Piękne irysy Katharine Hodgkin zakwitły bardzo wcześnie, razem z przebiśniegami :)
bez wielkich wyrzeczeń. Chciałam zrzucić
parę kilogramów, no powiedzmy minimum 5
maximum 8. Na razie udało mi się schudnąć 3 kg w ciągu około miesiąca. Sukces
może niezbyt wielki, ale dobre i to, a mam nadzieję na więcej. Do 40 byłam szczupła,
nawet bardzo szczupła, potem trochę przytyłam tak do nr 42. Ostatnio jednak przytyło
mi się tu i ówdzie za bardzo i przestałam
mieścić się w ubrania, które lubię. Zapaliło
mi się czerwone światełko i stwierdziłam, że koniec, coś trzeba z tym zrobić.
Na początek kupiłam sobie serum rozgrzewające Eveline ( na brzuch, uda i
pośladki) co miało zgodnie z reklamą „wymodelować mi sylwetkę. Zwykle w reklamy
nie wierzę, ale tym razem się skusiłam. Oczywiście córka mnie na początek
wyśmiała. „Mamo , żeby schudnąć trzeba ćwiczeń i diety. Serum może zlikwidować niewielkie
ilości tłuszczu pod skórą, zmniejszyć cellulit i to wszystko”. No tak
wiedziałam, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Ćwiczenia znalazłam sobie w
internecie (same brzuszki to za mało), ale gorzej z dietą. Jest ich tysiące i
każda najlepsza. Przypomniałam sobie, że kiedyś, kiedy jeszcze byłam bardzo szczupła
i nie potrzebowałam żadnych diet działkowa sąsiadka namówiła mnie na stosowanie
tłustej diety prof. Kwaśniewskiego. Ona sama była na tej diecie już jakiś czas
po tym jak stosując dietę wegetariańską w większości opartą na warzywach,
owocach i różnego rodzaju orzechach o mało co nie zniszczyła sobie wątroby. No
więc dałam się namówić i raczyłyśmy się w jej domku tłustym rosołem, który
przywoziła w termosie, plackami smażonymi na smalcu w skład których wchodziły
prawie same żółtka, odrobina mąki i biały tłusty ser oraz ciastem orzechowym
też bardzo tłustym. Na tej diecie byłam chyba przez rok. Zaletą tej diety jest
to, że potrawy są tak sycące, że nie je się ich dużo i nie ma się ochoty na słodycze. Do pracy brałam
4 placki przełożone wędliną i jakimś listkiem sałaty i to wystarczało mi na
cały dzień. Przez okres stosowania diety nie przytyłam, a nawet nieco schudłam.
Pamiętam, że koleżankę z pracy namówiłam na tę dietę i bardzo sobie chwaliła. Opierając
się trochę na diecie prof. Kwaśniewskiego, trochę na własnych
przyzwyczajeniach, bo np. coś lubię i nie chciałabym z tego zrezygnować opracowałam sobie dietę dla
siebie. Najważniejsze jest to, że wskazówka na wadze, pomału, ale idzie w dół.
Moja dieta:
Śniadanie : 2 kromki ciemnego żytniego
chleba, masło, wędlina (najlepiej boczek), ser pleśniowy, do tego coś
zielonego, ogórek, sałata, szczypiorek, albo mix, o którym pisałam we
wcześniejszym poście, dwie łyżki twarożku. Herbata zielona bez cukru
Drugim śniadaniem jest u mnie zwykle kawa z
jedną łyżeczką cukru do tego 1 naleśnik z serem posypany zmielonymi orzechami,
czasem gorzką czekoladą lub 1-3 placuszki wg przepisu Prof. Kwaśniewskiego (
wersja zmodyfikowana daję całe jajka) lub moje z dyni.
Obiad: Kawałek mięsa (najlepiej wieprzowe lub kaczka) lub ryba i warzywa z
wody (ziemniak, marchewka, brokuł, bób) polane masłem, herbata z pokrzywy, czasami zupa, ale
nigdy dwa dania razem, może być też taki zestaw - kotlecik mielony, kasza gryczana, marchewka z bobem.
Podwieczorek :
jogurt z owsianką lub innymi zbożami albo bita śmietana
Kolacja co najmniej godzinę przed snem 2-3 placuszki plus herbata ziołowa.
To oczywiście przykładowy jadłospis, a gama
produktów jakie jem jest znacznie większa, tym bardziej, że lubię spróbować
różnych rzeczy. Najważniejsze zasady to:
- jak najmniej cukru
- małe, ale treściwe porcje jedzenia
- zero słodyczy typu batoniki, ciastka,
cukierki itp. służących do podjadania (chodzi głównie o te kupne, te z własnego
wypieku można spożywać oczywiście w ograniczonych ilościach)
- bardzo mało pieczywa, ograniczyłam do 2-
3 małych kromek dziennie.
- czarną herbatę piję sporadycznie
Do tego rano ćwiczenia jakieś 15 minut
Wieczorem rozgrzewający krem.
Poza tym zaczęły się prace ogródkowe co też
sprzyja odchudzaniu, a mnie czeka 24 godzina podróż do Niemiec, co też będzie
sprzyjało odchudzaniu bo w podróży zwykle nie jem co najwyżej piję soki i wodę.
Jestem też zdania, że każdy człowiek jest
inny, a każdy organizm potrzebuje czegoś innego i nie można tak zupełnie
bezkrytycznie stosować do siebie tego co akurat służy komu innemu. Znam też przykłady
w bardzo bliskiej rodzinie absolutnej ignorancji jeśli chodzi o zdrowe
odżywianie. Osoba ta ma prawie 90 lat i nie uskarża się na żadne poważniejsze choroby
no i jest szczupła. Ale jak to mówią to przedwojenny materiał, obecne pokolenia
są o wiele słabsze.
Pozdrawiam ciepło
2 komentarze:
Anulko, też miałam epizod "Kwaśniewskiego" w życiu i bardzo sobie chwaliłam, jadłam mało, miałam dużo sił, ale cóż, zwyciężyła słabość do słodkości i wróciłam do starych nawyków, a szkoda; to chyba jedyna dieta, gdzie człowiek nie chodzi głodny i wydaje mi się, że oparta również na zdrowej proporcji składników, jak w mleku karmiącej matki; pozostały mi po niej ulubione jajka, bez których nie wyobrażam sobie śniadania; wytrwałości w postanowieniach dietetycznych życzę i pozdrawiam serdecznie.
Marysiu lepiej późno niż wcale więc odpisuję. Dziękuję za komentarz i informuję, że jak na razie w swoim postanowieniu wytrwałam. od słodzonych napojów tak się odzwyczaiłam, że jak przez pomyłke posłodzę to nie wypiję. Chociaż raz dziennie do kawy nie odmawiam sobie czegoś słodkiego najlepiej domowego no i w niewielkich ilościach. Pozdrawiam cieplutko.
Prześlij komentarz