wtorek, 20 października 2009

Nasza Chata pod Wiatrakami (6)






Wszelkie prace zostały na razie wstrzymane z powodu opadów deszczu, a potem śniegu. Spadło go ponad 30 cm! I leżał parę dni. Do tego był ciężki i mokry. Osiadając na gałęziach drzew i krzewów, którym nie opadły jeszcze liście, i stanowiły dodatkowe miejsce zaczepienia dla lecącego śniegu, potem jego naporem zginały się i łamały się jak zapałki. U nas złamała się duża gałąź starej jabłoni i gałąź kaliny u sąsiada wierzba.
Jak przyjechaliśmy pierwsze co zauważyłam to brak jakichkolwiek krzewów. Wszystkie leżały przykyte grubą warstwą śniegu. Dużej na ponad 2 metry leszczyny też nie było widać.


W Chacie


Chacie nic się nie stało. Stoi wsparta na pustakach, niczym dom na palach. Mamy jednak nadzieję, że do nadejścia tej prawdziwej zimy, uda nam się dokończyć prace murarskie, czyli podmurówkę. Na fotkach nie widać jeszcze fundamentu, który udało się wylać przed nadejściem niespodziewanej zimy, a także datkowego wsparcie, które stoi już na fundamencie w lewym rogu.


Kotki na razie nie namy, ale łapki na myszy pracują pełna parą, do tego okazało się, że jakąś dziurą pod domem dostaje się do części gospodarczej kot od sąsiada, na strychu, gdzie zostało jeszcze trochę słomy mieszkają tchórze, których postanowiliśmy nie wymeldowywać do wiosny, potem niestety (dla nich) muszą poszukać sobie innego mieszkanka. Myślę że tej zimy „razem” pokonamy myszy.








W ogrodzie




Na razie śnieg wstrzymał wszelkie prace. Może uda mi się posadzić jeszcze maliny i jeżynę bezkolcową, poszukuję też porzeczko-agrestu, jego owoce sa dla mnie rewelacyjne. Udało mi się natomiast posadzić pierwiosnki, goździki i gęsiówkę kaukaską otrzymane od sąsiadki a także kilkanaście róż.
Po ostatnich opadach mogliśmy sprawdzić działanie położonych ostatnio dren. Okazało się że pracują bardzo dobrze.
Poniżej ogród w śniegu i rabatka kamienno-iglakowa wokół starego pnia, obecnie osadzona różowymi i białymi różami okrywowymi .




Pozdrawiam cieplutko Anula

piątek, 2 października 2009

Nasza Chata pod Wiatrakami (5)

Witam po dłuższej przerwie spowodowanej trochę moim przeziębieniem, a trochę odwiedzinami dzieci. A tu sporo się wydarzyło i nie wiadomo od czego zacząć. Więc może po kolei.

Obiecane zdjęcia starego misia


W chacie
Nasza chata, a właściwie jej jeden róg wisi w powietrzu. No może niezupełnie bo jest podparty na pustakach i belce, ale fundament, który wcześniej podtrzymywał dom, a potem już nie, bo się odsunął, został rozebrany. Były to właściwie kamienie i glina, tak kiedyś stawiano domy. Za pierwszym fundamentem jest jeszcze drugi stanowiący jednocześnie ścianę piwnicy, która znajduje się pod to częścią chaty. W miejsce starego fundamentu został wylany nowy fundament, a właściwie to na razie jego część. Druga część zostanie wylana po wymurowaniu podmurówki i wsparciu domu na solidnej podstawie. Jednocześnie przy tych pracach dom został podniesiony na specjalnej windzie, ponieważ w ciągu całego swojego żywota troszkę (10 cm) się zapadł, tzn. jedna jego strona, właśnie ta remontowana. Podobno nie jest to nic trudnego ani niezwykłego takie podnoszenie domu, dla nas jednak było to wydarzenie no i wzbudzało ogólne zainteresowanie sąsiadów.




Piwniczka



W chacie ostatnio rozszedł się zapach pieczonego chleba. Zupełnie przypadkiem udało mi się upiec chleb w starej kuchence gazowej bez termometru, na wyczucie! I co najważniejsze wyszedł. Chleby które ostatnio piekę trzeba nieraz kilka razy składać w trakcie rośnięcia, więc zabieram je ze sobą, potem w foremkach wyrośnięte wiozę do domu i tam piekę w elektrycznym piekarniku. Ale jeden się pospieszył i bałam się żeby nie opadł. Tym sposobem okazało się, że i w gazowym piekarniku można upiec ładny chlebek. Tak mnie zajęła Nasza Chata, że nie mam czasu ciągnąć wątku o pieczeniu chleba, może zima będzie więcej czasu, w każdym razie chleby piekę cały czas i niedługo już będzie rok jak się tym zajmuję.


Za oknem słońce świeci ładnie, ale wieje zimny wiatr, lecą liście, nie nadążam z grabieniem, to już oznaki jesieni. A w chacie pojawił się nowy problem – myszy! Siedzę sobie przy laptopie, a tu nagle wyskakują dwie zza lodówki. Wiadomo w drewnianym domu dziur wszędzie pełno, poza tym przychodzą tu jak do siebie w końcu ostatnimi laty nikt w chacie zimą nie mieszkał oprócz myszy i tchórzy. Trzeba będzie cos z tym zrobić bo z takimi lokatorami mieszkać mi się nie uśmiecha. Nawet mąż wielki przeciwnik kotów w domu, zaczął zastanawiać się nad poszukaniem jakiejś łownej kotki. Znaczy się sprawa jest poważna!

W ogrodzie

Posadziłam już wszystkie cebulowe – tulipany, szafirki, narcyzy, czosnki. Rośnie już też 5 borówek, truskawki i poziomki. Dwie moje rabatki powstały wokół starych pni i powoli się rozszerzają. Wokół jednego rosną różne igliczki obłożone kamieniami, poniżej iglaczków posadziłam róże okrywowe białe i różowe. Druga rabatka z lawendą w pieńku została obsadzona szafirkami , żonkilami i tulipanami. Tej jesieni chciałabym jeszcze posadzić maliny owocujące jesienią i jeżynę bezkolcową, a także trochę róż. Wokół domu zostało zrobione odwodnienie, powstał także nowy mostek. Tam gdzie był dotychczasowy został zrobiony nowy mniejszy tylko na wejście przez furtkę. Niestety nie ma tu jeszcze kanalizacji w związku z tym wody burzowe i nie tylko odprowadzane są foskami. Jak się okazało foski na wsi szczególnie w terenie pagórkowatym to powód do licznych sporów . Okazało się że ten problem nas również nie ominął, a dotyczy foski, która biegnie wzdłuż jednego boku naszej działki i tak naprawdę nie wiadomo do kogo należy. Do nas czy do sąsiadów obok. Nie obędzie się bez geodety.
Odwodnienie działki

Przyjaciel zza siatki :-)

Pozdrawiam Wszystkich Cieplutko!