wtorek, 12 lutego 2013

Z szeleszczącą gazetą przy kawie?


To zupełnie co innego niż z kawką przy komputerze, zwłaszcza, że jeszcze można go tą kawka zalać. No tak jakoś mi się zamyśliło powrócić do czasów, kiedy to czytało się papierowe wydanie gazety codziennej, tym bardziej, że przy ogólnym spadku sprzedaży czasopism w formie papierowej coraz więcej ciekawych artykułów można przeczytać dopiero po wykupieniu do nich dostępu. Kiedyś przychodził mi na maila biuletyn GW  i artykuły które mnie ciekawiły sobie drukowałam, ale to już przeszłość. Biuletyn i owszem  przychodzi ale dostępu do całego artykułu nie ma. I tak spędzam zbyt dużo czasu przy komputerze więc stwierdziłam, że zamówię sobie GW w miejscowym kiosku przynajmniej 2 razy w tygodniu, kiedy to razem z Wyborczą wychodzą dodatki  Duży format i Wysokie Obcasy, które kiedyś tak lubiłam czytać. Poza tym będzie to przyjemne z pożytecznym bo jeszcze ruszę się z domu na spacer. Do kiosku mam kawałek. Już przy pierwszym zakupie gazety z dodatkiem Duży Format myślałam, że pani w kiosku zapomniała mi dać owego dodatku, ale nie. Dodatek był. Mizerny tylko taki. Kilkanaście stron na kiepskim papierze. W formacie raczej niedużym. W internecie prezentował się dużo lepiej. Nijak się miał do tego sprzed lat, wtedy był to Magazyn gazety, z ponad 70 stronami i dużo ambitniejszymi artykułami.
Sobotnie wydanie było ciut lepsze jeśli chodzi o ilość artykułów, ale forma i jakość dodatku daleko odbiegała od tego sprzed lat. Właśnie głównie z tych dwóch dodatków do GW mam zgromadzone kilkanaście teczek różnych artykułów, portretów znanych ludzi, biografii, ciekawych historii i ludzkich losów. Często do nich powracam. Nie wszystkie kiedyś przeczytałam, ale są skatalogowane i łatwo odnaleźć coś co mnie akurat zainteresuje.
Rozumiem, że oszczędzamy lasy, ale wystarczy iść do EMPiK-u, gdzie na temat paznokci, fryzur i makijażu jest po kilka tytułów. Wszystkie na dobrym papierze. No cóż widocznie ambitniejszych pism nie opłaca się już wydawać. Tak zniknął z rynku Bluszcz. Już wcześniej miał problemy bo nie dostał dofinansowania od państwa i nie sądzę, żeby głównym powodem zaprzestania jego wydawania była śmierć wydawcy. Jeśli pismo byłoby dochodowe spadkobiercy nie pozwoliliby na jego zamknięcie. Na szczęście mam zgromadzone prawie wszystkie numery i teraz odkrywam je na nowo.
Na grzbiecie napisane „pismo do czytania” , właśnie, to dziś rzadkość, większość jest do oglądania, czyżbyśmy zapomnieli czytać?


Miłego wieczoru
Anula