Tak dobry chleb razowy dawno mi nie wyszedł. Zrobiłam go w
oparciu o przepis znaleziony w internecie, ale pod modyfikacji jest to już
całkiem inny przepis. Co najważniejsze nie było prób i błędów wyszedł za
pierwszym razem i na stałe wszedł do listy chlebów najczęściej pieczonych, a
nawet uplasował się na samym szczycie.
Robi go się następująco:
Przede wszystkim trzeba mieć sporo zakwasu i zacząć chlebek
dzień wcześniej wieczorem.
Składniki:
50 g maki żytniej razowej
240 g + 50 g dobrej źródlanej wody
100 g mąki pszennej razowej
200 g mąki żytniej białej
200 g zakwasu żytniego
1 płaska łyżeczka suchych drożdży
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka brązowego cukru
Składniki na jedną keksówkę o wymiarach 31 x 12 x7,5 cm
1. 50
g mąki żytniej razowej (2000) zalewamy bardzo gorącą wodą (ale nie gotującą) w
ilości 240 g i dobrze mieszamy, żeby nie zrobiły nam się kluchy. Przykrywamy
folią i zostawiamy do następnego dnia.
2. Następnego
dnia do zaparzonej mąki dodajemy 200 g zakwasu żytniego aktywnego, 50 g wody wymieszanej z łyżeczką ciemnego
cukru, miodu lub syropu buraczanego, płaską łyżeczkę suchych drożdży, łyżeczkę
soli, 100 gram mąki pszennej razowej (Melvit), 200 g mąki żytniej białej.
3. Wszystko
starannie mieszamy. Ciasto nie wymaga wyrabiania ręką. Łatwo go wyrobić
drewnianą łyżką. Po wyrobieniu pozostawiamy , w ciepłym miejscu, do wyrośnięcia.
Powinno podwoić objętość.
4. Po
wyrośnięciu, lekko mieszamy i przekładamy do formy (keksówki) do kolejnego wyrośnięcia. Powinno wyrosnąć do brzegów formy.
5. Piekarnik
nagrzewamy do 200 stopni C i pieczemy 30 minut po czym ostrożnie wyjmujemy z formy i dopiekamy jeszcze 10-15 minut. Chleb upieczony popukany od spodu wydaje
głuchy odgłos.
Chlebek jest lekko wilgotny o wyrazistym smaku. Najlepszy z
samym masełkiem.
Co jest najlepszego w takim domowym pieczeniu? To, że świeży
pachnący chlebek można mieć wtedy kiedy chcemy. To że prosto z pieca wędruje na
nasz stół i to że wiemy z czego jest zrobiony. W końcu to, że taki domowy
chlebek zjadamy do ostatniej kromeczki, a sklepowy często ląduje na śmietniku
(w moim przypadku karmię nim kury sąsiadów). Uniezależnienie się od obwoźnych
piekarni czy nawet wiejskich sklepów, nie wiedzieć czemu, oferujących głównie
białe nadmuchane pieczywo to też ważna sprawa. Nie muszę myśleć, żeby
zabezpieczyć większą ilość chleba na święta, muszę tylko pamiętać, żeby mieć
zapas mąki. Chleb piekę raz w tygodniu i raz bułeczki lekko razowe lub słodkie.
Zaraz po wystygnięciu część mrożę owijając szczelnie folią. Po rozmrożeniu pieczywo
jest tak samo dobre.
Udanych wypieków życzę :)
Anula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz