Jak
długo nie chwyta się za pióro (klawisze?) to potem ciężko nadrobić zaległości.
Nie wiadomo czy wracać do tego co było,
czy napisać o tym co teraz, czy cofnąć się jeszcze dalej do wspomnień, a
może lepiej opisać jakieś konkretne zdarzenie. Bo przecież w ciągu tych już
ponad 2 miesięcy dużo się wydarzyło nie tylko u mnie, ale i na świecie. No to
może zacznę od swojego podwórka, a konkretnie od chaty. Chociaż dużo się nie
zmieniło to przybył kominek i jakby na przekór temu zima nie przybyła. Mimo tego w kominku paliłam codziennie choćby
dla przyjemności. Codzienne wybieranie popiołu, przynoszenie drzewa, a czasami i rąbanie
większych kawałków stało się niemal rytuałem. Orzechy, które od jesieni czekały
na wyłuskanie zostały wyłuskane, a skorupki
stanowiły świetną rozpałkę. Skorupki i drobne papiery, kawałki tektury najlepiej zawinąć w gazetę i taką papierową
kulę obłożyć drobnymi szczapkami drzewa. Rozpala się super.
Z
naszej wsi do powiatu poprawiła się
komunikacja, a to za sprawą busów. Kursują często, punktualnie, kierowcy
są mili i zatrzymują się nie tylko na przystankach, ale i pod domami stąd
często słyszy się „proszę bilet do domu”? Miłe prawda? Właściwie to czemu mam
nie zrobić reklamy linii, którą najczęściej podróżuję tj. Beskidowi – tak nazywa się przewoźnik. Na naszej linii się sprawdza
, jak jest na innych nie wiem. W każdym razie chwała busom, że jest ich coraz
więcej i komunikacja znacznie się poprawiła. Dziwię się, PKS-owi, że na mało uczęszczane
trasy i w godzinach, kiedy zwykle podróżuje mniej osób wypuszcza duże stare
autokary, w których jedzie kilka osób. Gdzie tu logika i gdzie opłacalność.
Wiosna
przyszła do nas znacznie wcześnie i jak to z wiosną człowiek razem z uśpionymi,
a teraz budzącymi się do życia roślinami pochłania słoneczne promienie i
nabiera energii. I byłoby pięknie i wspaniale, gdyby nie to, że ludzie sami w
sobie niosą zagrożenie. Nie dość, że na człowieka czyha wiele zagrożeń ze
strony przyrody. Z jednej strony pięknej z drugiej groźnej i nieobliczalnej.
Czyhają na nas choroby i wypadki to największym
zagrożeniem dla nas jesteśmy my sami. Coraz więcej czyta się o niefrasobliwości
lekarzy, o jakiejś totalnej ignorancji, o zupełnej bezduszności, pazerności. No
bo co można powiedzieć o lekarzach, którzy przez kilka kolejnych dni nie potrafią
pomóc kobiecie, która ostatecznie umiera i osieroca cztery dorastające córki, a
na koniec lekarz mówi tym córką „ za późno ja otworzyliśmy”. Co można powiedzieć
o takich lekarzach. Co można powiedzieć o sytuacji na Ukrainie i na Krymie? Jest
takie stare powiedzenie „Kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera”. To że
dla jednego z możnych tego świata miejsce tam jest już przygotowane, nie
znaczy, że nie chce on wkroczyć w te czeluści z jeszcze większymi „zasługami”
czy on jeden? Na pewno nie. O bogactwach ukraińskich byłych, a może i obecnych prominentów
rozpisywały się internetowe portale. Pomijając totalne bezguście, chociaż
podobno z gustami się nie dyskutuje, ale są jednak pewne granice smaku, potem
jest już tylko kicz. Może i drogi ale kicz. Może człowiek musi mieć najpierw
bardzo dużo, żeby dojrzeć do tego, że tak naprawdę potrzeba mu bardzo niewiele.
Inna sprawa, że większość tych bogactw zgromadzona była w nieuczciwy sposób. Po
prostu ukradziona. Ja rozumiem, że ktoś ma 50, 100 może i więcej torebek,
garniturów, butów chociaż i to uważam za przesadę, ale są to jego osobiste rzeczy.
Może zmienia garnitur 3 razy dziennie, a koszulę 5.Jeśli jeszcze na to
zapracował. Jego sprawa. Ale po co komu muzeum samochodów, ikon, obrazów,
prywatne zoo, albo boisko piłkarskie. Sam będzie tam mecze rozgrywał? Rozumiem
czyjąś pasję do zbierania, ale jeśli są to dobra narodowe, historyczne to są to
dobra ogółu i ich miejsce jest w muzeum, galerii czy innych publicznych
miejscach. To świadczy tylko o jednym o wielkiej małości tych ludzi. I w tym
wszystkim pojawiły się takie całkiem ludzkie odruchy i dające iskierkę nadziei,
że może nie do końca jesteśmy tacy źli. Jako ludzkość, jako naród, jako człowiek.
Te iskierki to to, że mimo tak napiętej sytuacji na Krymie nie doszło tam do większego
rozlewu krwi, że na 8 marca ukraińscy
żołnierze, zamknięci w bazie utworzyli dla swoich kobiet serce, że były
spontaniczne akcje ludzi przeciwko przemocy, że ludzie zwiedzając posiadłość
byłego premiera Ukrainy, nic nie zniszczyli, jeszcze kilkadziesiąt lat temu
obrócili by to w perzynę. Świadczy to o
wyższej kulturze. Tak naprawdę nikt nie
chce wojny, a może nie nikt, ale większość, ale tak łatwo jest ludźmi
manipulować. Przesyłać fałszywe informacje. Podjudzać. Jak przyjdzie
sprostowanie może być już za późno. Oby nie było. Jest kilku, a może kilkunastu
przywódców na świecie, którym marzy się wojna, jeszcze większa władza. A może by
tak referendum z pytaniem czy chcesz wojny? Jaka byłaby odpowiedź? Może należałoby
organizować Olimpiady wojenne dla rządzących. I niech się na nich wykazują.
Strategią, polityką, logistyka. Niech sobie prowadzą swoje gry wojenne, a
normalnym ludziom niech pozwolą godnie żyć i nie wmawiają, że sąsiad zza płotu
dziś przyjaciel jutro wróg. Być może jest to wszystko to wielka polityka. Bo
skoro nie można ludziom zapewnić godnego życia, bo jest nas za dużo to trzeba sprowokować
wojnę, żeby było nas mniej.
A my
szaraki póki co cieszmy się wiosną.