sobota, 24 grudnia 2011

Świąteczne Życzenia



W tych zagonionych czasach, w jakich przyszło nam żyć,
Niech te Święta będą wewnętrznym wyciszeniem,
Zwolnieniem biegu, daniem na luz,
Nie musi być wielkiej choinki  i ogromu prezentów,
Nie musi być niezliczonej ilości potraw,
Tysiąca migających światełek,
Całego tego blichtru, 
Najważniejsze żeby była miłość, zrozumienie i miły nastrój
Przy  mrugającym płomyku świec i zapachu świerkowych gałązek.


I tego moi Drodzy, w te nadchodzące Święta, z całego serca Wam życzę,
Anula
  
       

niedziela, 4 grudnia 2011

Chata pod Wiatrakami XXVII

Święta tuż, tuż. Niecały miesiąc, który do nich pozostał zleci nie wiadomo kiedy. Nasze prace  nad oddaniem drugiego (na planie nr 1)  pokoju też zmierzają ku końcowi. Czeka mnie dużo pracy związanej ze sprzątaniem, ale i najprzyjemniejsza część czyli urządzaniem pokoju. To lubię najbardziej. Ten pokój to będzie biblioteka połączona  z  gabinetem męża, który poza pracami remontowymi, dużo pracuje również przy komputerze.


W całym środkowym pomieszczeniu mamy podstawową wylewkę, a ponieważ pozostało nam płyt rygipsowych, a nie bardzo było gdzie je przechować, obłożona została ściana z oknem w kuchni i kawałek bocznej. Co prawda bez ostatecznego wykończenia, szpachlowania i malowania, ale ściana zyskała ocieplenie, co nie jest bez znaczenia przed zimą.
Nie wszystko co zaplanowaliśmy udało się zrealizować, ale też zrobiliśmy trochę prac, których nie planowaliśmy. Zimowe wieczory, mam nadzieję, będą sprzyjały opracowaniu ostatecznego wyglądu holu, wejścia na strych i pomieszczeń na strychu, gdzie planujemy urządzić sypialnię i oraz moje królestwo robótkowe, gdyż szycie i inne robótki bardzo mnie wciągnęły, zasoby  materiałów ciągle się powiększają i potrzebuję na nie sporo miejsca.
A to zdjęcia z kolejnych prac wykończeniowych w pokoju

Na bale poszła ciepła kołderka z wełny...


ściany i sufit obłożone rygipsem....



płytki na podłodze w trakcie układania

Walczyłam, walczyłam i wywalczyłam, żeby pozostawić naturalne tragarze, bez obkładania ich rygi psem. Wykończone zostaną tylko ozdobnymi listwami.

Dla wszystkich, którym brakuje widoku śniegu fotka z ostatniej zimy, śnieżno biały obrusik, krzesło... mimo wszystko takie zaśnieżone miejsce nie zachęca do pracy :)


A tak przy okazji i zupełnie w innym temacie. W naszej okolicy, a pewnie na obszarze większości Polski, a może i Europy od ponad 4 miesięcy nie spadł deszcz. W niektórych okolicznych wsiach brakuje wody i tej z wodociągów i w studniach. Sytuacja jest naprawdę  bardzo poważna. Na solińskim zbiorniku stan wody w niektórych miejscach jest tak niski, że można chodzić po jego dnie. Więcej informacji pod tym linkiem. http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20111123/REGION00/991584968  Bardzo potrzebne są opady deszczu, albo duże opady śniegu, który niestety dopiero wiosną, jak się stopi mógłby poprawić sytuację. W tej chwili każdy powinien wodę oszczędzać. Tymczasem słuchając ostatnio dość często radia Zet, nie usłyszałam ani razu, ani jednego zdania o tym problemie. Zapowiadający pogodę wręcz z radością obwieszczają, że kolejny weekend będzie ciepły i bezdeszczowy. Wiadomo deszcz nigdy nie jest zbyt pożądany, psuje szyki, odwołać trzeba jakieś imprezy itp.  I jak tu powiedzieć, „niestety w dalszym ciągu nic nie zapowiada że spadnie deszcz”. W dobie propagowania wszystkiego co piękne, bogate, ekskluzywne, nieskazitelne, mówienie o oszczędzaniu jest bardzo niepopularne, a szkoda  bo bez wody nie ma  życia i nie ma piękna.
Wyglądająca deszczu
Anula




sobota, 29 października 2011

Pomysły na zimowe wieczory

Wiadomo, że wiosna i lato nie sprzyjają robótkom, a długie wieczory zimowe wręcz zachęcają. Ja trochę pomysłów zrealizowałam wcześniej, sporo też wyszukałam w internecie i te oczekują na odpowiedni moment do ich zrealizowania.

Na początek mój zestaw do prasowania otrzymał nowy wystrój: pokrowiec na deskę, poszewka na poduszkę i wkład do koszyka.

To obrotowe i z regulowaną wysokością krzesełko, jest bardzo wygodne do prasowania i nogi nie bolą od długiego stania, a ja prasowania mam zawsze sporo.

Kiedyś pokazywałam zaczęte skarpety. Tamte zostały już dawno skończone i dane w prezencie. Zrobiłam drugie takie same, a teraz robię kolejne troszkę w innym stylu.
Te zrobione wyglądają tak
Uszycie okładki na segregator zachęciło mnie do uszycia kolejnych okładek
mniejszych na notesik i większych na zeszyt


Przy okazji prezentuje swój zestaw do szycia. Maszyna okazała się trafionym zakupem. Jedwabie i inne cienkie materiały szyje się na niej rewelacyjnie. Przeglądając internet w poszukiwaniu ciekawych pomysłów do realizacji często właśnie ją spotykam. Inne bardzo pomocne akcesoria to okrągły nóż do cięcia materiału, nożyczki do obcinania nitek, różne przymiary, pudełko na szpulki do maszyny i mata do krojenia, samozasklepiająca się.


Kolejny zrealizowany pomysł to romantyczny kobiecy dodatek do bluzki czy sukienki. Kokarda z szaliczkiem



Do ich uszycia, jak do większości rzeczy, które szyję, wykorzystałam apaszki. Apaszek jak również szaliczków i szali jestem wielką wielbicielką, a nawet kolekcjonerką :). Jedni kolekcjonują znaczki albo buty, a inni apaszki. Szyjąc takie różne drobiazgi postanowiłam swoja kolekcję trochę uszczuplić :).

I coś dla panów – elegancka MUCHA




Dostałam takie zamówienie od koleżanki i udało mi się, mam nadzieję, (koleżanka jeszcze nie widziała) mu sprostać. Najwięcej problemu miałam z zapięciem, w pasmanterii nie szło dostać, a zamawiać przez internet paru sztuk się nie opłacało. Ostatecznie coś wymyśliłam, ciekawe czy zgadniecie skąd pozyskałam zapięcie i regulator długości? Zwłaszcza panie powinny zgadnąć :)



Choć za oknem mamy pogodę prawie wiosenną, to wielkimi krokami zbliżają się święta, a wraz z nimi choinka i prezenty. Własnoręcznie wykonane drobiazgi dla najbliższych osób na pewno będą najmilszym prezentem!
Anula
 



niedziela, 16 października 2011

Chata pod Wiatrakami XXVI

Nasze remontowe prace nad chatą obserwuje wiele znajomych osób nie mówiąc o rodzinie. Oczywiście reakcje są skrajnie różne od pukania się w czoło po wyrazy uznania i mam nadzieję, choć nadzieja matką głupich jest, że tych jest zdecydowanie więcej. Kiedyś mieliśmy duży dom, firmę i bardzo duże koszty utrzymania. Teraz mamy nieduży ekonomiczny dom, w sam raz dla dwojga ludzi, niskie koszty utrzymania, dużo wolnego czasu, trochę lat do emerytury, które możemy wykorzystać tak jak chcemy. Remont chaty, czy ktoś chce w to wierzyć czy nie, daje nam bardzo dużo satysfakcji i zadowolenia. I chociaż po cięższych pracach mówimy sobie, że robimy przerwę  na tydzień lub dwa, że trzeba odpocząć, zwykle pod 2-3 dniach robimy plany kolejnych prac . Czasami, jeśli nawet prace remontowe, w sposób widoczny, nie posuwają się do przodu to trwają prace przygotowawcze, koncepcyjne  i adaptacyjne bo mimo prowadzonego remontu w chacie musi być funkcjonalnie. 
A to nasze ostatnie dokonania na froncie remontowym

Pod oknem z lewej strony wymienione belki – to te pomiędzy którymi jest pianka, przygotowanie pod ogrzewanie podłogowe i ostatnią wylewkę, a właściwie tzw. suchy beton – dwie warstwy styropianu i specjalna folia.



Ułożone rurki  ogrzewania. Obecnie są już pod warstwą betonu.

Teraz  prace wykończeniowe, elektryka, rygipsy i płytki na podłogę i najmilsza część  -przeprowadzka do starego-nowego wnętrza.


Kaloryfer, który spełnił swoje zadanie poprzedniej zimy, po uruchomieniu podłogówki, a trzeba odczekać miesiąc, będzie docelowo zainstalowany w pomieszczeniach na strychu, a przejściowo być może w naszej holo-kuchni, bo jeden już działający może być za mało, a ogrzewanie podłogowe w tej części to raczej kwestia wiosny.

Deski na sufitach nad pomieszczeniami w chacie gdzie były pokoje, były bardzo grube,( 5 cm grubości ) szerokie i zdrowe i nie zostały wymienione jak zrobiliśmy to w pozostałej części, gdzie w trakcie robienia nowych sufitów powstała również nowa podłoga na strychu.


Na ścianach jeszcze pozostałości po starych tynkach i różnego rodzaju "konstrukcjach" na których się on trzymał. Legary na przykład były obite workami (jutowymi) i na to szła warstwa tynku, na ścianach misterna konstrukcja z patyczków, na suficie trzcina.


Mam nadzieję, że przy następnym wpisie będę już mogła zaprosić do gotowego pokoju :). Tymczasem zmykam bo strasznie wciągnęły mnie różne prace robótkowe, a jakie? postaram się o tym napisać w najbliższym poście.
Trzymajcie się Wszyscy cieplutko
Anula z Chaty pod Wiatrakami

poniedziałek, 19 września 2011

Nasza Chata pod Wiatrakami XXV

Witam serdecznie Wszystkich co jeszcze mnie pamiętają , a także nowo przybyłych gości, którzy zawitali w progi chaty. Letni czas, a do tego remont nie sprzyjał częstym wpisom na blogu, stąd mój obecny wpis był, sama już nawet nie wiem ile razy zmieniany, aktualizowany i przeredagowywany, nim udało mu się ujrzeć światło „internetowe”. Nie będę opisywać kolejnych zmian naszych koncepcji bo za tym, to my już sami, nie nadążamy . Skupię się na tym co już zrobione. I choć może się komuś wydać, że w stosunku do okresu czasu wielkość prac nie jest porażająca to jednak należy wziąć pod uwagę, że nie samą pracą człowiek żyje, niektórzy to nawet zupełnie odwrotnie, i należy trochę relaksu, choćby poczytanie czy zwyczajne nic nierobienie. Tak więc po kolejnych zrywach, gdzie na przykład w jeden dzień wymieniliśmy (sami z M) dwa okna co łączyło się również z wyjęciem starych, posprzątaniem, łącznie z umyciem okien i powieszeniem firanek, kolejny dzień upływał nam na lenistwie, zresztą ustawowo, bo zwykle była to niedziela. M może pracować tylko w sobotę, czasami tylko w inne dni, to też znacznie wydłuża tempo prac, które robimy sami.



A tak chronologicznie to - pierwsza wylewka w pomieszczeniu przyszłej kuchni i holu już za nami. Zawisły nowe belki, które będą podstawą nowego sufitu. Po usunięciu ścianki pomiędzy przedpokojem, a kuchnią oraz ścianki za którą była już wyremontowana część chaty uzyskaliśmy największe pomieszczenie w chacie liczące około 20 m2 i mające kształt litery L. I tak już ma pozostać. Będzie tu kuchnia razem z holem z którego będą też prowadziły schody na górę i na dół. Otwarta przestrzeń i centralne miejsce w domu skąd drogi prowadzą do wszystkich pomieszczeń i gdzie wszystkie się spotykają. Serce domu. Żadnych wiatrołapów, gdzie ciężko się obrócić, trudno też powiedzieć żeby chroniły od wiatru. Obecnie produkowane drzwi są na tyle szczelne, że wiatru nie przepuszczają, a wpadające do środka świeże powietrze przy wchodzeniu do domu, nawet w mroźne dni na pewno nie zaszkodzi. Parę lat temu, kiedy zastanawialiśmy się nad budową niewielkiego domu, a o kupieniu drewnianego do remontu nawet nie myśleliśmy, przeglądałam dziesiątki planów domów i nie znalazłam ani jednego, który nie posiadałby pomieszczenia zwanego popularnie wiatrołapem, ani jednego, który naprawdę by mi się podobał. Architekci z reguły zakładają, że w domu jest część dzienna (salon i kuchnia najczęściej połączone ze sobą) oraz część nocna (sypialnie i łazienki), zwykle też jest pomieszczenie gospodarcze w którym obowiązkowo umieszcza się pralkę i piec CO. Nie znalazłam żadnego ciekawego projektu, który wykraczałby poza ten schemat oczywiście jeśli chodzi o nieduże domy w granicach 100/ 120 m2 . Innowacji najwięcej jest w wyglądzie zewnętrznym. Dom, który posiadaliśmy poprzednio, wybudowany został w oparciu o plan niemieckiej firmy i wchodziło się bezpośrednio do dużego holu i nigdy nie odczuwaliśmy z tego tytułu żadnego dyskomfortu, wręcz odwrotnie. Nawet jak przychodziło jednocześnie kilka osób nie było problemu ze zdjęciem ubrań, postawieniem walizki itp. Wydaje mi się, że wiele stereotypów zakorzeniło się tak głęboko w naszej podświadomości, że trudno ich się pozbyć. Dom murowany zwykle kojarzy się z solidniejszym i trwalszym, chociaż tak naprawdę nie wiem czy nie więcej ostało się starych budowli drewnianych niż murowanych. Dobrze zakonserwowane drewno, nasza chata została z zewnątrz zabezpieczona ropą, jest w stanie przetrwać kilkaset lat. Poza tym drewniany dom jest bardziej przyjazny dla mieszkańców. Łatwo go ogrzać w zimie, a w lecie przy dobrej izolacji jest w nim przyjemny chłód. Patrząc na wielkie drewniane bale, sposób ich łączenia, ogromne ilości dokładnie utkanego mchu z którym przez lata nic się nie podziało ma się wielki szacunek i podziw dla jej budowniczych – cieśli. Nic takiego nie odczuwa się patrząc na dom murowany.


Wracając do prac, które zostały wykonane, to wymieniliśmy wszystkie pozostałe do wymiany okna, pozostało jedno, ale tam przewidziane są drzwi na taras, pozyskane głazy spod rozebranej kuchni wykorzystaliśmy do wykończenia skarpy, dosadzone zostały iglaczki. Wstawianie okien pokazało jak zdrowe są belki


Przecięcie belki wzdłuż wymagało nie lada wysiłku.

Niestety w jednej cześci budynku kilka belek jest do wymiany. Zdecydowaliśmy się na zmianę planów i wyremontowanie najpierw tego pokoju, gdyż remontowanie go gdy kuchnia i hol byłyby wykończone znacznie utrudniłyby w nim prace. Tak więc miało miejsce kolejne przemieszczanie się z meblami i urządzanie pokoju i kuchni w pozyskanej dużej przestrzeni kuchnio-holu. W miejscu przyszłej kuchni jest obecnie przeniesiony pokój, który zyskał bardzo stylowe ściany z bali, w miejscu przyszłego holu pomieściłam się z kuchnią. Holu na ten czas brak J.Mimo to wszystko jest w miarę funkcjonalne bo udało mi się zrobić przetwory w ilości dotychczas niespotykanej, a nawet suszone pomidory w zalewie z oleju.

Chata z nowymi oknami uważam, że prezentuje znacznie lepiej

I druga strona






W miejscu jeszcze nie do końca zlikwidowanego gruzowiska będzie taras, posadzone krzewy i kwiaty za parę lat stworzą tu przytulny zakątek.

W ogrodzie chociaż susza, pięknie kwitną kremowe aksamitki (jedyne, które lubię), kanny i jaskrawe kwiaty gailardi.


Plony ogórków przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Choć już wrzesień i w większości ogrodów po ogórkach już nie ma śladu, moje z grządki powędrowały na ogrodzenie i ukryte w gęstwinie chwastów sąsiedniego nieużytkowanego ogrodu osiągnęły rozmiary kabaczków.



Te trzeba by zerwać razem z ogrodzeniem
Grządka po ogórkach już pusta, ale kilka pędów wytrwale pnie się po czym może i kwitnie. W przyszłym roku będą rosły jako pienne, skoro tak lubią no i mniej miejsca zajmą.
Nie wiem jak to będzie z tą zimą bo w ogrodzie sąsiadów ponownie zakwitła kalina, u mnie pąki wypuściła juka!, a do kwitnie zabiera się też wysiany w tym roku goździk brodaty, obok też zbierająca się do kwitnienia chryzantema. Początek lata łączy się z końcem poprzez kwiatowy most.
I tym optymistycznym akcentem, żeby lato trwało jak najdłużej, a po nim przyszła Złota Bieszczadzka Jesień kończę zapraszając na kolejne spotkanie z Naszą Chatą pod Wiatrakami.





poniedziałek, 25 lipca 2011

Nasza Chata pod Wiatrakami XXIV

Remontu ciąg dalszy i przetwory


Nie robię dużo przetworów, ale są rzeczy, które obowiązkowo muszą znaleźć się w piwniczce. Są nimi galaretki z czarnych porzeczek i agrestu, tarte jabłka na szarlotkę, marmoladka z jabłek i kiszone ogórki.

Galaretki z porzeczek i agrestu już są w piwnicy.  W tym roku zapowiada się, że ogórki będę miała swoje. Również ilość zawiązanych pomidorów zachęca do zrobienia przecieru czy sosu pomidorowego, chyba że deszczowa pogoda, jaką ostatnio mamy,  spowoduje ich psucie :(.

Dziwi mnie bardzo, że na nasze rodzime owoce nie ma popytu. Czarne porzeczki o tak niepowtarzalnym smaku i aromacie, agrest, opadają nie zbierane, o białej słodkiej porzeczce niektórzy nawet nie słyszeli jak i o porzeczko-agreście, którego duże czarne owoce z jaśniejszym niż czarna porzeczka środkiem, rosną na krzakach bez kolców. Mamy kolorowe maliny od żółtej poprzez czerwoną do czarnej, które można kupić lokalnie na bazarkach, ale nie w sklepach. Czarną jeżynę, dziko rosnącą przy rowach zbierałam kiedyś kłując się niemiłosiernie. Dzisiaj są odmiany bezkolcowe, równie smaczne i dużo większe, ale też mało popularne na naszych stołach. Półki w sklepach uginają się od owoców południowych i w tym przypadku jak najbardziej na miejscu jest powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Od początku sezonu zajadaliśmy się najpierw własnymi truskawkami z dodatkiem poziomek, potem idealny na upały był napój z czarnej porzeczki lub z agrestu, zimny z lodówki pychota. Teraz przyszedł czas na borówkę, która choć nie nasza rodowita, jednak dobrze się u nas zaaklimatyzowała się. Może nie ma takiego aromatu jak leśne jagody, ale też nie trzeba po nią daleko chodzić. Marzy mi się jeszcze w ogródku jeżyna i żurawina.

Remonty przynoszą zwykle różne niespodzianki. Zwykle niezbyt przyjemne. Chcieliśmy rozebrać kuchnię pozostawiając komin, niestety okazało się że był on bardzo mocno powiązany z piecem chlebowym. Praktycznie stał na nim. Tak więc chwilowo nasza chata pozbawiona została charakterystycznego dla wszystkich domów elementu na dachu czyli komina. Z dachu wystaje jedynie rura od ogrzewania gazowego. Pozostałe kominy wentylacyjne kończą się na razie na strychu. Jak mówi przysłowie „Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”. Rozbierając piec i komin okazało się, że był on w kiepskim stanie, pozyskaliśmy sporo ładnego kamienia do wykorzystania w ogrodzie, a komin w tym miejscu co był i tak nam zawadzał.


Piec…

...i miejsce po piecu 


Całe pomieszczenie, bez ścianki oddzielającej przedpokój od kuchni

Po prawej stronie część już po remoncie, po lewej (dwa pokoje) przed

Środek czyli można powiedzieć serce domu w remoncie. Tak więc mamy 3 światy! Sufit, tynki ze ścian, oraz podłogi zostały usunięte. Trzeba było też usunąć sporo ziemi i w to miejsce poszedł gruz i cegły. W sobotę planujemy pierwszą wylewkę. Widoczna na powyższej fotce ścianka od cegieł w kierunku drzwi również będzie usunięta – łącznie z drzwiami. Powstanie duże pomieszczenie w kształcie litery L przyszła kuchnia z holem, rozdzielone jakaś ażurową ścianko-półką. Koncepcja jeszcze powstaje.
Fragmenty starego sufitu po odpadnięciu tynku


I ścian. Na górze trzcina przymocowana drutami, na ścianach przybite cienkie patyczki, na to dawało się tynk.
Belki w korytarzu były malowane bezpośrednio
w różny sposób

Można powiedzieć, że chata została postawiona porządnie, natomiast to co zrobiono z nią potem, przez dziesiątki lat to już było łatanie, utykanie, doklejanie i inna radosna twórczość nie mająca nic wspólnego z solidnościa, pomijajac juz estetykę.

Trudny okres remontowo-deszczowy umilają nam, choć na chwilę, zakwitłe róże

i dorodna juka

Deszczom nie daje się też wdzięczna pysznogłówka (monarda)
I jeszcze jedna informacja. Bardzo dziękuję Bożence z  Chatomanii   za umieszczenie mojego blogu wśród nominowanej 16-ki blogów J. Jest mi z tego powodu bardzo miło, a ponieważ o sobie już kiedyś pisałam, myślę że nie weźmie mi  tego za złe że nie będę się powtarzać J. Niestety nie mogę umieścić komentarza w Twoim blogu Bożenko z przyczyn mi nieznanych, o których pisałam w poprzednim poście. Nie jest to wina przeglądarki i nie dotyczy wszystkich blogów i mam nadzieje, że to problem Googli który wkrótce znikne.
I już zupełnie na koniec mój przepis na galaretki z porzeczek lub agrestu. Bez wody i żelfixów, tylko owoce i cukier.
Z opłukanych owoców usuwam ogonki, z agrestu również końcówki.Owoce wkładam do garnka i rozgniatam, tak żeby puściły jak najwięcej soku. Podgrzewam, następnie przecieram przez gęste sitko. Ważę uzyskany przecier dodjąc tyle cukru ile ważą przetarte owoce. Jeśli owoce są bardzo słodkie można dać troszke mniej cukru, ale nie mniej niż 80 dkg na 1 kg przecieru. Podgrzewam przecier, mieszając, musi być bardzo gorący ale nie gotujący. Prosty sposób czy galaretka jest gotowa - spuszczona na talerzyk kropla nie toczy się tylko zastyga. Galaretke wlewamy do wyparzonych i nagrzanych w piekarniku słoików, po brzeg. Zakręcamy wyparzonymi, suchymi zakrętkami, odwracamy słoiczki, przykrywamy kocem i zostawiamy na parę godzin. Na koniec sprawdzamy czy słoiczki sie zamkneły, zakrętki powinny być lekko wklęsłe. W tym roku na galaretki już za późno, ale przepis moze się przyda :)
Używam tych galaretek do przekładania ciast, do naleśników, bułeczek drożdzowych i omletów. 
Z deszczowego Podkarpacia
Anula
 
Na deszczowe lato polecam  Ferenc Mate - Wzgórza Toskanii, Winnica w Toskanii i Mądrości Toskanii oraz Sekretny język kwiatów - Vanessy Diffenbaugh