piątek, 15 marca 2013

Zima, żeby już się skończyła

Właściwie to nie mam nic przeciwko Zimie, nawet w sumie wolę ją od gorącego lata, ale ta zima dała mi się szczególnie we znaki. Po pierwsze dlatego, że byłam sam, mąż od prawie roku poza domem, zarabia na chleb i dokończenie remontu na obczyźnie bo u nas się nie da, po drugie bo rzeczywiście zima była dość nietypowa. Śnieg pojawiał się i znikał, kilkakrotnie padał marznący deszcz, prawie cały grudzień wiał wiatr, a słońca było jak na lekarstwo. Chociaż był i bajkowy krajobraz, kiedy spadł mokry śnieg i oblepił wszystko białą kołderką. W jedną noc na ogrodzeniowych słupkach pojawiły się "białe lampy". Niestety nie chciały świecić w nocy :(.
Poza tym śnieg był bardzo ciężki, mokry i trzeba go było otrząsać  z krzewów i iglaków żeby się nie połamały.






Całą zimę walczyłam z soplami, które osiągały długość ponad pół metra i w pewnym momencie zaczęły zagrażać linii telefonicznej. Bałam się też, że jakby taki ciężar spadł na kota, to lepiej nawet nie myśleć co by było. Tak więc może to niektórym wydawało się dziwne, ale obchodziłam dom z długą tyczką i strącałam pojawiające się sople.

Mimo wszystko przez całą zimę nie odgarnęłam tyle śniegu, i nie dostałam tak w kość, co przez ostatnie dwa dni. To już chyba można by było liczyć na tony. Kiedy doszłam do końca odśnieżania ścieżki prowadzącej do domu, początek był już zasypany. Pomagała w tym wielka kurzawa. Tumany lekkiego śniegu przenosiły się błyskawicznie tworząc w krótkim czasie wielkie śniegowe wydmy. Pierwszy raz odkąd tu mieszkam nie dojechał listonosz, ani samochód z pieczywem. Nie było też pługu. Pewnie zostały skierowane na główniejsze drogi. No i w sumie jakby to był środek zimy to bym się nie dziwiła, ale ja tydzień temu grabiłam trawniki, i oglądałam wychodzące z ziemi żonkile, pierwiosnki i przebiśniegi,  a teraz leżą tam miejscami metrowe zaspy. 



 Zasypana studnia
Zdjęcia nie są zbyt dobre bo bałam się o aparat, cały czas sypało.

Po dwóch dniach sypania i wiania, a także wylądowaniu w fosach kilku samochodów, wieczorem przejechał ciężki sprzęt i odśnieżył drogę. Wracamy do cywilizacji. No i niech ta wiosna się w końcu obudzi :)

Pozdrawiam
Anula


11 komentarzy:

Svarta pisze...

Jak patrze na te zdjecia to sie zastanawiam czy Ty mieszkasz na podkarpaciu czy na Alasce :))

weszynoska pisze...

Do nas ten pług jeszcze nie dojechał. Też walczymy, droga już jest nie przejezdna, nie dalismy rady tylu ton odwalić. Czekamy aż do nas dotrą. Nawet nasze terenówki nie są w stanie przepchać się przez zaspy. Dobrze, że sypac przestało...może jutro nas odkopią . Pozdrawiamy zza miedzy.

Aga Agra pisze...

wygląda na Alaskę...

Go i Rado Barłowscy pisze...

Nasa też zasypało po dym z komina, ale dziś za to wreszcie SŁOŃCE.
Wczoraj o 10 wezwaliśmy rodziców po dzieciaki, bo w tę zamieć strach było puszczać samych, a my tj. ciało czasem pedagogiczne kawalkadą ruszyliśmy ku domom. Całe szczęście, że kawalkadą, bo przy wyjeździe na główna drogę trzeba się było po kolei wypychać.

Mimo wszystko i tak do wiosny bliżej niż dalej.

Pzdr.

Joanna Mazurkiewicz pisze...

Ale ekstremalnie! Już złego słowa nie powiem na nadmiar śniegu. W porównaniu z tym co widzę u Ciebie to u mnie nie ma po co odśnieżać :D

Szczypta Kasi pisze...

U mnie podobnie wygląda! Pozdrawiam

Anula pisze...

Svarta - Jak przyjechałaś na święta to też było ekstremalnie, ale to był grudzień, miało prawo tak być.

Agata Rak - No skoro już dwie osoby mówią o Alasce to może postawię tablice "Przystanek Alaska" :)

Weszynosko mam nadzieję, że już dotarli z pługami i do Ciebie.

Anula pisze...

Go & Rado bliżej, bliżej ale mimo wszystko mam obawy, czy śnieg zniknie do świąt czy będziemy wieszać pisanki na choince :)

Anula pisze...

Joanna i Kasia serdecznie witam na swoim blogu i dziękuję za komentarze:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anulko, u nas przez całą zimę było znośnie, dokuczyło przez ostatnie dni, praktycznie cały czas walczę ze śniegiem, nawet dziś rano; a teraz pada deszcz, śnieg siada, mokro wszędzie jak licho, nawet zwierzakom nie chce się wychodzić; pewnie pisanki będziemy turlać po śniegu, a nie po zielonej trawie; śniegi stopnieją, wody spłyną i już będzie wiosna, może lepiej, że teraz śnieży, gorzej, gdyby w kwietniu, na kwitnące drzewa owocowe, bo i tak bywało; pozdrawiam Cię serdecznie.

Anula pisze...

Marysiu serdecznie dziękuję za odwiedziny. Wszyscy mamy już dosyć tej zimy, a tu od nowa zaczęło sypać :(. Jak tak dalej będzie to faktycznie będziemy lepić pisanki ze śniegu i zamiast polewać się woda w lany poniedziałek - rzucać śnieżkami.
Pozdrawiam cieplutko