niedziela, 13 października 2013

Będzie nalewka...


Parę lat temu dostaliśmy w prezencie butelkę nalewki z pigwy. Nalewka była tak dobra, że piliśmy ją po naparstku, żeby była jak najdłużej, delektując się jej smakiem i aromatem. Nie miałam przepisu na tę konkretną nalewkę, ale w zeszłym roku postanowiłam spróbować zrobić w oparciu o przepis z internetu.  Nalewka wszystkim smakowała, więc w tym roku powtórka :).  Owoce  mam tym razem dużo ładniejsze, dorodniejsze  i sporo więcej.  Nie mam pigwy w ogrodzie (właściwie to jest pigwowiec japoński)  ale uśmiechnęłam się do właścicielki dużego krzewu i dostałam nawet więcej niż potrzebowałam. Tak więc oprócz nalewki zrobię jeszcze sok, wyśmienity do herbaty spróbuję też pozostałe po odlaniu soku owoce przetworzyć na dżem.
Przepis na nalewkę jest bardzo prosty, problem jest tylko w przygotowaniu  owoców bo są twarde, a trzeba wydrążyć środki.
Kilogram pokrojonych drobno owoców zasypuje się kilogramem cukru i pozostawia na około 2 tygodnie, po czym uzyskany sok miesza się ½ l spirytusu i wlewa do butelek. Pozostałe owoce zalewa się ½ l czystej wódki i pozostawia na kolejne 2 tygodnie. Po 2 tygodniach miesza się oba płyny ( ten ze spirytusem i ten z wódką) i odstawia w butelkach na co najmniej 4 tygodnie. Im dłużej tym lepiej. Pozostałe owoce można wykorzystać na poncz lub na przygotowanie grzańca,  który z dodatkiem przypraw  będzie dobry na chłodniejsze jesienne wieczory.

Każdego ranka coraz więcej liści zaściela trawniki. Mamy na razie piękną złotą jesień. Szkoda tylko, że wcześniejsze przymrozki skróciły żywot wielu kwiatów. Dzielnie wytrzymały popularne marcinki i  chryzantemy. Kwitną też jeszcze róże. Swoim jaskrawym pomarańczowym kolorem ożywia ogród miechunka, choć liście niestety już zbrązowiały.

A w ostatnią piękną, słoneczną  niedzielę zawitał do mnie admirał. Rusałka admirał – motyl wędrowny. Nie wiedziałam, że motyle mogą pokonać odległość paru tysięcy kilometrów. Największym podróżnikiem jest podobno rusałka osetnik, ale  ten piękny motyl też przylatuje do nas z południa Europy.


Na drugim zdjęciu bliskie spotkanie z pszczołą, która też jeszcze wykorzystuje ciepły dzień i ostatnie jesienne kwiaty.

Na grządkach pozostał mi jeszcze jarmuż i rukola . Jarmuż mam pierwszy raz i prawdę mówiąc jadłam go też pierwszy raz. Przygotowany podobnie jak szpinak. Smakował mi średnio i jeśli miałabym wybierać wolę szpinak, zdecydowanie.  Z rukoli  systematycznie usuwałam kwiaty, pozostawiając tylko nieliczne na nasiona, dzięki czemu świeże młode listki zrywam do tej pory.



Do kolorowych liści dołączyła pomarańczowa dynia, a raczej jej pozostałość. Wieczorem paliła się w niej świeczka. Dynia nie ma upiornego wyglądu i choć można traktować ją jako nawiązanie do Halloween ja widzę w niej ciekawą dekorację jesiennego ogrodu.

Słonecznych jesiennych dni życzę Wszystkim
Anula