Po długiej przerwie witam serdecznie wszystkich którzy trafią na mój blog.
Moje długie niepisanie spowodowane było jakimś totalnym brakiem mobilizacji w tym kierunku. Innego wyjaśnienia nie widzę bo działo się całkiem sporo i pisać byłoby o czym. No cóż w jednym poście nie nadrobię paru lat zaległości, ale jeśli wytrwam w postanowieniu dalszego pisania bloga to postaram się wrócić w przeszłość do paru ciekawych zdarzeń. A teraz będzie o ogrodzie.
To zdjęcie z końca maja. Kwitną irysy, maki i azalia.
W tym roku postanowiłam sama wyhodować rozsady. Głównie pomidorów, papryki, oberżyny, melona, ogórka i cukinii. Ostatnio kupowałam gotowe. Zainwestowałam w nasiona, obornik granulowany, nawóz mineralny, kilka worków ziemi bo część upraw miała być w pojemnikach. Wykorzystałam również kompost. Po wysadzeniu roślin podlewałam gnojówką z pokrzyw, potem pryskałam i podlewałam rozpuszczonymi w wodzie drożdżami. Ogórkami nie nacieszyłam się długo, ale trochę małosolnych sobie pojadłam, a takie lubię najbardziej. Pomidory mnie przerosły w sensie dosłownym. Mam nadzieję, że dojrzeją zanim zaatakuje je zaraza. Nie chcę robić oprysków z chemii więc ryzykuję.
Pomidory mam w czterech odmianach: bawole serca, czarne gronowe, żółte koktajlowe i podłużne - jeden krzak od sąsiadki.
Do tej pory miałam dwie małe folie, ale w lipcu za sprawą mojej siostry przybył mi tunel foliowy 2x3. Na szczęście przybył wtedy, kiedy siostra była u mnie bo sama bym go nie złożyła. Trochę było problemu ze znalezieniem miejsca żeby go postawić, szczególnie w środku sezonu, kiedy wszystkie grządki były czymś obsadzone. Ponieważ założyłam, że w tunelu będą rosły w większości rośliny w pojemnikach stanął częściowo na trawniku, gdzie ziemia jest kiepska i na grządce truskawek, które są w tym roku do usunięcia.
Kupiłam taką mieszankę odmian jedna miała być o okrągłych owocach (Laura) druga o cienkich podłużnych (Gobi). Mam pięć krzaków, ale wszystkie są podłużne. Wysiałam jeszcze taką o nazwie Golden Eggs, ale póki co nie zawiązała ani jednego owocu.
Lubię eksperymentować z nowymi odmianami i roślinami do tej pory u nas nie uprawianych, ale większość się nie sprawdziła. W zeszłym roku posadziłam brokuła, który miał mieć małe fioletowe różyczki. Wyrósł wielki badyl bez żadnej różyczki. W tym roku miałam fioletowy groszek cukrowy i fioletową kalarepkę. Groszek miał bardzo mało strączków i bardzo małe, a wszystkie fioletowe kalarepki poszły w kwiatki, żadnej kalarepki w przeciwieństwie do białej.
Z nowości to miałam jeszcze Ogórka Meksykańskiego.
Owoce wielkości paznokcia, smak ogórkowo-cytrynowy, bardzo mało zawiązanych owoców.
Zawsze miałam problem z narzędziami ogrodniczymi, tymi niewielkimi oraz drobnymi rzeczami, które przydają się przy ogrodowych pracach. Miałam je w wiklinowym koszyku i ciągle był tam bałagan. Teraz mając tunel foliowy uszyłam taki organizer. Powieszony na bocznej rurce namiotu, zapięty na zatrzaski. Sprawdza się super!
I po wycięciu.
Ponieważ jestem przeciwniczką palenia gałęzie, a szczególnie z drzew i krzewów iglastych idą na osobny kompost. Grubsze gałęzie z drzew i krzewów liściastych spalam w kominku, ale z iglaków nie. Ponieważ po wycince pozostało mi sporo dość grubych gałęzi postanowiłam zrobić z nich płotki, zasłaniające komposty z gałązek.To pierwszy, będą następne.
Pozdrawiam serdecznie
Anula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz