czwartek, 19 grudnia 2019

Świątecznie pozdrawiam

Witam Wszystkich
 w tym przedświątecznym tygodniu, pełnym przygotowań, bieganiny, krzątaniny, zakupów, aby  gdy nadejdzie ten świąteczny czas, zabłyśnie wigilijna gwiazdka wszystko było gotowe. Też tak kiedyś miałam, ale przez ostatnie trzy lata Święta Bożego Narodzenia spędzałam poza domem, albo w Niemczech (pracując), albo u rodziny. 
W tym roku jest inaczej. Z dwóch powodów. Po pierwsze, że córka nie przyjeżdża na święta do Polski, a po drugie, że zmęczyła mnie ostatnio praca w Niemczech (bardziej psychicznie niż fizycznie). 24 godziny na dobę, przez dwa miesiące ze schorowaną, starszą, obcą  często uciążliwą osobą to wyczerpująca praca, głównie psychicznie. Przez ten czas żyje się rytmem tej osoby w dzień i w nocy. Dzień za dniem tak samo. Ostatnio jeździłam do osoby praktycznie nie wychodzącej z domu z powodu niesprawności nóg. Brak podjazdu dla wózka uniemożliwiał spacery. To ograniczenie, brak możliwości wyjścia z podopiecznym pomiędzy ludzi, na świeże powietrze, do sklepu wpływało również negatywnie na jego psychikę, a tym samym na zachowanie.
Sanatorium "Pod Jodłą"

Pomyślałam, że na święta wykupię sobie pobyt w  Sanatorium z jakimiś regenerującymi zabiegami. Chciałam odpocząć od wszystkiego. Od Niemiec, od mojej wsi, od codziennego gotowania. Czułam, że jak czegoś nie zrobię dla siebie to eksploduję i trzeba będzie mnie zbierać w przestworzach. Ostatnie trzy lata żyłam praktycznie na walizkach. Zanim zdążyłam się rozpakować trzeba było się pakować na kolejny wyjazd. Przyjazd do domu łączyły się zwykle z ogromną pracą w ogrodzie. Zapłaciłam  za to ponad półroczną kontuzją nadgarstka. Tak więc potrzebny mi był wypoczynek na jakim tak prawdę mówiąc jeszcze nie byłam. Niestety nie udało mi się zorganizować wyjazdu na święta m.in. dlatego że w okresie świąt nie ma żadnych zabiegów. W sumie to zrozumiałe terapeuci, rehabilitanci też chcą mieć Święta.  Do Sanatorium pojechałam więc wcześniej i nie żałuję bo spędziłam wspaniały tydzień wypełniony licznymi zabiegami i spacerami. Jedzenie było smaczne, pokój przytulny z wszystkim co potrzeba. Było też kulturalnie  bo zaliczyłam spektakl teatralny w miejscowej, bardzo zresztą kameralnej Sali widowiskowej. Nie musiałam też daleko jechać  bo Iwonicz Zdrój, gdzie byłam jest dosłownie za miedzą.

Iwonicz Zdrój

Święta natomiast zamierzam spędzić w zaciszu chaty pod kocykiem z dobrą książką i kolędą. Coś tam do zjedzenia też sobie przygotuję . Pewnie z wizytą wpadnie kot sąsiadów, który mój dom traktuje już chyba na równi ze swoim, a może nawet bardziej.  Wiem, że w Wigilię nikt nie powinien być sam, ale ja jestem obecnie sama z wyboru, a nie z konieczności  więc to zupełnie co innego. Uszczęśliwianie kogoś na siłę nie ma sensu. Oczywiście z rodziną i ze znajomymi będę się spotykać  wirtualnie.


Życzę Świąt takich jakie sobie wymarzycie,
hucznych albo spokojnych ,
tłumnych albo kameralnych,
w domu lub restauracji
tak abyście się dobrze czuli, aby było miło,  świątecznie, cudownie
po prostu tak jak lubicie

Anula
Gwiazdka wykonana z papierowych torebek po Herbacie :)

niedziela, 8 września 2019

"Kumpel" chleb :)

Dlaczego Kumpel chleb zaraz wyjaśnię, bo wiąże się z tym zabawna historia. Jak jeszcze mieszkałam w Warszawie wracając z pracy, wiadomo, robiłam zakupy. Zawsze długo szukałam chleba, bo lubię dobry chleb, a wtedy jeszcze nie piekłam,  no i raz trafiłam mleczny chlebek pszenno-żytni, który nam zasmakował i córka nie wiedząc czemu nazwała go Kumpel Chleb. No i tak zostało. Jak przychodziłam z pracy pytała "Masz Kumpel chleb?". Pewnego dnia była u nas na kolacji moja siostra i chleb też jej bardzo smakował. Moja córka powiedziała wtedy bo to Kumpel Chleb. Siostra się nie dopytywała, ale za jakiś czas zadzwoniła, gdzie można ten chleb kupić. Powiedziałam jej gdzie, ale za parę dni znów zadzwoniła, że pytała się i tam gdzie jej powiedziałam i gdzie indziej i takiego chleba nie mają. Jak to nie mają - zdziwiłam się z kolei ja. No pytam wszędzie o Kumpel Chleb i nie mają - na to moja siostra. No i wtedy sytuacja się wyjaśniła i oczywiście było dużo śmiechu z tego zabawnego słownego nieporozumienia.
Ten post napisałam już dawno. Leżał sobie jako wersja robocza i nabierał wartości aż w końcu z braku weny do pisania innych historii puściłam go w blogowy świat. 
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Tu Zaglądających, a znajomym obiecuję, że wkrótce napiszę coś więcej .  Głównie o swojej pracy jako opiekunka w Niemczech, niedługo minie 3 lata jak wyjechałam pierwszy raz. Ale to nie jedyne temat, czuje, że powoli wraca mi wena do pisania  :) . Pa .