środa, 23 lutego 2011

Robótkowo i coś słodkiego do kawki :)





Ponczo ukończyłam już jakiś czas temu, ale tak jakoś zeszło, że fotkę pokazuje dopiero dzisiaj.


Parę uwag, które nasunęły mi się w trakcie pracy no i ku przestrodze, żeby ktoś kto zechce takie ponczo wykonać nie popełnił takich błędów. Oczka pośrodku przodów i pleców dobieramy cały czas do końca pracy, im szersze ponczo tym lepiej, Ja ostatnie kilkanaście rzędów nie przybierałam i ponczo lekko się wybrzusza. Warto mniej więcej w połowie pracy zdjąć część oczek na drugi drut z żyłką, albo po prostu na nitkę, aby dokładnie je przymierzyć i ewentualnie skorygować dobieranie oczek. Nie zdejmując z drutów trudno będzie ocenić wygląd naszego poncza. Zrobienie poncza zachęciło mnie do dalszej „dzianej” twórczości bo na drutach się dzieje, a nie robi, robią to jaskółki :)jak mi ktoś kiedyś powiedział, kto nie pamiętam. A z dzierganiem na szydełku przypomniała mi się dawna, a nawet bardzo dawna historia. Spędzaliśmy wtedy wczasy całą rodziną ja, siostra, mama i tata w tak zwanych kwaterach prywatnych FWP w Lidzbarku Welskim na Mazurach. Właściciele kwater na okres letni przenosili się do jednego albo dwóch pokoi, a resztę domu wynajmowali letnikom. Właścicielka naszego domu uwielbiała wszelkie prace szydełkiem i w zasadzie prawie się z nim nie rozstawała. Pewnego dnia zaprosiła nas na spacer wokół jeziora i ona przez całą drogę robiła coś na szydełku! Kłębek miała w kieszeni, szła z nami, rozmawiała, a roboty przybywało! Nie pamiętam już czy była to chusta czy serweta bo takie m.in. rzeczy robiła, ale mnie wtedy podlotkowi kobieta zaimponowała.


A wracając do moich robótek wzięłam się za robienie skarpet. Przepis, bardzo dokładnie przedstawiony na fotkach znalazłam tutaj 

Skarpetki bezszwowe i bardzo przyjemna robota :). Polecam druty bambusowe, bardzo lekkie i fajnie się na nich robi.


Z innych ostatnich prac, jak wiadomo kobieta na wsi w zimie musi cos szyć, przerabiać, bo w lecie nie ma czasu J serwetki do śniadania, obiadu. Wykonane ze starej uszkodzonej haftowanej serwety i zwykłych serwetek czy raczej mat stołowych. Robota bardzo prosta, a taka serwetka na pewno doda elegancji naszym posiłkom. Przy okazji pokazałam stare talerzyki z kaczeńcami. Zostały tylko 3. Nie używam ich bo mi po prostu szkoda. Może będą wisiały na ścianie w nowej kuchni.

No, a teraz skoro mamy już serwetkę i talerzyki to coś na słodko. Od dość dawna chodziła za mną, tak jak właścicielką tego bloga   bułka turecka. W naszych rejonach nie do kupienia. Pyszne ciemne, podłużne, drożdżowe bułeczki z dużą ilością rodzynek. Korzystając z przepisu zamieszczonego w powyższym blogu, jednak nieco go zmieniając bo nie miałam melasy upiekłam chlebek turecki i wierzcie mi jest pyszny.  Może kiedyś spróbuję z melasą.

W swoim przepisie zamiast melasy dałam miód ½ szklanki i 1 łyżkę brązowego cukru. Dodałam też 1 całe jajko i drugie prawie całe. Troszkę odjęłam wymieszałam z mlekiem i posmarowałam chlebki przed rośnięciem (po wyrośnięciu mogą opaść podczas malowania ich pędzelkiem). Ciasto wyrobione i wyrośnięte w maszynie (czas około 1, ½ godziny). Potem uformować chlebki, albo małe bułeczki i pozostawić jeszcze na około pól godziny do wyrośnięcia. Piec w nagrzanym do 190 st. C. około 30 minut. Najlepiej smakuje z masłem i dżemikiem (jak dla mnie z czarnej porzeczki). I do tego kawka. Jak to mówią niebo w gębie.



Smacznego!
Anula
PS. I jeszcze ciekawostka jak ktoś chce zobaczyć jakimi metodami robiono kiedyś piękne wzory zapraszam na tą stronę

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Anulko, piękne ponczo wyszło, i wcale nie widać wady, o której piszesz, ja też zawsze zmieniam przepisy, obojętnie jakie, co nie zawsze w efekcie końcowym wychodzi na dobrze, zwłaszcza jeżeli chodzi o ciasta. W sobotę piekłam chlebek żytni na zakwasie, na kamieniu, ale był niegrzeczny, długo nie chciał rosnąć, a jak wyrósł, to w piecu rozlazł się na boki, zrobił się plackowaty, a w smaku pyszny, z chrupiącą skórką. Myślę, że to wina reaktywowanego zakwasu, długo był dokarmiany i stał w lodówce, a potem nie miał mocy, jednak pieczenie w piecu chlebowym jest fajniejsze, cały rytuał.
Talerzyki z kaczeńcami cudne są, masz dobry pomysł, a serwetki z haftem przepiękne, mam świra na punkcie takich rzeczy, bułeczki wyglądają pysznie. Chcemy dziś pojechać na nartki do Karlikowa, a przy okazji na Słowację, do Paloty po tuzemski rum. Pozdrawiam serdecznie i ciepło Maria z Pogórza Przemyskiego

ankaskakanka pisze...

Bardzo pouczający tekst odnośnie "dzianiu- dzierganiu na drutach. Ponczo fajne. Ładnie dobrane kolory. Pozdrawiam.

Grasza44 pisze...

Anulko - ponczo wyszło Ci rewelacyjnie - no i nie widać tego, jak piszesz "wybrzuszenia" :)))Talerzyki z kaczeńcami takie śliczne, że w pierwszej chwili myślałam, że to haftowane:))) Dopiero jak przeczytała cały post, to zauważyłam serwetki i talerzyki...osobno:))) Kochanie podziwiam Twoją pracowitość...a chlebek apetyczny, że tylko zajadać - z dżemem i masełkiem - pychotka!!! Pozdrawiam cieplutko.

Go i Rado Barłowscy pisze...

I to właśnie jeden z uroków zimy, że można zapaść się w ulubiony fotel i bez pospiechu dziać.
Wszystko, co pokazałaś śliczne i w wyjątkowym klimacie.
O chlebku napiszę po degustacji - muuuszę wypróbować ten przepis!

Pozdrawiam cieplutko
Go

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anulko, znalazło się wszystko, już poszło, zobaczymy, co będzie dalej, jak wyślę komentarz do Ciebie, pa.

amelia10 pisze...

Ponczo piekne i eleganckie. O tak, zima to dobry czas na dzierganie, ja tez zarazona zaczelam.
Chlebek bede piekla,tez z rodzynkami i brazowym cukrem. To dobry pomysl.
Usciski.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anulko, smażysz pączki z różą? Smacznego!
Moje polepione leżą na stole i czekam, aż troszkę podrosną, róża mi się scukrzyła, ale wymieszałam z czarną porzeczką, jest wyrazista z posmakiem róży. Rano byłam w sklepie, patrzę na te pączki i myślę sobie, w domu mam wszystko oprócz drożdży, na pewno będą lepsze niż te półkowe. Słoneczko prześliczne, Gutek nawet do domu nie zagląda, wygrzewa się gdzieś, pozdrawiam i uściski ślę, pa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anula, nie było go 1,5 doby, szukaliśmy, wołali i nic, już mnie łzy dusiły, a i moi mężczyżni mieli nietęgie miny. Wrócił, ok. 14, zjadł i śpi jak zabity, chyba go ktoś zamknął. Wiesz, jak cieszyłam się, telefon do syna , do pracy, radość w domu. Jak Twoje zdrowie, przechodzi choróbsko trochę? Dzisiaj tak miło na świecie pa Anulko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anulko, oglądałam dzisiaj wzory podane przez Ciebie na końcu wpisu, ja o pewnych rzeczach nie miałam pojęcia, że coś takiego można ręcznie zrobić, i wszędzie są schematy. Ale żeby to zgłębić, trzeba by się zamknąć w celi klasztornej i świata nie oglądać przez długi czas, dla mnie dziwne jest prowadzenie nitki przy drutach i szydełku, po prostu nawijam na palec, a także trzymanie ich. A jakie makramy, koronki - niesamowite. Wszystkiego dobrego na Babskie Święto, pa, Anulko.
Na pewno masz dużo pracy z remontem, tylko nie przezięb się znowu.