piątek, 8 maja 2015

Maj na skarpie


Do relacji z Niemiec jeszcze powrócę, ale jako przerywnik pokażę zdjęcia skarpy, która teraz jest w pełnym rozkwicie i wygląda najładniej. Potem kwitną pojedyńcze krzewy i kwiaty teraz to symfonia barw. Dominuje barwinek w dwóch kolorach niebieskim i fioletowym, ten fioletowy kwitnie praktycznie przez cały sezon i floksy płożące. Przed skarpą płynie rzeka stokrotek. Przy którymś koszeniu zostanie ścięta, bo z przerośniętą trawa bedzie już brzydko wyglądała, ale na razie cieszy oko.





I jeszcze kwitnące tulipany



i rozwijający pierwsze kwiaty lak.


Intensywnie kwitnie teraz mniszek czyli mlecz i choć jest to chwast niezbyt lubiany w ogrodzie  to warto się wybrać na jego zbiór i zrobić syrop doskonały na przeziębienie. Podobno można i nalewkę. A wogóle to cały mniszek jest jadalny, ale ja próbowałam tylko syropku, który dostałam. Pod tym linkiem, jest przepis na syrop Agnieszki Maciąg, chyba jeden z najbardziej znanych, ale można poszukać innych. Ja szukam takiego bez  długiego gotowania podczas którego wydaje mi się, że syrop gęstnieje, ale pewnie traci swoje witaminowe wartości.  
Miłego weekendu.







piątek, 1 maja 2015

Jeszcze raz Szwarzwald - cz I



W tym roku kolejny już (3) raz pojechałam do Niemieckiego Szwarzwaldu. Przed wyjazdem 30 kwietnia, pogoda była nieciekawa.


Wiatr, deszcz, deszcz ze śniegiem i grad towarzyszył mi całą drogę do Freiburga. Miałam jednak szczęście ponad 24 godzinną podróż spędziłam bez przesiadek. Wsiadłam w Krośnie i wysiadłam we Freiburgu. Rewelacja. Przez okno autokaru fotografowałam zmieniającą się jak w kalejdoskopie pogodę. 



Tłoku w autokarze nie było. Podejrzewam, że jednak większość przebywających w Niemczech Polaków jechała na święta do Polski, a ja akurat w odwrotnym kierunku.
Freiburg powitał mnie już dużo cieplej, a mąż, jak zawsze, bukietem kwiatów. Kolorowo, wiosennie i świątecznie było też na ulicach. Tutaj Staufen, o którym pisałam we wcześniejszych postach dotyczących Niemiec. 



Na ten mój przyjazd mąż przygotował parę atrakcji: wyjazd do Colmar - uroczego starego miasteczka we Francji, zobaczenie największego wodospadu w Szwarzwaldzie i przejazd wyciągiem krzesełkowych do punktu widokowego,  a następnie zjazd w dół w dwuosobowych "pojazdach" (ang.nazwa coaster)  trzy kilometrową trasą z  serpentynami, miejscami na sporej wysokości nad ziemią. Do Colmar pojechaliśmy w drugi dzień świąt, ale to opiszę oddzielnie. Jadąc do wodospadu mijaliśmy urocze miasteczka. W wyższych partiach gór leżało jeszcze dużo śniegu. 






A oto i Wodospad w Todtnau o wysokości prawie 100 m. 
Dla wytrwałych, ścieżką na zboczu po lewej stronie można było dojść na szczyt wodospadu, na umieszczoną nad nim kładkę i popatrzeć z góry na wodospad.  




Na pewno miejsce to warte było zobaczenia, a nawet, czego z reguły  nie robię, upamiętnienia się na jego tle. Na górę nie weszłam, bo wcześniejsza jazda  serpentynami po wąskich górskich drogach, nad przepaściami, wywołała u mnie  lęk wysokości, którego wcześniej nie odczuwałam i tak nie stanęłabym na tej kładce.

Na koniec tego postu chciałam jeszcze pokazać cmentarz, na którym chciałoby się spocząć , a nawet odpocząć.  Widziałam kilka i wszystkie wygladały podobnie. Doskonałe miejsce na chwilę zadumy.




Porównując z naszymi cmentarzami nasuwa się taka refleksja. Bogate społeczeństwo - skromne groby, ale zadbane cmentarze. Biedne społeczeństwo - marmurowe grobowce i zaniedbane cmentarze, a nawet te bogate groby o których pamięta się w najlepszym wypadku 2-3 razy do roku. 

A to widok z góry na miasteczko Todtnau (wodospad jest w pobliżu stąd taką samą nazwę).

Z tego miejsca rozpoczyna się zjazd po widocznym z prawej strony torze. Nieco bliżej widać wyciąg krzesełkowy, którym wjeżdża się na górę. Ale o tym i o innych ciekawostkach w następnym poście.
Zainteresowanym Szwarzwaldem polecam pozostałe posty o moim tam pobycie.  

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu i życzę miłego weekendu.