piątek, 17 czerwca 2011

Książki, ogród i świętowanie

Dla osoby takiej jak ja życie na wsi jest pełne niespodzianek. No bo jak mieszkałam i pracowałam w mieście, a w weekendy jeździłam za miasto, na działkę, żeby się zrelaksować (czytaj popracować) na łonie natury,  to nawet nie wiedziałam, kiedy jakie święto jest. Na działce cały weekend się pracowało, nierzadko i kosiło w niedzielę, no bo kiedy? A wieczorem w niedzielę ekadką do Warszawy, obładowana plonami. Potem było lepiej bo trasę  pomiędzy działką, a domem pokonywałam królem polskich szos czyli maluchem.
Moja działeczka

Na wsi zanim się człowiek za coś zabierze, a szczególnie za koszenie lub inną głośną pracę musi rano nasłuchiwać. Jeśli jest cicho jak w niedzielę, nie dochodzi odgłos prac polowych, nie jeżdżą traktory to na pewno jest jakieś święto, o którym taki mieszczuch jak ja nie ma pojęcia. A takich świąt obchodzi się na wsi dużo więcej niż w mieście. Dochodzą jeszcze odpusty i inne regionalne święta, także wsłuchiwać się trzeba, żeby nie wyjść na ignoranta i takie święto, ze względu na miejscową tradycję uszanować. Tradycja bowiem rzecz święta. I tak właśnie jednego dnia umyśliłam sobie, że będę kosić. Wszystko przygotowałam, a tu cisza. M mówi, że pewnie jakieś święto jest. Eeee… przecież wczoraj było (miałam na myśli Zielone Świątki). Ale okazało się, że M miał rację i że na wsi przetrwała dawna tradycja, kiedy Zielone Świątki trwały dwa dni. W polskim kalendarzu drugi dzień świąt został usunięty w 1957 roku. Z takich zupełnie nieznanych mi świąt, głównie katolickich, świętuje się jeszcze w Św. Józefa ( 19 marca) Św. Floriana patrona strażaków ( 4 maj), Św. (Piotra i Pawła 29 czerwiec), Odpust (zależnie od parafii), MB Częstochowskiej (26 sierpnia), Św. Podniesienia Krzyża Św. (14 września) zapewne wszystkich jeszcze nie wymieniłam. W sumie i tak się nie popisałam bo pewne ciche prace w ogrodzie wykonałam, do tego jeszcze powiesiłam pranie, czego w święta zdecydowanie robić nie należy.

Powoli zabieramy się za kolejny etap remontu, powiedziałabym nawet, że bardzo powoli, bo wiąże się to z przeniesieniem na pewien okres kuchni, która jak wiadomo jest pod względem niezbędności pierwsza w każdym gospodarstwie . W obecnej chwili zrobiło się nam bardzo fajnie. Przybyły nowe pomieszczenia i w zasadzie korzystało się już za całego domu. Jedna cześć, która w zasadzie powstała od początku, w miejscu dawnych pomieszczeń gospodarczych salonik, garderoba, wc , łazienka i piwnica i druga, przed remontem ,dwa pokoje, kuchnia i przedpokój. W jednym z pokoi (tych które jeszcze są przed remontem) trzeba będzie zrobić aneks kuchenny, czyli zupełnie tak jak to ostatnio jest w modzie, ale mnie takie rozwiązanie za bardzo się nie podoba wiec dobrze, ze to tylko okres przejściowy. Kuchnię wolę mieć jednak oddzielnie.
Przez lata stwierdziłam, że posiadamy dużą zdolność adaptacji do nowych warunków, nie zawsze lepszych i problemu z tym nie będzie, najgorsze jest tylko przenoszenie, przestawianie, pakowanie rzeczy zbędnych głownie dekoracji, które po krótkim okresie w jakim ujrzały światło dzienne, znów powędrują na strych w oczekiwaniu na docelową już kuchnię. Aneks kuchenny, aczkolwiek prowizoryczny, musi być funkcjonalny, bo trudno określić jak długo będą trwały prace remontowe, w których w zasadzie będzie robione wszystko od podłogi po sufit. No cóż powiedziało się A trzeba powiedzieć B.


Ostatnie tygodnie delektowałam się ogrodem i czytaniem. Kiedy było gorąco czytałam, pod wieczór, wcześnie rano niestety mi się nie udawało, nie należę do rannych ptaszków, raczej ze mnie sowa, zajęcia ogrodowe.


Karpaty i Podkarpacie to reprint książki z 1939 r autorstwa F. Antoniego Ossendowskiego, wydana bez poprawek, dokładne odwzorowanie pierwszego wydania . Książka przenosi nas w dawne Bieszczady, opisuje historię zaludniania, dawne tradycje , dzieje Łemków i Bojków na tych terenach. Warto mieć ją w swojej biblioteczce. Od drugiej Millenium Stieg Larsson’a trudno się było oderwać, ale niekoniecznie musi zajmować nam miejsce na półce. Ta to akurat prezent, ale są jeszcze dwie części, które postanowiliśmy wypożyczyć. Biblioteka Krośnieńska to chyba jedna z lepszych, a może najlepsza na Podkarpaciu. Całkowicie skomputeryzowana, książki można zamawiać przez Internet, dostaje się powiadomienie mailem i w ciągu tygodnia książkę się odbiera. Rewelacja, zwłaszcza dla kogoś nie mieszkającego w Krośnie.
A w ogrodzie rosną pomidorki, ogórki, sałata, rzodkiewki (drugi wysiew), bób, fasolka, marchew, cebulka, cukinia, buraczki, selery i pory. Powstaje ziołowy ogródek, w którym jest już bazylia, mięta, lubczyk i cząber. Po przekwitnięciu irysów, kwiatowo nie jest może rewelacyjnie, ale zaczynają kwitnąć róże, a wieczorami pachnie maciejka.








Kwitnący na skarpie pięciornik i nie tylko :)

Podpora pod fasolę i próba ukorzenienia truskawki piennej


Zbieram truskawki i poziomki, a zbiory borówki zapowiadają się całkiem nieźle :)


I zagadka co to jest?


Ja widziałam to zjawisko, czyli rójkę pszczół, które uciekły z ula, pierwszy raz. Widok niesamowity. Sąsiad polewał je wodą, potem razem z gałęzią na której siedziały zsunął do worka i powędrowały z powrotem do ula.


Cieszmy się latem i wakacjami, a pracującym życzę znalezienia choć odrobinę czasu na kontakt z naturą

Anula