazujące nas na mieszkanie w wybranych przez wynajmującego granatowych kafelkach, srebrnych kuchniach z barowymi stołkami zwykle połączonych z salonem, w których najlepiej byłoby nie gotować, itp. Wiadomo to co podoba się jednej osobie nie musi być marzeniem drugiej, każdy chyba chciałby mieć trochę przyjemności w urządzaniu sobie mieszkania i wnieść do niego swój klimat. Prawie brak na rynku mieszkań do wynajęcia przez średnio zarabiającego obywatela.

Dlaczego tak u nas jest? Wynika to pewnie z faktu, że jesteśmy społeczeństwem wykazującym się małym stopniem przemieszczania, bo, no właśnie i tu kółko się zamyka, wymaga to sprzedania jednego mieszkanie, kupienia drugiego i tu pojawia się zaraz problem żeby na jednym nie stracić, a na drugim zarobić.

Myślę, że w naszym społeczeństwie zakorzenione jest poczucie własności, wynikające z tak długiego oczekiwania na własne M, które przecież na początku było mieszkaniem spółdzielczym. Wpłacało się na niego kilkanaście lat zanim otrzymało się upragnione klucze, wiec jak potem była okazja wykupu większość społeczeństwa mieszkania wykupiła na własność. Cześć osób, które potem sprzedały mieszkania na wolnym rynku zyskało, ale większość pozostając w swoich wykupionych mieszkaniach nie zyskała nic, a można powiedzieć że straciła ostatnie oszczędności, żeby takie mieszkanie wykupić, a mogła te pieniądze przeznaczyć na co innego, nawet rozkręcenie jakiegoś małego biznesu. Mieszkanie jeśli się w nim zamierza mieszkać to żadna inwestycja. Czyż nie jest paranoją, że pod wcześniej wykupione mieszkanie, bierzemy kredyt? Być może już całkiem niedługo okaże się, że mieszkania w wielkiej płycie nikt już nie będzie chciał kupić i kiedyś wydane na nie pieniądze okażą się stracone.

Anula
Zadowolona mieszkanka wynajętego mieszkania.

wtorek, 10 lutego 2009

Biały, ciemny i bułeczki.


Sztukę pieczenia pieczywa w domu opanowałam już do tego stopnia, że na śniadanie goszczą u mnie dwa rodzaje chlebka i bułeczki. Co prawda nie udało mi się jak na razie upiec dokładnie takich bułeczek jak opisywałam w poprzednim temacie, ale te też nam smakują wiec są pieczone na zmianę z innymi pszennymi bułeczkami. Mój ulubiony ciemny chleb to żytni na zaparce (cześć mąki jest zaparzana). Jest wilgotny, mięciutki z chrupiąca skórką. Przepis pochodzi z forum Cin Cin http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=7268 został zamieszczony przez Liskę, której doświadczenia w pieczeniu chleba często wykorzystuję. Chlebek biały (u mnie zwykle pszenno-żytni) piekę z różnych przepisów, ciągle eksperymentuje, ale ostatnio zachwycił mnie chleb wiejski francuski http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=8204 (i ten właśnie jest na zdjęciu). Przepis zamieszczony przez Mirabbelkę , której wiedza na temat pieczenia rozwiązała wiele moich pierwszych problemów.
Część bułeczek i ciemnego chleba zwykle mrożę, co nie wpływa na jakość pieczywa, a pozwala na wykorzystanie w dowolnym czasie. Oczywiście świeży chlebek (ale nie gorący) jest zawsze najlepszy! O tym pewnie nie trzeba nikogo przekonywać .
Anula