sobota, 13 lutego 2016

Placki ziemniaczane po warszawsku



Moje pierwsze placki ziemniaczane, które zrobiłam po przeprowadzce na Podkarpacie wzbudziły duże zdziwienie u mojego męża  gdyż podałam do nich cukier i śmietanę. Tutaj tak się placków ziemniaczanych nie jada. Jada się je z serem przyprawionym na słono. Na słodko to profanacja. Ja znałam tylko placki podawane na słodko ewentualnie po  węgiersku. Nigdy wcześniej nie jadłam placków ziemniaczanych na słono. Cała Warszawa, za moich młodych lat,  zajadała się plackami ziemniaczanymi polanymi śmietaną i posypanymi cukrem, które sprzedawane były w barze Zodiak niedaleko Domów Centrum. U mnie w domu też się tylko takie jadło. Z czasem polubiłam placki ziemniaczane na słono. Soliłam jednak bardzo umiarkowanie i podawałam do nich twarożek z ziołami, solą, pieprzem, cebulką, czosnkiem, a czasami ze startym ogórkiem. Umiarkowanie soliłam dlatego, że ostatni, no może dwa ostanie, no niech będzie trzy musiałam zjeść na słodko  i tak jest do tej pory.
Najpierw na słono....

a potem chociaż jeden no może dwa albo trzy na deser na słodko
No po prostu palce lizać, kto nie spróbuje ten nie wie.

To zielone w plackach to pietruszka. Dodaję ją czasami, a czasami szczypiorek lub inne zioła, czasami ścieram razem z ziemniakami cebulkę. Nigdy nie dodaję innych dodatków np, pieczarek boczku itp.
Smacznego