środa, 31 marca 2021

Takie sobie rozważania

 Rok temu o tej porze byłam w Niemczech. Pandemia się rozkręcała, chociaż każdy wtedy myślał, miał nadzieję, że nie potrwa długo. Dzisiaj przed kolejnymi świętami i po przeszło roku od rozpoczęcia pandemii  już wiemy, że nasze nadzieje były najbardziej płonnymi jakie mogły być. Pandemia jest z nami już drugie Święta Wielkanocne. Dalej błądzimy w tej pandemii jak dzieci we mgle i światełka w tunelu nie widzą nawet najwięksi optymiści. Są już co prawda szczepionki, ale na ile będą skuteczne tego na razie nie wiemy. Czy to jedno szczepienie nam wystarczy? Czy trzeba się będzie szczepić co roku.  Pandemia ma swoje skutki uboczne. Zamknięcie w domach nam nie służy. Im dłużej trwa stan ograniczeń, tym więcej pojawia się się skutków ubocznych depresji, apatii. Jesteśmy już po prostu zmęczeni. Pragniemy normalności i wolności. Nie wszystko może być on line. Nie da się zastąpić realnego życia wirtualnym. Kupowanie w sklepach on line nigdy nie sprawi nam tyle frajdy co przesuwanie ubrań na wieszakach czy przymierzanie butów w normalnym obuwniczym sklepie. Żeby być w pełni usatysfakcjonowanym trzeba dotknąć, przymierzyć. Ale to są rzeczy przyziemne. Mało ważne w obliczu prawdziwej tragedii. Braku bliskości z osobami chorymi. Chorzy na Covid umierają w samotności, odizolowani. Największym szczęściem w ich ostatniej drodze na drugą stronę może być  uścisk dłoni przez rękawiczkę i spojrzenie zza przyłbicy lekarza lub pielęgniarki, znajdujących  jakimś cudem chwilę dla pacjenta, inną niż pomoc medyczna. Wszystko to bardzo smutne. A jeszcze smutniejsze jest to, że na tej sytuacji niektórzy chcą coś ugrać. 

Jak napisałam wcześniej rok temu o tej porze byłam w Niemczech w małym miasteczku niedaleko Norymbergi. Opiekowałam się starszym panem, który parę tygodni wcześniej stracił żonę. Pan był przygnębiony po śmierci żony. Ożenił się dość późno bo około sześćdziesiątki ale spędził z żona 30 lat. Święta były jak każdy inny dzień, ale żeby choć trochę wprowadzić świątecznego nastroju kupiłam kwiaty i rozmroziłam ciasto, które znalazłam w zamrażarce. Okazało się, że ciasto upiekła jeszcze żona podopiecznego o czym oczywiście nie wiedziałam. Podopieczny się wzruszył, ale w sumie była w tym smutku odrobina radości.

Wtedy w tym małym miasteczku zaskoczyła mnie jedna rzecz zupełny brak  świątecznych dekoracji. Niemcy słyną z ozdabiania swoich posesji i w okresie świąt i w ogóle a tu nic, zero. Dekoracje z okazji świąt Wielkanocnych może ustępują trochę Bożenarodzeniowym , ale też są zwykle bogate. Drzewka udekorowane kolorowymi pisankami, wielkie zające stojące przed drzwiami i inne dekoracje. Brak dekoracji był  protestem przeciwko pandemii. Ciekawa jestem jak będzie w tym roku. Może dla odmiany będą dekoracje, żeby trochę ozdobić pandemiczną rzeczywistość. Nie wiem. Po zeszłorocznym maratonie 7 i pół miesiąca non stop pracy w Niemczech zrobiłam sobie przerwę. Czekam na szczepienie, a potem zobaczę. 

Brakuje mi podopiecznych, którym mogę pomóc i niemieckiego stylu życia. Może miałam szczęście ale w ciągu mojej czteroletniej pracy z w sumie  7 podopiecznymi tylko jeden raz miałam ochotę uciec już na drugi dzień po rozpoczęciu pracy. Ostatecznie jednak wytrwałam. Każde nowe miejsce to było nowe doświadczenie, nowe wyzwanie. Najdłużej bo w sumie rok czasu spędziłam w Hamburgu opiekując się samotnym seniorem lat 97, ale były też seniorki i małżeństwa. Zaczynając moją pracę jako opiekunka osób starszych zostałam rzucona na głęboką wodę bo trafiłam na osobę stosunkowo młodą (68 lat) ale z bardzo zaawansowanym alzheimerem. Było ciężko, ale rodzina była przemiła i pracowałam w tym miejscu przez 7 miesięcy zdobywając doświadczenie i ucząc się niemieckiego. Potem było już łatwiej bo język niemiecki przestał być problemem. Mimo, że wcześniej nie uczyłam się niemieckiego tylko rosyjskiego i angielskiego to obecnie niemiecki znam najlepiej i ciągle się go uczę. Mam nadzieję, że jeszcze pojadę do Niemiec do pracy. 

Przed zbliżającymi się Świętami Wielkanocnymi życzę Wszystkim spokoju i zdrowia. Przede wszystkim zdrowia.

Anula

 

 


5 komentarzy:

Bozena pisze...

Witaj! Z dużym zaciekawieniem przeczytałam Twój ostatni post.Dziś jest wtorek, czyli święta minęły. Niemniej dziękuję za życzenia i życzę Ci również wszystkiego dobrego, a skoro lubisz swoją pracę, to życzę abyś jak najszybciej znalazła kolejnych podopiecznych. Piszesz, że tęsknisz za niemieckim stylem życia. Nie znam go zupełnie i bardzo ciekawa jestem, za czym najbardziej tęsknisz. Chyba muszę wrócić do Twoich wcześniejszych postów, aby Cię lepiej poznać i poznać meandry Twojej pracy. Ja mam doświadczenia z opieki nad starym, chorym na raka ojcem, który obecnie już nie żyje. Przypuszczam, że opieka nad osobami obcymi jest inna. Bliskimi opiekujemy się z miłością i choć ciężko, to myślimy sobie, że teraz spłacamy dług zaciągnięty w dzieciństwie. A jak myśli się i czuje, gdy opieka jest pracą? Pozdrawiam serdecznie.

Anula pisze...

Witam na moim blogu i serdecznie dziękuję za komentarz i za życzenia. Opiekunką zostałam z konieczności i z przypadku, ale potem tą pracę polubiłam. Miałam też to szczęście, że trafiałam w większości na miłych podopiecznych i sympatyczne, wspierające rodziny. Wiem, że z tym bywa różnie. W jednym przypadku miałam bardzo trudną podopieczną, ale tak duże wsparcie rodziny, że dałam radę. Na pewno nie każdy się do tej pracy nadaje. Ale zapraszam do poczytania wcześniejszych moich postów. Na pewno wiele wyjaśnią.
Serdecznie pozdrawiam

MONK pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Pat:) pisze...

Pozdrawiam ..wpadłam sobie do Ciebie:)

Anula pisze...

Serdecznie dziękuję za odwiedziny :). Pozdrawiam