piątek, 31 grudnia 2010

Na Nowy Rok :)

Dla Wszystkich Blogowych Przyjaciół
Klinij na link zamieszczony poniżej aby ją zobaczyć.


http://mojekartki.eu//card.php?pok=3c8c9b572478b45026430c5d4269b093

czwartek, 23 grudnia 2010

Święta i świąteczne wspomnienia


Przede wszystkim chcę podziękować Wszystkim, którzy zaglądają na mój blog, zostawiają miłe słowa, wykazują zainteresowanie, piszą maile kłaniam się nisko i pięknie dziękuje i składam świąteczne życzenia


Wigilii tradycyjnej i nastrojowej

Przy choince i kolędzie

Świąt radosnych i spokojnych

Miłych spotkań z bliskimi

Odpoczynku i radości

Chwili na refleksje

A Nowy Rok niech Wszystkich

Szczęściem darzy

Anula z Chaty pod Wiatrakami


Chciałabym też w ten świąteczny czas przytoczyć wiersz który napisał mój Śp. Wujek Stanisław w roku 1953 (jeszcze przed moim urodzeniem). Wiersz czytany był przy wigilijnej wieczerzy. Dla mnie to wyjątkowa pamiątka. Z wyjątkiem mojej cioci Marysi (na którą zresztą zawsze mówiłam po imieniu) nikogo nie ma już wśród nas. Myślę, że pamięta ten wiersz i będzie to dla niej miłe przeżycie. W nawiasie napisałam kogo dotyczyły poszczególne strofy, odnosząc pokrewieństwo do mnie.

Zapraszam zatem przenieśmy się do domu moich dziadków, jest rok 1953, wszyscy zebrani przy wigilijnym stole, a wujek czyta.



Zwierciadło

Przy Wigilijnym siedząc stole
Posłuchajcie co Wam powie
Paszkwil pióra Mikołaja
Który chwali albo łaja

Więc się nie dąsaj gdy przypadkiem
Poznasz siebie w wierszu cierpkim
Bo wiersz ten interpretuje
jak się każdy zachowuje

Dźwiga często wielkie kosze (babcia)
I jak może chwyta grosze
Wstaje zawsze pierwsza z rana
Przesuwa garnki i ogień rozpala

Jest to osoba najbardziej kochana
Lecz choć najmilsza, najskromniej ubrana
Obiady rzadko przy stole jada
Tylko najczęściej przy kuchni siada.

Jest to kobieta o duszy nieziemskiej
Najdroższa istota dobroci anielskiej
Lecz gdy ją kto bardzo zdenerwuje
Z braku słów ręcznie eksplikuje.

Druga osoba jest arcy zawadyjacka (dziadek)
Co dużo gada o byle cacka
Lubi często prawić morały
Albo wyjeżdża na okres cały.

Bo jest człowiekiem bardzo pracowitym
No i krasomówcą także znakomitym
A że potrzeby państwa rozumie
Uświadamia chłopów jak tylko umie.

Tylko my jesteśmy w wielkiej męce
Bo wciąż nam prawi impertynencje
Ale ostatnio bardzo się poprawiło
Więc życzymy sobie by się już nie odmieniło.

Jest także jedna bogini dama. (mama)
Co bardzo ładnie chodzi ubrana
Aby nabrała figury i cery
Radzę jej zwrócić się do Wenery.

Kobieta ta jest bardzo milcząca
W biurze poważna i dobrze pracująca
A co nas najwięcej absorbuje
To że wieczorami często flirtuje

A choć się tam pocałuje
To przecież nikt im tego nie żałuje
Niech się panienka nie boi nie sumituje
Lecz jak najszybciej ślubną wyprawę gotuję.

Następna postać olbrzymiej miary ( wujek – autor)
Bo lubi wdawać się w przykre sfary.
Osoba ta jest bardzo leniwa
Która dzień cały się wylegiwa.

 
Zdrowie ma zrekompensowane (renta)
Z tego powodu fachowe prace przerwane
O tej personie dużo bo można gadać
Ale z niektórych rzeczy nieprzyjemnie się spowiadać.

Z tego arcy poważnego grona (ciocia Marysia)
Wyróżnia się przemiła mała persona
Która ma zawsze coś do gadania
My chętnie słuchamy jej szczebiotania

Natomiast głowy jest urwanie
Gdy przyjdzie rozwiązywać zadanie
Duma wtedy godzinami
I dodaje pieniądze z piernikami

Lubi za to rysować pejzaże
Ja też jej sądzę że będzie malarzem
Chętnie również w chińczyka grywa
Bajka każda ja porywa!

Starałem się ażeby żadna persona
Nie była zbyt mocno skrzywdzona
Jeśli było coś złego
To proszę nie brać zbyt poważnie paszkwilu mojego

 
Podpisał
Departament Sprawiedliwości
Dziadek Mikołaj

24 XII 1953 r.



piątek, 17 grudnia 2010

Moje życie na wsi


Kiedyś ludzie uciekali ze wsi do miast za chlebem, za pracą, za lepszymi warunkami życia, dzisiaj ludzie z miast uciekają na wieś szukając spokoju, bliskości z naturą, inności. Dawniej emigrujący do miast niewiele ze sobą zabierali. W mieście zdobywali wykształcenie, zakładali rodziny, dorabiali się mieszkania, samochodu, domu. Dzisiaj na wieś ciągną ludzie, którym miasto i jego szybki rytm życia w gonitwie za pieniądzem nie odpowiada. Świadomie decydują się na pewne niedogodności życia na wsi w myśl twierdzenia coś za coś. Nie są jednak w stanie zmienić swojej mentalności i przyzwyczajeń do innego życia. Nigdy nie byli rolnikami. Nie siali, nie zbierali, nie hodowali zwierząt. Nie znają się na tym i znać się nie zamierzają. Ale są dużym potencjałem intelektualnym, który może kiedyś zostanie przez ludność wiejską zauważony. Kiedyś nie teraz. Na razie jesteśmy, obcy, inni, nie przystający do wiejskiej rzeczywistości, a jednak tu żyjący i stanowiący wiejską społeczność.


Przeprowadziwszy się na wieś zetknęłam się z wieloma problemami, które w mieście nie występowały. Szybko jednak zauważyłam, że oprócz dróg, których jakość ważna jest zarówno dla rodowitych mieszkańców wsi jak i tych napływowych, w końcu każdy jakiś tam samochód ma, innych wspólnych problemów brak. Ludzie tak żyją i to im nie przeszkadza, my napływowi jeśli nam się nie podoba, to nasz problem. Jeśli coś ma się na polskiej wsi zmienić to musi to wypłynąć z potrzeby ich rodowitych mieszkańców. Nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę, ani wprowadzać swoich reguł gry. Tu karty rozdaje wieś i trzeba nimi grać jak się chce tu mieszkać. Jak się sprowadziłam na wieś miałam ambicje, żeby coś zmienić. Byłam nawet na jednym zebraniu wiejskim, pierwszym i jak mi się wydaje ostatnim. Nie mój świat. Przyszło mi żyć w warunkach wiejskich, ale mój świat jest za moją furtką. Poza nią jest inny świat, z którego mentalnością trudno mi się pogodzić, ale który muszę zaakceptować, chcąc tu mieszkać. Zawsze będę tu obca, nie znam historii mieszkających tu rodzin, ich konfliktów, sporów i prawdę mówiąc mnie to nieciekawi. Kto komu kiedy i za ile. Chcę mieć poprawne stosunki z sąsiadami, być pomocna i akceptowana na tyle na ile to możliwe. Oni jak będą chcieli zaakceptują moja inność, ja muszę zaakceptować ich bo to w końcu ja się tu przeniosłam ze wszystkimi konsekwencjami jakie ta przeprowadzka pociągnęła za sobą. Nie będę toczyć wojen o fosy, o zbyt szybka jazdę kierowców często bez prawa jazdy, o brak chodników, o brak tabliczki z napisem „Sołtys”, o schludne sklepy, o brak w kiosku gazety którą czytam, o to żeby dzieci chodziły lewa stroną drogi i żeby były na tej drodze widoczne. Nie będę bo nie chce usłyszeć że „przyjechała z miasta i się wymądrza”. Szkoda moich nerwów i zdrowia w końcu przeprowadziłam się na wieś żeby mieć święty spokój.

Dopiero teraz mieszkając na wsi prawie rok czasu zobaczyłam jak duże są różnice w mentalności, zachowaniu, życiowych priorytetach. Do czego przywiązuje się wielką wagę, a czego zupełnie się nie zauważa. Z drugiej strony ludzie na wsi mają swój honor i dumę i nie lubią jak obcy mieszają się w ich sprawy, wiec ja też nie będę. Mogę służyć pomocą i radą jeśli ktoś sobie tego będzie życzył i nic poza tym. Nie chce i nie będę się nikomu z niczym narzucać. Wydaje mi się nawet, że taka postawa zaczyna już procentować. Zyskałam życzliwość mieszkających wokół ludzi mimo, że w wielu przypadkach postępuję zupełnie inaczej niż oni, nie jest dla nich ujmą zwrócić się do mnie czy do męża o radę w różnych sprawach, chętnie pożyczam książki o tematyce ogrodniczej i nie tylko, księgozbiór mamy spory. Pomagamy jak ktoś potrzebuje  pomocy przy komputerze, na tym akurat się znamy, czy inną przysługę na miarę naszych możliwości. Lubię jak na herbatkę wpadnie sąsiadka.
 Wieczory na wsi trochę się dłużą, myślałam o stworzeniu Klubu Pań Wiejskich, spotykających na np. czwartkowych wieczorkach. Spotykały by się tam panie, które zjechały tu z różnych stron Polski i mogłyby na takich spotkaniach podzielić się własnymi doświadczeniami z różnych dziedzin życia. Z czasem na takie spotkania może zaczęłyby przychodzić i tutejsze gospodynie.
Można by wynająć salę w szkole, myślę że nie byłoby problemu, każda z pań przyniosła by coś z własnej kuchni. Takie nowoczesne Koło Gospodyń. Kiedyś kobiety na wsi spotykały się przy darciu pierza, może teraz przy herbatce i laptopie, którego znaczenie na wsi nie zostało jeszcze docenione. Może zrodziłaby się jakaś ciekawa inicjatywa. Ech pomarzyć. To się zdarza tylko w amerykańskich filmach.

Anula
kobieta miejska na wsi

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Gwiazdki



Zawsze jak zbliżają się święta zaczynam robić papierowe gwiazdki. Właściwie to papierowe były one kiedyś, można było nawet w sklepach papierniczych dostać taśmy do ich wykonania. Największą gwiazdę zrobiłam dawno temu w pracy z papieru faksowego - zajęła całe okno!!! Dużym wzięciem cieszyła się w okresie przedświątecznym  taśma, dziurkowana około 2 cm szeroka (już zużyta) z dalekopisu (pewnie niewiele osób pamięta takie urządzenie) .Były w kolorze białym, niebieskim i różowym. Gwiazdki z tej taśmy powieszone na spinaczach ozdabiały biurowe choinki.
Teraz do robienia gwiazdek wykorzystuję wstążki takie jakich używa się w kwiaciarniach (nie może być za śliska i musi się dobrze zaginać). Najlepsza jest szeroka na 1,5 – 2 cm, ale można zrobić z każdej szerokości. Bardzo ładne są malutkie gwiazdeczki z taśmy szerokości 0,5 cm.

Jeśli ktoś chciałby zrobić taka gwiazdkę pokazuje instrukcje jej wykonania Wstążka jest po jednej stronie gładka myślę że pomoże to w składaniu


1.Ucinamy 4 paski o długości 80 cm i każdy składamy na pół

2. Wykonujemy plecionkę , może dokładnie tego nie widać, ale dwa końce wstążki wchodzą w środek złożenia.

3. 4.Ściągamy i zawijamy zaczynając od miejsca gdzie są dwa końce, i tak po kolei, jeden na drugi, a czwarty wsuwamy po spód


5.6. 7. Zaczynając od miejsca, gdzie nad paskiem jest pojedynczy pasek (nie złożony na pół) składamy po kolej 4 paski
8. tak wygląda gwiazdka po złożeniu 4 rogów


9. odwracamy gwiazdkę i to samo robimy po drugiej stronie



10. przekłądamy paski, tak żeby każdy położony był na tym rogu z którego wychodzi, na fotce 9 wstążka jest gładka po przełożeniu z wzorkiem. Paski należy tak zaginać aby nie przykrywały drugiego paska.



11.12. najtrudniejszy moment zrobienie pętelki, włożenie pod pasek wstazki i zaciśnięcie ( nie za mocno) 4 po obu stronach gwiazdki




Delikatnie obcinamy wystające końce i gwiazdka gotowa. Gwiazdkę można zrobić jako jednostronna, czyli pętle tylko po jednej stronie, Może wtedy służyć do ozdobienia prezentu gwiazdkowego. Spód dobrze wtedy zakleić przeźroczystą taśmą. Gwiazdki mogą też być piękna ozdobą świątecznego stołu.

Życzę pieknych kolorowych gwiazdek w każdym domu

Anula

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Odporna na reklamę i zakupy


Ozdobione styropianowe kule – wstażki, pasmanteria plus szpilki, dużo szpilek


No może nie tak zupełnie, bo pokażcie mi kobietę, która nie lubi czasem zakupowo poszaleć, chociażby w szmateksie ;). Ja uwielbiam. Ale poszaleć zakupowo to co innego, niż dać się skusić reklamie na kolejną rzecz, która ma być nam „niezbędnie potrzebna”, a okaże się zupełnie bezużyteczna. Trochę takich rzeczy mam, niestety. Nie zawsze winna jest reklama, czasami brak odwagi by naoglądawszy się różnych rzeczy wyjść ze sklepu nic nie kupując. I ten wzrok sprzedawczyni, pełen wyrzutu. Pamiętam jak po zupełnie niepotrzebnym i nieudanym zakupie jakiejś torebki omijałam potem ten sklep parę lat nie patrząc nawet w jego kierunku.


Właśnie zbliża się przedświąteczny zakupowy szał i co zrobić żeby po jego zakończeniu nie pozostał nam wielki kac.

Mam słabość do ładnej porcelany, ale założyłam sobie z góry że będę miała tylko białą, wiec żadne inne mnie nie kusza, chociaż są piękne. Choinkę od lat ubieramy na złoto czerwono w związku z czym żadne inne trendy typu choinka na biało, fioletowo lub różowa mnie nie biorą i świąteczne kiermasze stroików i innych ozdób omijam obojętnie. Jakąś dodatkowa ozdobę co roku sama wykonuje w tym roku wykorzystując styropianowe kule zrobiłam 3 bombki (mogą być też ozdobą stołu).

 

Człowiek ma naturę zdobywcy i chyba dlatego z rozrzewnieniem wspominamy lata 80-te i zdobywanie towaru. Teraz to nas klientów trzeba zdobywać, a jednie szmateksy dają nam możliwość zdobycia towaru i nawet można zaobserwować, ze ustawiają się do nich kolejki. Paradoks? Inne sklepy muszą o klienta walczyć. Tysiące ludzi pracuje nad tym jak zachęcić nas do zakupu konkretnego towaru i to tak żebyśmy się nie zorientowali i jeszcze byli zadowoleni, chociaż w trakcie zakupów, potem to już nie ważne. Jak w kabarecie - „Będzie Pan zadowolony„ Katalogi i ekspozycje mamią nas pięknymi towarem tylko na obrazku! Najważniejsze to powiedzieć klientowi dużo i nic konkretnego zarazem, a że nie każdy musi się na wszystkim znać, nie zawsze wie o czym jeszcze powinien wiedzieć. Sprzedawcy są usłużni, natrętni wręcz. Nie cierpię, gdy tylko wejdę do sklepu, nawet nie zdążę się rozejrzeć, pojawia się usłużny ekspedient z tradycyjnym pytaniem „ w czym mogę pomóc?” Po za tym nie znoszę żadnych konkursów, punktów, znaczków, gratisów i temu podobnych zachęt do kupna, jeśli ktoś mnie chce zachęcić do zakupu może co najwyżej dać jakiś rabat i to wszystko. Chyba jestem trudnym klientem. Poza tym mam świadomość, że coraz trudniej znaleźć coś solidnego i porządnie wykonanego.


W cukierniach pełno ciastek, ale żeby zjeść dobre ciastko trzeba go sobie upiec, wędlin całe mnóstwo już nawet zabrakło pomysłów jak nazwać kolejny „rodzaj” szynki czy kiełbasy, w piekarniach półki uginają się od pieczywa, ale rzadko uda nam się kupić coś naprawdę dobrego i smacznego. Ceny rosną, a jakość maleje. Nie ma pewności że płacąc więcej otrzyma się lepszy towar czy tylko sprzedawca (właściciel) więcej na nim zarobi. Sklepy z ubraniami mimo, że pełne po sufit odstraszają ceną i wykonaniem, po markowy ciuch lepiej iść do szmateksu jest gwarancja, że po praniu nic się nie stanie, a jeśli nawet nie stracimy fortuny. Kupujemy pismo 200 stron, w tym 100 stron reklam, drugie tyle zdjęć, do czytania pozostało niewiele, luksusowy samochód stanie nam w nocy na bezdrożu, bo akurat elektronika nawaliła, zasięgu w wypasionej komórce brak i co, nikt Ci nawet nie pomoże „Kupiłeś sobie takie drogie auto to się męcz” pomyśli rodak mijając nas starszym modelem, który nawet zepsuty jakoś do najbliższej stacji obsługi się dotelepie. Taki mamy teraz świat lukrowany z wierzchu, a w środku chłam. Nawet markowe nowe, drogie ciuchy to już tylko nazwa, która nie ma nic wspólnego z Haute Coutre (krawiectwo na najwyższym poziomie), bo nie szyją ich krawcy o najwyższych umiejętnościach, a wykonywane są przez tanią chińską siłę roboczą. Wszystko zpsiało jak mawia nasz znajomy. Ostatnio chciałam kupić góralskie kapcie z prawdziwej skóry, a tu wszędzie skóra ekologiczna i straszne badziewie



Rogal nadziewany serem (przepis na ciasto jest tutaj)



I odnośnie zakupów przypomniało mi się takie zdarzenie sprzed lat. Razem z koleżanka z pracy często spotykałyśmy się na przystanku i razem jechałyśmy do , albo wracałyśmy z pracy i gadałyśmy o różnych babskich sprawach. Pewnego dnia koleżanka mówi „Anka, ale miałam wczoraj chandrę, i wiesz co poszłam na zakupy i kupiłam dwie bluzki”. „ No i co?” pytam „przeszło Ci?”. „ Nie, mam jeszcze większą bo wydałam kasę, która przeznaczona była na coś zupełnie innego”. Nie musze nadmieniać ze bluzki nie były tanie.

Ostatnio przekonałam się, że wydawałoby się taka zwykła tarka do ziemniaków może po prostu nie trzeć! Naprawdę! Ziemniak się po nie ślizga, robią się w nim rowki ale zetrzeć się nie da. Porównałam ze starą tarką o okazało się otworki w nowej tarce są źle rozmieszczone, poza tym tarka rozszerza się do dołu, natomiast otworów nie przybywa! Pozatym że ładnie wgląda, pożytek z niej żaden.

Tak więc w tym przedświątecznym szaleństwie zakupowym życze Wszystkim rozważnych i przemyślanych zakupów.

Anula


Worek na orzechy (może być na prezent) uszyty z aksamitu, w środku płótno




P.S.

W chacie na razie zastój, no może nie zupełny M pracuje na uruchomieniem ogrzewania centralnego, bo palenie w jednej kuchni jak przyjdą większe mrozy może nie wystarczyć. Jak zima nie odpuści wylewki na podłogi i rygipsy będą robione dopiero na wiosnę, znaczy to, ze zimą poleniuchujemy trochę ;). Będzie czas na poczytanie mam ochotę na ksiązkę Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się, kochaj", a potem na film (w oparciu o książkę) z Julią Roberts. Ciekawe czy reklama znów ze mnie zakpi?!