wtorek, 5 czerwca 2012

Cieszmy się z małych rzeczy


Dwie dobre wiadomości! Jak na  moje ostatnie narzekanie to dużo. Co prawda nie  zmienia to mojego stanowiska, że  w sprawach zasadniczych i ważnych nie dzieje się dobrze w naszym kraju, i pewnie ponarzekam jeszcze nie raz, ale jak śpiewa Sylwia Grzeszczak cieszmy się z małych rzeczy.
  
W naszej wsi nie ma punktu pocztowego. Zlikwidowano. Jest coś na zasadzie agencji pocztowej, ale za granicę listu poleconego wysyłać nie można, nie można też odbierać listów poleconych , jeśli akurat  listonosz nas nie zastał. Trzeba udać się do Dukli (około12 km),  autobus jeździ raz w tygodniu (!) nie każdy ma, albo jeździ samochodem. Na szczęście pracownicy placówki pocztowej w Dukli są sympatyczni i jak się zadzwoni to następnego dnia listonosz przesyłkę przyniesie.  Do sklepu gdzie znajduje się agencja mam kawałek i to pod górkę, a z usług poczty korzystam dość często. Właśnie padał deszcz, a ja miałam do wysłania przesyłkę. Czekałam też na przesyłkę z igiełkami do filcowania. No i listonosz przyniósł mi przesyłkę. Tak z głupia frant powiedziałam. „ Szkoda, że Pan też nie odbiera wysyłek poleconych, taka pogoda iść się nie chce” . Jak to nie odbieram? Zapytał pan Listonosz. Odbieram. Zwykłe i polecone, wartościowe też, mogę sprzedać kartki  i udzielić pożyczki. Za pożyczkę dziękuję, odpowiedziałam, jak minął szok i upewniłam się że się nie przesłyszałam, i że to nie prima aprilis, ale to że będę mogła wysyłać listy po prostu z domu to super. I dlaczego wcześniej o tym nie wiedziałam? W ogóle to uważam, że skoro poczta polikwidowała liczne swoje placówki na wsiach to powinny jeździć takie pocztowe busy, gdzie można by było nadać paczkę, list, kupić kartkę, kopertę  jakieś artykuły papiernicze. Przecież w niektórych wsiach nie ma nawet kiosku z gazetami. Przydałyby się też takie amerykańskie skrzynki z wajchą, która jak podniesiona do góry do sygnalizuje, że jest coś do odebrania. Na razie jak mam przesyłkę muszę listonosza wypatrywać. A w zasadzie to nawet nie, bo mam bezpośredni telefon i jak mam przesyłkę  to dzwonię.  Wczoraj Listonosz  odebrał przesyłkę, a dzisiaj otrzymałam potwierdzenie, a także informacje, że jakbym potrzebowała koperty  to też wystarczy zadzwonić. No po prostu szok, a może to w naszej wsi jest tylko taki Listonosz.  

Uwielbiam croissanty. Takie świeżutkie, pachnące masłem, leciutkie, chrupiące, rozpływające się w ustach. Mogłabym ich zjeść nie wiem ile i oddam za nie wszystkie inne słodycze no może z wyjątkiem tiramisu i ptasiego mleczka. Takie jak lubię, w okolicy są nie do kupienia. Upiec jeszcze nie próbowałam, ale  chyba spróbuję.  Parę tygodni temu byliśmy w Berlinie i najadłam się ich do syta. Ostatnio wchodząc do Lidla poczułam znajomy zapach. Były chrupiące, pachnące, jeszcze gorące, pieczone na miejscu. Wcześniej ich nie było, bo do Lidla zachodzę zawsze jak jestem w Krośnie.  Mała rzecz a cieszy.  Szkoda że nie ma w Krośnie jakiejś małej kawiarenki, gdzie można wypić na kawę i zjeść świeżutkiego croissanta. A może jest tylko ja o tym nie wiem.

No i to są te dwie rzeczy, które  mnie ostatnio bardzo ucieszyły.

Ostatnio jestem sama w domu, remont na razie zatrzymany, mężowi przedłużył się pobyt w Berlinie. Córki go potrzebują. Rozstania są dobre, ale na chwilę. My w zasadzie nie rozstawaliśmy się przez ponad 10 lat, czyli odkąd się poznaliśmy. To najdłuższe nasze rozstanie. Zastanawiam się, kiedy ja też spakuję się  i wyjadę. Na razie czas wypełnia mi ogród, czytanie i jakieś szycie i inne drobne robótki. Przeczytałam ostatnio książkę Janusza L. Wiśniewskiego i Małgorzaty Domagalik  „188 dni i nocy”. Nie da jej się przeczytać w jeden wieczór. Nią trzeba się delektować, przeżywać, analizować. To nie powieść, gdzie akcja toczy się wartko i czytasz bo nie możesz doczekać się końca. Tą książkę czyta się tak  jakby chciało się czytać ją w nieskończoność, codziennie nowy rozdział.  Zresztą ja bardzo nie lubię jak książka, jeśli jest dobra, się kończy. Zawsze mam wtedy jakiś niedosyt. Tak było również w tym przypadku. Ale jest jakby kontynuacja w książce "Między wierszami". Nie mogę też zrozumieć dlaczego nie przeczytałam do tej pory „ Samotności w sieci” chociaż jest w naszej biblioteczce od przeszło 10 lat.  I są w niej dedykacje jakie oboje z mężem sobie zapisaliśmy.  Bo też poznaliśmy się w sieci i też byliśmy samotni. Nie wiem dlaczego nie przeczytałam jej 10 lat temu, ale czytam teraz i jestem zafascynowana i zaskoczona jak wiele rzeczy jest mi znajomych, a najbardziej żółta  koperta tyle że na Odigo. Mój obecny mąż też był w Niemczech, tyle że w Berlinie, a ja w Warszawie. „Samotność w sieci” jest więc mi podwójnie bliska.

Na koniec trochę fotek z ogrodu, biało, biało-czerwono i żółto. Niestety po ostatnich deszczach nie wyglądają już tak pięknie. Pogoda nie sprzyja też królowej ogrodów - róży. Pierwsze już nieśmiało rozwijają pąki.  Najlepiej rośnie oczywiście zielsko.






Ten kwiatek poniżej to cała historia. Nazywa się Żeleźniak. Parę lat temu udzielałam się na forum ogrodniczym. Uczestnicy forum często wysyłali sobie jakieś ciekawe rośliny. Ja też paru osobom wysłałam jakieś kwiaty i nasiona. Sama również otrzymałam m.in. właśnie tego żeleźniaka. Maleńka sadzonka przyszła w bąbelkowej kopercie Pocztą Polską i nic jej się nie stało! Widocznie nie na darmo tak właśnie się nazywa. Posadziłam ją w ogrodzie. Przyjęła się i rozrosła, a kiedy się wyprowadzałam na jakiś czas do bloków wykopałam  sadzonkę i dałam na przechowanie i rozmnożenie do koleżanki. I od zeszłego roku mam ją znów, w swoim nowym ogrodzie. W zeszłym roku sadziłam ją kwitnącą. W tym roku zakwitnie już u mnie. Na razie są pąki. Kwitnie na żółto.

http://kwiaty-ogrody.pl/?p=529 tu można przeczytać o tej roślinie. Podobno jest też miododajna i występuje w kolorze różowym. Widziałam też już nasiona firmy Legutko. 


I tak zupełnie na koniec, nowy kawałek ogródka warzywnego. Przedtem leżało tu drzewo, które zostało już poskładane w jedno miejsce, a obok góra ziemi wybrana z chaty jak robiliśmy podłogi. Ogródek wygląda bardzo dziewiczo. Po prostu zielsko nie zdążyło się tu jeszcze zadomowić.


Serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę więcej ciepła i słońca :)



7 komentarzy:

aagaa pisze...

Masz piękny ogród!!

Aleksandra Stolarczyk pisze...

Pięknie! a żeleźniaka poznałam dopiero teraz-dziękuję:)
U nas w Lidlu są te maślane rogaliki- MNIAM!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anulko, całe nasze życie składa się z malutkich radości, a gdyby tak zabrać je razem, to tworzą nasze małe szczęścia, trzeba tylko umieć je dostrzec i cieszyć się nimi. Ogródek bardzo oryginalny w kształcie, wydaje mi się, że to składowane drzewo i ziemia taki wyrysowały, a trawnik rósł sobie spokojnie obok; o żeleźniaku nie słyszałam, ciekawa roślina; a filcowanki pokażesz, Anulko? pozdrawiam serdecznie.

Svarta pisze...

Podoba mi się wysepka grządkowa :) i maki!

Anula pisze...

aagaa dziękuję za uznanie, ale wg mnie to on jeszcze ciągle w powijakach :)

Anula pisze...

Olqa dziękuję za odwiedziny :) Pamiętam, że forumowiczka, która pokazała żeleźniaka miała niezłe "wzięcie" na forum ogrodniczym. Wszyscy chcieli go mieć. Niebawem wrzucę fotki bo własnie kwitnie
Pozdrawiam serdecznie

Anula pisze...

Marysiu tak dokładnie było! Filcowanki pokażę i nie tylko :) chociaż obecny czas nie sprzyja robótkom. Zapraszam do mojego drugiego bloga tylko o rękodziele na bazie materiałów z odzysku czyli http://rekodzieloandrecykling.blogspot.com/
Serdeczności