Dwie dobre wiadomości! Jak
na moje ostatnie narzekanie to dużo. Co
prawda nie zmienia to mojego stanowiska,
że w sprawach zasadniczych i ważnych nie
dzieje się dobrze w naszym kraju, i pewnie ponarzekam jeszcze nie raz, ale jak
śpiewa Sylwia Grzeszczak cieszmy się z małych rzeczy.
W
naszej wsi nie ma punktu pocztowego. Zlikwidowano. Jest coś na zasadzie agencji
pocztowej, ale za granicę listu poleconego wysyłać nie można, nie można też
odbierać listów poleconych , jeśli akurat
listonosz nas nie zastał. Trzeba udać się do Dukli (około12 km), autobus jeździ raz w tygodniu (!) nie każdy ma,
albo jeździ samochodem. Na szczęście pracownicy placówki pocztowej w Dukli są
sympatyczni i jak się zadzwoni to następnego dnia listonosz przesyłkę
przyniesie. Do sklepu gdzie znajduje się
agencja mam kawałek i to pod górkę, a z usług poczty korzystam dość często.
Właśnie padał deszcz, a ja miałam do wysłania przesyłkę. Czekałam też na
przesyłkę z igiełkami do filcowania. No i listonosz przyniósł mi przesyłkę. Tak
z głupia frant powiedziałam. „ Szkoda, że Pan też nie odbiera wysyłek
poleconych, taka pogoda iść się nie chce” . Jak to nie odbieram? Zapytał pan
Listonosz. Odbieram. Zwykłe i polecone, wartościowe też, mogę sprzedać
kartki i udzielić pożyczki. Za pożyczkę
dziękuję, odpowiedziałam, jak minął szok i upewniłam się że się nie
przesłyszałam, i że to nie prima aprilis, ale to że będę mogła wysyłać listy po
prostu z domu to super. I dlaczego wcześniej o tym nie wiedziałam? W ogóle to
uważam, że skoro poczta polikwidowała liczne swoje placówki na wsiach to
powinny jeździć takie pocztowe busy, gdzie można by było nadać paczkę, list,
kupić kartkę, kopertę jakieś artykuły
papiernicze. Przecież w niektórych wsiach nie ma nawet kiosku z gazetami.
Przydałyby się też takie amerykańskie skrzynki z wajchą, która jak podniesiona
do góry do sygnalizuje, że jest coś do odebrania. Na razie jak mam przesyłkę
muszę listonosza wypatrywać. A w zasadzie to nawet nie, bo mam bezpośredni
telefon i jak mam przesyłkę to
dzwonię. Wczoraj Listonosz odebrał przesyłkę, a dzisiaj otrzymałam
potwierdzenie, a także informacje, że jakbym potrzebowała koperty to też wystarczy zadzwonić. No po prostu
szok, a może to w naszej wsi jest tylko taki Listonosz.
Uwielbiam
croissanty. Takie świeżutkie, pachnące masłem, leciutkie, chrupiące,
rozpływające się w ustach. Mogłabym ich zjeść nie wiem ile i oddam za nie
wszystkie inne słodycze no może z wyjątkiem tiramisu i ptasiego mleczka. Takie
jak lubię, w okolicy są nie do kupienia. Upiec jeszcze nie próbowałam, ale chyba spróbuję. Parę tygodni temu byliśmy w Berlinie i
najadłam się ich do syta. Ostatnio wchodząc do Lidla poczułam znajomy zapach.
Były chrupiące, pachnące, jeszcze gorące, pieczone na miejscu. Wcześniej ich nie
było, bo do Lidla zachodzę zawsze jak jestem w Krośnie. Mała rzecz a cieszy. Szkoda że nie ma w Krośnie jakiejś małej
kawiarenki, gdzie można wypić na kawę i zjeść świeżutkiego croissanta. A może
jest tylko ja o tym nie wiem.
No i
to są te dwie rzeczy, które mnie
ostatnio bardzo ucieszyły.
Ostatnio
jestem sama w domu, remont na razie zatrzymany, mężowi przedłużył się pobyt w
Berlinie. Córki go potrzebują. Rozstania są dobre, ale na chwilę. My w zasadzie
nie rozstawaliśmy się przez ponad 10 lat, czyli odkąd się poznaliśmy. To
najdłuższe nasze rozstanie. Zastanawiam się, kiedy ja też spakuję się i wyjadę. Na
razie czas wypełnia mi ogród, czytanie i jakieś szycie i inne drobne robótki. Przeczytałam ostatnio książkę
Janusza L. Wiśniewskiego i Małgorzaty Domagalik
„188 dni i nocy”. Nie da jej się
przeczytać w jeden wieczór. Nią trzeba się delektować, przeżywać, analizować.
To nie powieść, gdzie akcja toczy się wartko i czytasz bo nie możesz doczekać
się końca. Tą książkę czyta się tak
jakby chciało się czytać ją w nieskończoność, codziennie nowy rozdział. Zresztą ja bardzo nie lubię jak książka, jeśli
jest dobra, się kończy. Zawsze mam wtedy jakiś niedosyt. Tak było również w tym
przypadku. Ale jest jakby kontynuacja w książce "Między wierszami". Nie mogę też zrozumieć dlaczego nie przeczytałam do tej pory „
Samotności w sieci” chociaż jest w naszej biblioteczce od przeszło 10 lat. I są w niej dedykacje jakie oboje z mężem
sobie zapisaliśmy. Bo też poznaliśmy się
w sieci i też byliśmy samotni. Nie wiem dlaczego nie przeczytałam jej 10 lat
temu, ale czytam teraz i jestem zafascynowana i zaskoczona jak wiele rzeczy
jest mi znajomych, a najbardziej żółta koperta tyle że na Odigo. Mój obecny mąż też
był w Niemczech, tyle że w Berlinie, a ja w Warszawie. „Samotność w sieci” jest
więc mi podwójnie bliska.
Na
koniec trochę fotek z ogrodu, biało, biało-czerwono i żółto. Niestety po ostatnich deszczach nie wyglądają już tak pięknie. Pogoda nie sprzyja też królowej ogrodów - róży. Pierwsze już nieśmiało rozwijają pąki. Najlepiej rośnie oczywiście zielsko.
Ten
kwiatek poniżej to cała historia. Nazywa się Żeleźniak. Parę lat temu udzielałam się na forum ogrodniczym.
Uczestnicy forum często wysyłali sobie jakieś ciekawe rośliny. Ja też paru
osobom wysłałam jakieś kwiaty i nasiona. Sama również otrzymałam m.in. właśnie
tego żeleźniaka. Maleńka sadzonka przyszła w bąbelkowej kopercie Pocztą Polską
i nic jej się nie stało! Widocznie nie na darmo tak właśnie się nazywa.
Posadziłam ją w ogrodzie. Przyjęła się i rozrosła, a kiedy się wyprowadzałam na
jakiś czas do bloków wykopałam sadzonkę
i dałam na przechowanie i rozmnożenie do koleżanki. I od zeszłego roku mam ją znów, w
swoim nowym ogrodzie. W zeszłym roku sadziłam ją kwitnącą. W tym roku zakwitnie
już u mnie. Na razie są pąki. Kwitnie na żółto.
http://kwiaty-ogrody.pl/?p=529 tu
można przeczytać o tej roślinie. Podobno jest też miododajna i występuje w
kolorze różowym. Widziałam też już nasiona firmy Legutko.
I tak zupełnie na koniec, nowy kawałek ogródka warzywnego. Przedtem leżało tu drzewo, które zostało już poskładane w jedno miejsce, a obok góra ziemi wybrana z chaty jak robiliśmy podłogi. Ogródek wygląda bardzo dziewiczo. Po prostu zielsko nie zdążyło się tu jeszcze zadomowić.
Serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę więcej ciepła i słońca :)
7 komentarzy:
Masz piękny ogród!!
Pięknie! a żeleźniaka poznałam dopiero teraz-dziękuję:)
U nas w Lidlu są te maślane rogaliki- MNIAM!
Anulko, całe nasze życie składa się z malutkich radości, a gdyby tak zabrać je razem, to tworzą nasze małe szczęścia, trzeba tylko umieć je dostrzec i cieszyć się nimi. Ogródek bardzo oryginalny w kształcie, wydaje mi się, że to składowane drzewo i ziemia taki wyrysowały, a trawnik rósł sobie spokojnie obok; o żeleźniaku nie słyszałam, ciekawa roślina; a filcowanki pokażesz, Anulko? pozdrawiam serdecznie.
Podoba mi się wysepka grządkowa :) i maki!
aagaa dziękuję za uznanie, ale wg mnie to on jeszcze ciągle w powijakach :)
Olqa dziękuję za odwiedziny :) Pamiętam, że forumowiczka, która pokazała żeleźniaka miała niezłe "wzięcie" na forum ogrodniczym. Wszyscy chcieli go mieć. Niebawem wrzucę fotki bo własnie kwitnie
Pozdrawiam serdecznie
Marysiu tak dokładnie było! Filcowanki pokażę i nie tylko :) chociaż obecny czas nie sprzyja robótkom. Zapraszam do mojego drugiego bloga tylko o rękodziele na bazie materiałów z odzysku czyli http://rekodzieloandrecykling.blogspot.com/
Serdeczności
Prześlij komentarz