niedziela, 8 września 2019

"Kumpel" chleb :)

Dlaczego Kumpel chleb zaraz wyjaśnię, bo wiąże się z tym zabawna historia. Jak jeszcze mieszkałam w Warszawie wracając z pracy, wiadomo, robiłam zakupy. Zawsze długo szukałam chleba, bo lubię dobry chleb, a wtedy jeszcze nie piekłam,  no i raz trafiłam mleczny chlebek pszenno-żytni, który nam zasmakował i córka nie wiedząc czemu nazwała go Kumpel Chleb. No i tak zostało. Jak przychodziłam z pracy pytała "Masz Kumpel chleb?". Pewnego dnia była u nas na kolacji moja siostra i chleb też jej bardzo smakował. Moja córka powiedziała wtedy bo to Kumpel Chleb. Siostra się nie dopytywała, ale za jakiś czas zadzwoniła, gdzie można ten chleb kupić. Powiedziałam jej gdzie, ale za parę dni znów zadzwoniła, że pytała się i tam gdzie jej powiedziałam i gdzie indziej i takiego chleba nie mają. Jak to nie mają - zdziwiłam się z kolei ja. No pytam wszędzie o Kumpel Chleb i nie mają - na to moja siostra. No i wtedy sytuacja się wyjaśniła i oczywiście było dużo śmiechu z tego zabawnego słownego nieporozumienia.
Ten post napisałam już dawno. Leżał sobie jako wersja robocza i nabierał wartości aż w końcu z braku weny do pisania innych historii puściłam go w blogowy świat. 
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Tu Zaglądających, a znajomym obiecuję, że wkrótce napiszę coś więcej .  Głównie o swojej pracy jako opiekunka w Niemczech, niedługo minie 3 lata jak wyjechałam pierwszy raz. Ale to nie jedyne temat, czuje, że powoli wraca mi wena do pisania  :) . Pa .

3 komentarze:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kilka lat temu byłaś moim natchnieniem na pieczenie chleba, pisałaś jeszcze z Chaty pod wiatrakami:-) jak ten czas leci ... co z Twoją chatą, kotami, wspominam z sentymentem tamte czasy, moje odkrywanie wirtualnego świata; chleb piekę bardzo rzadko, za dużo na dwie osoby, a do pieca chlebowego wypada cały wkład włożyć; młodzież to jakieś wafle ryżowe, diety nieustanne:-) pozdrawiam Cię serdecznie.

Anula pisze...

Droga Mario, miło mi, że mogłam być Twoim natchniem w kwestii pieczenia chleba. Dalej piszę z Chaty pod Wiatrakami, choć nie wiem jak długo. Moje koty musiały zmienić dom, mam nadzieję, że im dobrze. Ostatnie lata były dla mnie ciężkie, ale dałam radę. W czasie, kiedy jestem w domu mam nawet kota "na przychodne".To kot sąsiadki, który ma teraz dwa domy, taki sprytny :).Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za pamięć.

Anula pisze...

Dziękuję ☺